Dante Swanson: Losy pojedynku rozstrzygną się w defensywie

W niedzielę Anwil Włocławek podejmie u siebie w Hali Mistrzów AZS Koszalin. Gospodarze bezsprzecznie są faworytem tego spotkania, choć Dante Swanson i spółka nie zamierzają składać broni. Amerykański rozgrywający arenę włocławską zna jak nikt w zespole gości i swoją dobra grą będzie chciał sprawić, że koszalinianie, którzy od kilku tygodni są na fali wznoszącej, utrzymają dobrą passę i pokuszą się o niespodziankę.

Amerykanin Dante Swanson to postać dość kontrowersyjna. W Polsce przebywa od roku 2003 i w ciągu tego czasu tylko raz udało mu się dokończyć rozgrywki w tym zespole, w którym je zaczynał. Miało to miejsce właśnie podczas jego pierwszego pobytu w naszym kraju w drużynie Astorii Bydgoszcz. Następnie nastał czas ciągłych zmian. Przed sezonem 2004/2005 dołączył do Anwilu Włocławek, lecz w marcu rozwiązano z nim kontrakt z powodu kontuzji. Następne rozgrywki zaczął w Erze Śląsku Wrocław, ale już w styczniu przeniósł się powrotem do... Włocławka. W klubie tym przebywał również w okresie przygotowawczym przed kolejnym sezonem, ale w nim nie zagrał. Umowę zerwano ze względu na problemy pozasportowe.

W lecie 2007 roku Swanson otworzył nowy rozdział w swojej karierze - koszaliński AZS. I choć gra w tym klubie do dziś, umowę podpisywał trzykrotnie. Za pierwszym razem dokończenie rozgrywek znowu uniemożliwiła mu kontuzja, a ostatnio przeszkodą okazało się stosowanie niedozwolonych środków i dyskwalifikacja przed władze AZS. - Wiem, że w przeszłości sporo razy nawalałem, ale teraz to się zmieni. Chcę odpłacić się kierownictwu AZS za to, że postawili na mnie ponownie i dają mi kolejny kredyt zaufania - mówi Amerykanin specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl i trzeba przyznać, że tym razem radzi sobie nadzwyczaj dobrze.

Od momentu, gdy Swanson dołączył do zespołu w listopadzie, AZS uporał się z kryzysem i to głównie właśnie dzięki jego dyspozycji. Zawodnik z miejsca stał się liderem ekipy i w ośmiu dotychczasowych meczach notuje średnio 14,6 punktu, 4,8 asysty i 4,6 zbiórki. - Wiem, że z boku to może wyglądać, że gram dla statystyk, ale na pierwszym miejscu stawiam dobro zespołu. Chcę robić na parkiecie wszystko to, co pomoże mojemu zespołowi - tłumaczy rozgrywający AZS.

Przed nim, jak i przed całą drużyna z Koszalina, kolejne ciężkie zadanie. W niedzielę zmierzą się bowiem z Anwilem Włocławek, który po raz ostatni przegrał w połowie grudnia ubiegłego roku. - Na nas taka seria nie robi wrażenia. My też mieliśmy moment, w którym wygraliśmy sześć meczów z rzędu. Ostatnio jednak przegraliśmy z Czarnymi i bardzo chcemy rozpocząć nową serię zwycięstw - żywi nadzieje Swanson. Na pytanie czy zamierza być liderem swojego zespołu w zbliżającym się starciu odpowiada. - Lidera kreuje mecz. Każdy dzień jest inny i nie każdego dnia twoja forma jest taka sama. Zobaczymy więc jak to będzie.

Faktem jest, że bardzo dobra znajomość Hali Mistrzów, z pewnością sprawi, że Amerykaninowi będzie grało się łatwiej, choć przecież ważniejsze od tego gdzie się gra, jest to, jak się gra. - Myślę, że losy pojedynku rozstrzygną się w defensywie. Który zespół będzie lepiej radził sobie w obronie, temu będzie łatwiej organizować akcje w ataku - tłumaczy zawodnik, po czym zwraca uwagę na bardzo istotny szczegół. - Anwil większość akcji chce grać tak, że po zbiórce piłka idzie do ich rozgrywających i ci uruchamiają skrzydłowych w kontrataku. Cóż, po prostu będziemy musieli sprintem wracać do obrony.

Włocławianie rzeczywiście dość często korzystają z szybkości Krzysztofa Szubargi czy Dru Joyce’a, choć z meczu na mecz coraz lepiej radzą sobie w ataku pozycyjnym, korzystając z zawodników wysokich. Co na to sam zainteresowany? - Z tego, co wiem, Anwil rozstał się ostatnio z jakimś graczem podkoszowym, więc siłą rzeczy ich sytuacja kadrowa jest słabsza od tej, sprzed kilku kolejek. Nie wiem, czy to będzie szansa dla nas, ale na pewno postaramy się wykorzystać wszystkie mankamenty rywala. Tym bardziej, że u nas jest nowy zawodnik (Mirko Kovać - przyp. M.F.), który zwiększy rotację - mówi Swanson, mając na myśli wypożyczenie Wojciecha Barycza do Siarki Tarnobrzeg.

Obecnie Anwil zajmuje drugie miejsce w tabeli z bilansem 15-2. Koszalinianie okupują pozycję piątą z wynikiem 9-8, lecz ze względu na chimeryczną postawę PGE Turowa Zgorzelec (10-7), liczą, że w przeciągu kilku tygodni dogonią przygraniczny klub. - Bardzo chcemy się znaleźć w pierwszej czwórce przed play-off, ale na razie skupiamy się na wygraniu każdego następnego meczu- kończy swoją wypowiedź Amerykanin.

Źródło artykułu: