Łączy ich bardzo wiele, mimo że większość ze swojego życia spędzili poza granicami naszego kraju. Paweł Storożyński wychował się we Francji, gdzie wraz z rodzicami wyjechał mając rok, a Robert Tomaszek w Niemczech. Ten z kolei, przeprowadził się tam, gdy miał pięć lat. Obaj, oprócz polskiego, posiadają także paszporty tych krajów. I choć pierwszy z nich ma już 31 lat, a drugi 29, dopiero w obecnym sezonie debiutują w PLK. Razem grali też w reprezentacji Polski u trenera Andrzeja Kowalczyka, a także wspólnie występowali w Texas Tech, klubie NCAA, w którym prowadził ich Bobby Knight, szkoleniowiec - legenda w USA. - W podpisaniu umowy z tym zespołem pomogła mi obecność w nim Pawła. Wiadomo, trzymaliśmy się wtedy razem. Dobrze nam się wtedy grało - wspomina dziś dla SportoweFakty.pl skrzydłowy PBG, Robert Tomaszek. - Fajnie jest spotkać się po kilku latach ponownie na parkiecie - mówi z kolei dla naszego serwisu Storożyński, skrzydłowy drużyny z Inowrocławia.
Od czasów gry w Stanach, obaj regularnie utrzymują ze sobą kontakt. - Tylko jakoś dziwnie się dzieje, że gdy ja wysyłam sms-y do Roberta, on nie odpowiada, a odwiedza za to mojego ojca - kontynuuje z uśmiechem Storożyński. - Te twoje wiadomości w ogóle do mnie nie dochodzą - ripostuje szybko ze śmiechem gracz PBG. - Zaproszę cię do Poznania, to wszystko sobie wyjaśnimy - dodaje Tomaszek, o którym mówiło się, że tuż przed jego przejściem do ekipy z Wielkopolski, był bliski podpisania kontraktu ze Sportino. - Prawdę mówiąc, sam nie wiem, skąd wzięły się te informacje. Działacze Sportino w ogóle ze mną nie rozmawiali, ani trener, ani nikt inny - opowiada Tomaszek. - Ja do ciebie dzwoniłem przecież, nie pamiętasz już? Chciałem cię "ściągnąć" tutaj - pyta kolegę Storożyński, i zaraz otrzymuje odpowiedź: A tak, Paweł się ze mną kontaktował. Ale poza tym, nie otrzymałem konkretnej oferty - wyjaśnia już na poważnie Tomaszek.
Wspólnie występowali także w reprezentacji Polski, w której debiutowali u trenera Andrzeja Kowalczyka, byłego trenera Sportino w obecnych rozgrywkach. - On mnie sprowadził do Inowrocławia - mówi Storożyński, który latem zeszłego roku po ponad trzydziestu latach powrócił z Francji. Przed przyjściem do z Inowrocławia, grał w drugim zespole Asseco Prokomu Gdynia. Transfer ten, udał się dzięki Leszkowi Marcowi. - To dzięki niemu trafiłem do Polski, za co jestem mu wdzięczny. Można powiedzieć, że oficjalnie ten rok jest moim pierwszym w Polsce - wyjawia Storożyński. - A wracając do kadry, to reprezentowanie narodowych barw, było dla mnie zaszczytem. To bardzo ważna sprawa - kończy Tomaszek.