Dainius Adomaitis: Moi zawodnicy myśleli, że jest po meczu

Pomimo zwycięstwa nad PBG Basketem Poznań, trener Energi Czarnych Słupsk Dainius Adomaitis miał wiele pretensji do swoich koszykarzy. Najwięcej dotyczyło tego, że przy czternastopunktowym prowadzeniu niepotrzebnie zwolnili tempo i pozwolili rywalom odrobić straty, doprowadzając tym samym do nerwowej końcówki na własne życzenie.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

- To był taki prawdziwy mecz play-off - tymi słowami zaczął swoją wypowiedź na temat poniedziałkowego pojedynku pomiędzy Energą Czarnymi Słupsk a PBG Basketem Poznań trener tych pierwszych, Dainius Adomaitis. Było to jednak jedyne zdanie, które Litwin powiedział bez większych emocji. Te wzięły górę chwilę potem. - Moi zawodnicy myśleli chyba, że już po meczu, że można odpocząć. A przecież tak się nie da grać w play-off! Tutaj każda piłka jest na wagę złota i każda może mieć wpływ na losy meczu - grzmiał Adomaitis.

Co miał na myśli szkoleniowiec słupszczan, używając tak mocnych słów? Przecież tuż po przerwie jego koszykarze, głównie za sprawą rozciągającego defensywę Chrisa Bookera i korzystającego z wolnej przestrzeni pod koszem Pawła Leończyka, wyszli na prowadzenie 57:43. Problem jednak w tym, iż dobra passa skończyła się wraz z rzutem trzypunktowym tego pierwszego i potem na parkiecie dominowali przyjezdni. Pięć punktów z rzędu zdobył Uros Duvnjak, trójkę rywalom zaaplikował Adam Waczyński i w połowie czwartej kwarty zrobiło się tylko 74:72 dla miejscowych.

- Przed meczem mówiłem swoim graczom, żeby w ataku uważali na głupie straty, zbytni pośpiech i niecelne podania. Mieliśmy grać cierpliwie i szukać swoich szans tam gdzie mieliśmy przewagę. Tymczasem każdą akcję chcieliśmy zakończyć bardzo szybko, a w obronie po prostu gubiliśmy się na najprostszych trikach rywala - tłumaczył litewski szkoleniowiec. Poznaniacy wykorzystywali każde zawahanie gospodarzy po zagraniach typu pick and roll i bez problemów zdobywali punkty. Tym samym imponowali tym, z czego zasłynęli pod koniec sezonu zasadniczego, kiedy to wygrali siedem z ośmiu spotkań.

Na ten fakt Adomaitis również zwracał swoim zawodnikom uwagę, więc po czterdziestu minutach miał wiele pretensji. - Poznański Basket to nie jest słaba drużyna i mówiłem moim graczom, że oni walczą od początku do końca, nie bacząc na aktualny wynik. Cechę tę pokazali w poniedziałkowym spotkaniu i niewiele brakowało, by skończyło się to dla nas bardzo źle. Ostatecznie jednak spotkanie wygrali gospodarze, choć na nieco ponad minutę przed końcem PBG prowadziło 79:77.

Wówczas jednak nie zawiedli strzelcy - Alex Harris oraz Mantas Cesnauskis. Amerykanin trafił bardzo ważną trójkę z rogu boiska, Litwin dodał dwa osobiste i praktycznie było po meczu. Niecelny rzut rozpaczy Waczyńskiego dopełnił całości. - Oczywiście żeby nikt nie powiedział, że tylko wściekam się po bądź co bądź wygranym meczu, cieszę się również ze zwycięstwa. Szczęście uśmiechnęło się do nas, prowadzimy w serii 1-0, choć przed nami wiele pracy. Drugi raz tak szczęśliwie być nie musi - zakończył swoją wypowiedź trener Czarnych.

W środę obie drużyny zmierzą się w drugim meczu pre play-off. Tym razem jednak spotkanie odbędzie się w Poznaniu. Jeśli wygrają je gospodarze, rywalizacja powróci do Słupska. Jeśli nie, trener Adomaitis będzie mógł się uśmiechnąć, gdyż prowadzona przez niego ekipa awansuje do ćwierćfinału.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×