Prawie wszyscy faworyci górą, AZS przełamał przewagę parkietu - podsumowanie piewszych meczów ćwierćfinału TBL
Po rozegraniu pierwszych spotkań ćwierćfinałowych play-off Tauron Basket Ligi trzy drużyny utrzymały przewagę własnego parkietu i teraz będą chciały postawić kropkę nad "i" w spotkaniach rewanżowych. Jedyny zespół, który na dwa mecze do swojej hali wraca z podniesioną głową to AZS Koszalin. Podopieczni Mariusza Karola pokonali w środę Polpharmę Starogard Gdański różnicą 10 oczek. W pozostałych rywalizacjach emocji nie brakowało.
Michał Fałkowski
Po pierwszych dwóch kwartach drugiego meczu w Starogardzie Gdańskim Polpharma tylko nieznacznie przegrywała z AZS Koszalin i wydawało się, że twarda walka będzie trwała do ostatniej syreny. Po zmianie stron przyjezdni zwiększyli jednak siłę ataku, za trzy trafiać zaczął George Reese, a klasą samą dla siebie był Igor Milicić. Chorwat z polskim paszportem nie dość, że zdobył 18 punktów to jeszcze w momencie gdy trener Milija Bogicević nakazał swoim koszykarzom faulowanie w końcówce spotkanie, pewnie egzekwował rzuty wolne (14/16) i to głównie dzięki jego postawie AZS znalazł się przed historyczną szansą gry w półfinale. Lepszego rozdania kart, niż dwa mecze u siebie w hali, zawodnicy Mariusza Karola nie mogli sobie wymarzyć.
Pojedynek starogardzian z koszalinianami to jedyna konfrontacji, w której niżej rozstawiony zespół przełamał przewagę własnego parkietu faworyta. Bardzo niewiele zabrakło w tym kontekście Polonii Azbud Warszawa, która choć wtorkowy mecz przegrała różnicą 25 oczek, w środę zaprezentowała zupełnie inne oblicze. Jeszcze na dwie minuty przed końcem starcia, Anwil Włocławek prowadził, wydawałoby się, bezpieczną przewagą dziesięciu punktów, lecz szalone rzuty Hardinga Nany i Eddiego Millera (do spółki 47 oczek) doprowadziły do stanu 84:83 dla gospodarzy na sześć sekund ko końca. Bohaterem pojedynku okazał się jednak Alex Dunn, który na dwie sekundy przed ostatnią syreną kapitalnym blokiem posłał piłkę w trybuny po rzucie wspomnianego Millera, a po chwili Brandun Hughes przestrzelił ostatnią próbę. Warto przy tym wspomnieć, że ze wszystkich drużyn play-off Anwil prezentuje najbardziej zespołową koszykówkę - 41 asyst w dwóch starciach i równomiernie rozłożone akcenty w ataku mówią same za siebie.
Wiele emocji, ale tylko w drugim pojedynku, przyniosła rywalizacja Trefla Sopot z PGE Turowem Zgorzelec. W ekipie Andreja Urlepa jak zwykle dwoił się i troił niezniszczalny Michael Wright, który w obliczu absencji Sauliusa Kuzminskasa zdobył 29 punktów i miał sześć zbiórek, a dzielnie wspomagał go Konrad Wysocki, autor niesamowitego double-double w postaci 15 oczek i 14 zbiórek, lecz mimo to goście nie dali rady wywieźć wygranej w Sopotu. Kluczową akcję pojedynku wykonał nieco zapomniany Gintaras Kadziulis. Litwin najpierw zebrał piłkę pod własnym koszem po niecelnym rzucie Turowa i mijając slalomem kolejnych rywali, przebiegł cały parkiet i popisał się akcją dwa plus jeden, a Trefl nie oddał prowadzenia do końca spotkania.
Bardzo ambitną koszykówkę zaprezentowali również gracze Energii Czarnych Słupsk, którzy choć przegrali oba mecze z Asseco Prokomem Gdynia, mogą wracać do Hali Gryfia z nadziejami na walkę jak równy z równym. We wtorek zawodnicy Dainiusa Adomaitisa wygrywali nawet w drugiej kwarcie 37:19, lecz mistrz Polski jeszcze przed przerwą odrobił większość strat i ostatecznie rozstrzygnął rywalizację na swoją korzyść. Bardzo dobry mecz rozegrał wówczas David Logan - Amerykanin z polskim paszportem zdobył 27 punktów, trafiając pięciokrotnie z dystansu. W środę gdynianie o swoim zwycięstwie przesądzili wygrywając ostatnie dziesięć minut 23:8, ale tym razem obeszli się bez dobrej gry wspomnianego Logana, który zaliczył swoje najgorsze spotkanie odkąd występuje na polskich parkietach. W ciągu 32 minut nie trafił żadnego z 10 rzutów z gry i ostatecznie zakończył starcie z minusowym wskaźnikiem evaluation (-4)!