Sulima nie pomógł - relacja z meczu KPSW Astoria Bydgoszcz - SKK Siedlce

Do ostatniej sekundy warzyły się losy pojedynku na szczycie gr.A II ligi. Przy stanie 76:75 dla Astorii ostatnie słowo należało do przyjezdnych, ale po rzucie Rafała Wójcickiego piłka trafiła jedynie w obręcz i dwa punkty pozostały w Bydgoszczy.

Goście i tak powinni dziękować opatrzności, że w końcówce mogli wrócić do gry. Gdy na cztery minuty przed końcem po indywidualnej akcji Doriana Szyttenholma bydgoszczanie prowadzili 74:64, nie zanosiło się na nerwową końcówkę. A jednak dzięki skutecznej grze Kamila Sulimy zawodnicy Tomasza Araszkiewicza do ostatnich momentów liczyli się w walce o zwycięstwo. - O wyniku zadecydowały niuanse. Tak naprawdę nie powinniśmy doszukiwać się podtekstów, bo graliśmy naprawdę ze znakomitym rywalem - podsumował wydarzenia na parkiecie opiekun wicelidera tabeli.

Tak naprawdę początek sobotniego pojedynku należał właśnie do doświadczonego obrońcy. Na Sulimę sposobu nie potrafili znaleźć bydgoscy obrońcy, bo 29-letni zawodnik w pierwszej kwarcie aż sześciokrotnie trafił zza linii 6,25 cm. To wystarczyło, aby zespół z Siedlec mógł od początku kontrolować przebieg wydarzeń na parkiecie. W pewnym momencie drugiej kwarty przyjezdni po rzutach Miatkowskiego i Wójcickiego prowadzili nawet 40:31.

Mając taką przewagę, doświadczony i ograny zespół powinien ją bez problemów dowieźć do końca. Jednak trzecia i czwarta kwarta to popis nieudolności obu drużyn. Mnożyły się proste straty i błędy, ale nerwową atmosferę lepiej wykorzystali bydgoszczanie. W połowie trzeciej odsłony po rzucie Bierwagena (60:57) KPSW Astoria dopiero pierwszy raz w tym spotkaniu wyszła na prowadzenie, które rosło z każdą minutą (74:64).

I wówczas ponownie dał o sobie znać talent Kamila Sulimy. ''Trójka'' (74:67) rzucona na kilka minut przed końcem poderwała zespół SKK do walki. Przewaga bydgoszczan topniała z każdą chwilą i po rzucie Miatkowskiego było 76:73. Goście jeszcze dołożyli dwa punkty, dzięki czemu decydujące fragmenty mogły przypominać film Alfreda Hitchcocka . Na zmianę rezultatu szansę miał Gliszczyński, ale rozgrywającego gospodarzy zjadły nerwy. Niesamowita walka na parkiecie i ostatnie słowo mogło należeć do wicelidera. Wójcicki w decydującej akcji trafił jednak tylko w obręcz i gospodarze mogli się cieszyć. - Nawet nie mogę mówić, tak mnie boli gardło - denerwował się trener Araszkiewicz. - To są bardzo klasowe drużyny. Nie doszukiwałbym się tutaj jakiś podtekstów. Po prostu wygrał lepszy. W ostatniej zagrywce szukaliśmy faulu, jednak lider nie dał się złapać na naszej taktyce - potwierdził szkoleniowiec SKK.

Mimo zwycięstwa, gospodarze zachowali umiarkowany optymizm. - Mamy materiał do przemyśleń - mówi Maciej Borkowski. - Sobotni mecz udowodnił, że potrzebujemy jeszcze wzmocnień. Czy one nastąpią? Na uzupełnienie kadry mamy jeszcze tydzień i jeśli będą dodatkowe środki, tak się stanie - dodał Borkowski. Zmęczony po długiej podróży i prawosławnych świętach był też Łukasz Kuczyński. - Jechało się koszmarnie, bo zdążyłem na ostatnią chwilę. To niezwykle ważna wygrana, bo dzięki niej cały czas możemy się cieszyć z pierwszego miejsca. W czwartej kwarcie rywale postawili nam strefę, a jej rozbijanie nie jest naszą najmocniejszą stroną. Ale to jest do wytrenowania - potwierdził skrzydłowy Asty.

KPSW Astoria Bydgoszcz - SKK Siedlce 76:75 (28:34, 16:15, 18:12, 14:14)

Astoria: Urbaniak 14 (1), Robak 14 (1), Bierwagen 13 (1), Laydych 8, Szyttenholm 7, Kuczyński 7, Czyżnielewski 6, Gliszczyński 6 (2), Baliński 1, Szopiński 0.

SKK Siedlce: Sulima 24 (8), Dębski 21 (3), Miatkowski 11 (2), Ciszewski 8, Wójcicki 4, B.Chomka 4, Nędzi 3, Bal, K.Chomka 0.

Komentarze (0)