Obroniony honor drugoligowców - relacja ze spotkania Rosasport Radom - Trefl Sopot

Okazuje się, że nie tylko rozgrywki piłkarskiego Pucharu Polski są traktowane przez wiele ekip niemal jak zło konieczne. Wydaje się, że również Trefl Sopot odpuścił zmagania pucharowe. W Radomiu stawił się w niezwykle odmłodzonym składzie, a jednak przez większość meczu prowadził. Ostatecznie jednak górę wziął zapał i odrobina szaleństwa zaprezentowane przez ekipę Rosy.

Hala Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Radomiu ostatnio przeżywa niezwykłe oblężenie. Wszak w sobotę na pojedynek siatkarski z Jadarem przyjechała tu ekipa mistrza Polski Skry Bełchatów. W środę gwiazdami wieczoru mieli być koszykarze, którzy na co dzień występują w ekstraklasie. Co prawda, stawili się w znacznie odmłodzonym składzie, ale od początku spotkania udowodnili, że nieprzypadkowo znajdują się w szerokiej kadrze jednego z najmocniejszych zespołów kraju.

Ku radości radomskich fanów początek zmagań należał do Rosy. Koszykarskie święto w hali MOSiR-u celnym rzutem rozpoczął bowiem Artur Donigieiwicz. Sęk w tym, że w miarę upływu czasu to goście zaczęli osiągać przewagę pod obiema tablicami. W ekipie Rosy aż nadto widoczny był brak Pawła Wiekiery, który w meczach ligowych notuje największą liczbę zbiórek i wprowadza niezwykły spokój w poczynania radomian. Tym razem rola ta spadła na Artura Donigiewicza i Piotra Kardasia. W początkowych fragmentach spotkania nie mogli sobie z nią poradzić.

Goście tymczasem nastawili się na atak pozycyjny, chociaż rozgrywane przez Jakuba Kietlińskiego piłki fruwały w powietrzu jak pociski. A i sam rozgrywający wiele razy znajdował sobie dobrą pozycję do rzutu i w pełni ją wykorzystywał. Radomianie tymczasem sprawiali wrażenie, jak gdyby przestraszyli się już samej nazwy rywala. W miarę upływu czasu przekonali się jednak, że o wiele więcej pożytku przyniesie im gra „swojego” na jak najlepszym poziomie. I już w drugiej kwarcie widoczne były tego efekty, gdy dzięki celnym „trójkom” grającego trenera Piotra Ignatowicza radomianie doszli Trefla. Chwila dekoncentracji kosztowała ich jednak stratę 10 punktów z rzędu. Swój festiwal strzelecki rozpoczął Jakub Załucki, który aż sześciokrotnie trafił zza linii 6,25 m.

Jak się okazało, doskonała skuteczność Załuckiego nie pomogał Treflowi w zwycięstwie. - Zbyt długo trwały nasze serie przestojów. Rywale to wykorzystali i wygrali - westchnął po spotkaniu najskuteczniejszy gracz Trefla. Gospodarze tymczasem z minuty na minutę wspinali się na szczyty swoich możliwości, a efektownym wykończeniem akcji popisywali się m.in. Donigiewicz czy Emil Podkowiński. - Czekamy więc teraz na potwierdzenie informacji, że naszym kolejnym rywalem ma być Znicz Pruszków i na pewno do tej konfrontacji podejdziemy równie poważnie, jak do meczów ligowych. Ćwierćfinał Pucharu Polski w Radomiu to dopiero byłoby wydarzenie - zauważa Ignatowicz.

Rosasport Radom - Trefl Sopot 72:67 (16:20, 24:23, 13:7, 19:17)

Rosasport: Donigiewicz 21 (1), Kardaś 9, Zalewski 8, Nikiel 6 Maj 0 oraz Ignatowicz 11 (3), Podkowiński 9 (1), Wróbel 4, Sosnowik 4.

Trefl: Załucki 18 (6), Kinnard 14 (1), Kietliński 13 (2), Ratajczak 9 (1), Makander 7 oraz Trela 4, Małgorzaciak 2.

Źródło artykułu: