Final Four Euroligi: Slavko Vranes liczy na niespodziankę

Mierzący 229 cm wzrostu Slavko Vranes to najwyższy koszykarz, który kiedykolwiek osiągnął pułap Final Four Euroligi. Zawodnik Partizana Belgrad to prawdziwy dominator strefy podkoszowej i trener Dusko Vujosević chce wykorzystać jego gabaryty w walce przeciwko środkowym Olympiacosu Pireus.

Nie ma co ukrywać - przed rozpoczęciem sezonu 2009/2010 żaden z koszykarskich ekspertów nie postawiłby złamanego grosza na to, że Partizan Belgrad zagra w Final Four Euroligi w Paryżu. Podopieczni Dusko Vujosevicia nie dość, że sprawili największą niespodziankę rozgrywek to jeszcze wyeliminowali po drodze Maccabi Tel Awiw czy Panathinaikos Ateny. - Zaczynaliśmy jako outsiderzy, którzy będą cieszyć się z byle jakiego zwycięstwa. Tymczasem nie tylko wygrywaliśmy z lepszymi potencjalnie zespołami, ale awansowaliśmy do play-off i przeciwko Maccabi okazaliśmy się lepsi bez większych wątpliwości - mówi Slavko Vranes, jeden z autorów sukcesu drużyny.

Mierzący 229 cm wzrostu koszykarz spełnia w Partizanie rolę wybitnie defensywą, polegającą na maksymalnym utrudnianiu gry podkoszowym w zespole przeciwnika. To właśnie w stolicy Serbii trener Vujosević jako pierwszy szkoleniowiec, z którym Vranes miał do czynienia, potrafił ustawić go w drużynie tak, aby wykorzystać jego gabaryty i zakryć wady: brak szybkości, zwrotności czy umiejętności czysto technicznych. - Grałem dla wielu trenerów w wielu klubach, ale myślę, że w podświadomości zawsze chciałem pracować z takim szkoleniowcem jakim jest Dusko. W różnych miejscach czułem się dobrze, ale dopiero jak przyszedłem do Partizana poczułem, że to jest właśnie to - wyjaśnia 27-letni koszykarz.

Nie ma co do tego żadnych wątpliwości, że taka sama grupa koszykarzy pod wodzą innego opiekuna z pewnością nie byłaby w stanie osiągnąć takiego pułapu. 51-letni trener Vujosević umiejętnie połączył gniewną młodzież w postaci Jana Veselyego czy Branislava Djekicia z dwoma nieznanymi szerzej Amerykanami Bo McCalebbem i Lawrence’m Robertsem oraz grupką zawodników już ogranych w Europie: Dusanem Kecmanem, Aleksem Mariciem czy Aleksandarem Rasiciem. - Ten turniej będzie dla niektórych z nas szansą, jakiej nie dostaliby w żadnym innym klubie. Mówię tu o doświadczonych graczach, a także o grupce młodych. Zwłaszcza dla nich to bezcenna lekcja - tłumaczy Serb.

- Postaramy się użyć szybkość Bo, strzeleckich umiejętności Aleksandara i Dusana, ich doświadczenia, a także instynktu do zbiórek Aleksa i mojego wzrostu. Jeśli to wszystko razem zagra jak należy, wówczas nie będziemy musieli myśleć za dużo o naszych przeciwnikach - zapewnia Vranes, lecz ten koncept ma poważną lukę. Dla wszystkich wyżej wymienionych koszykarzy, poza Kecmanem, impreza w Paryżu będzie debiutancką i trudno się spodziewać, by unieśli ciężar tego turnieju. - Cóż, wszystkie zespoły mają szanse, ale nas skazuje się na szybkie pożarcie i w sumie się temu nie dziwię. Mamy niewiele doświadczenia, drużyna zbudowana jest za małe, w porównaniu z innymi, pieniądze - dodaje serbski środkowy.

Z drugiej jednak strony Partizan uważany jest za outsidera już od dobrych kilku miesięcy i ta powszechna opinia nie przeszkodziła drużynie w awansie do Final Four. Podopiecznym Dusko Vujosevicia odpowiada atakowanie mistrzowskiego tronu z pozycji outsidera. - Inne drużyny już dzielą skórę na niedźwiedziu, dyskutują na temat mocnych i słabych stron rywala, lecz nam jest to bardzo na rękę. Wolimy nie być brani pod uwagę i liczymy, że rywale nas trochę zlekceważą. Wówczas będziemy mogli ugryźć... bardzo mocno - uśmiecha się Vranes.

- Poza tym jest jeszcze jeden ważny aspekt, którego mogą pozazdrościć nam przeciwnicy - fani. Nikt nie ma takiego wsparcia jak my. Oczywiście w hali w Paryżu nie zmieści się 20 tysięcy serbskich kibiców, tak jak w Pionir, ale wielu z nich na pewno przyjedzie do stolicy Francji dopingować nas z całych sił. Czując ich wsparcie, damy z siebie więcej niż wszystko - kończy z optymizmem swój wątek serbski wieżowiec.

Źródło artykułu: