Jeszcze pozytywnie zaskoczę - wywiad z Adamem Metelskim, nowym graczem Polpharmy Starogard Gdański

Adam Metelski to nowy podkoszowy Polpharmy Starogard Gdański. 27-latek ma być ważnym graczem rotacji w koncepcji trenera Pawła Turkiewicza i stąd jego kontrakt w kociewskim zespole. - Będę się starał rozwijać w każdym elemencie gry i mam nadzieje, że jeszcze nieraz pozytywnie zaskoczę parę osób swoją grą - zapowiada koszykarz w wywiadzie dla portalu SportoweFakty.pl, licząc, że kolejny sezon będzie udany zarówno dla zespołu, jak i jego samego.

Michał Fałkowski: Czym przekonał pana trener Paweł Turkiewicz i dlaczego zdecydował się pan podpisać kontrakt z Polpharmą?

Adam Metelski: Podczas negocjacji trener Turkiewicz przedstawił mi swoją wizję zespołu, która mi po prostu odpowiadała. Polpharma ma być zespołem walczącym, charakternym. Po za tym organizacja klubu cieszy się dobrą opinią wśród zawodników, co też wpłynęło pozytywnie na moją decyzje. No i zeszły sezon pokazał, że również w Starogardzie Gdańskim można wywalczyć bardzo dobry wynik w lidze. Innymi słowy - wiele rzeczy przemawiało za tym, aby podpisać kontrakt w zespole Polpharmy i oto jestem (śmiech).

Przez ostatnie dwa lata grał pan w Koszalinie i wydawało się, że może zostać pan tam na kolejny sezon. Działacze klubu nie przejawiali chęci przedłużenia kontraktu?

- Właściwie to nie wiem, co było przyczyną, ale nie dostałem oferty przedłużenia kontraktu.

Nie żałuje pan rozstania z AZS? W zeszłym roku zrobiliście kapitalny wynik, najlepszy w historii zespołu, więc teraz mogłoby być jeszcze lepiej...

- Na pewno zawsze będę miło wspominał czas spędzony w Koszalinie. To bardzo sympatyczne miasto ze wspaniałymi kibicami. Podobała mi się również sama lokalizacja Koszalina, który jest położony niedaleko od mojego rodzinnego Poznania a poza tym leży blisko morza. Co do samych poprzednich rozgrywek, to rzeczywiście nikt nie spodziewał się, że zdobędziemy Puchar Polski. Było więc to dla nas wszystkich wyjątkowe osiągnięcie, którego ja na pewno nigdy nie zapomnę. Myślę, że jakby utrzymano w Koszalinie skład z zeszłego sezonu to wynik mógłby być jeszcze lepszy, ale niestety tak się nie stało i to już nie jest zależne ode mnie.

Teraz przyjdzie grać panu w Starogardzie Gdański, gdzie zeszłoroczny skład praktycznie się "rozsypał". Odeszli najważniejsi koszykarze, którzy ostatnio wywalczyli brązowy medal. Jakie ma pan zatem oczekiwania względem gry w Polpharmie?

- Myślę, że w tym roku również uda się zbudować zespół, który będzie skutecznie radził sobie w rozgrywkach ligowych. Taka już jest specyfika polskiej ekstraklasy, że większość zespołów, każdego roku, prawie zupełnie zmienia swoje składy i chyba nie ma drużyny w historii, która by w tym samym składzie rozegrała kilka sezonów. Powtórzenie zeszłorocznego sukcesu będzie zatem bardzo trudne, ale nigdy nic nie wiadomo. Osobiście chciałbym mieć dobry sezon pod względem indywidualnym i zespołowym oraz robić dalsze postępy.

Czy klub skonkretyzował wam swoje oczekiwania?

- Jeszcze tego nie wiem. Myślę, że zostanie nam to przedstawione w trakcie okresu przygotowawczego a potem, jak to zawsze bywa, wszystkie wcześniejsze plany i założenia zweryfikuje boisko.

Razem z panem do Starogardu Gdańskiego przyszło trzech innych koszykarzy, ale tylko jeden z nich - Kamil Chanas - może pochwalić się, podobnie jak pan, kilkuletnim doświadczeniem ekstraklasowym. Myśli pan, że to może być problem? W końcu z roku na rok Polacy odgrywają coraz ważniejsze role w swoich zespołach, a zarówno Karol Szpyrka, jak i Adrian Mroczek będą potrzebowali czasu by przestawić się na granie w ekstraklasie.

- Rożnie to bywa i nie ma jednego schematu. Przykładem mogą być chociażby Łukasz Wiśniewski z Polpharmy czy Michał Wołoszyn ze Stali Stalowa Wola. W zeszłym sezonie obaj radzili sobie świetnie w ekstraklasie, choć wcześniej grali w I lidze. Właściwie wszystko zależy od podejścia samych zawodników, ale również od trenera. Myślę, że trener Turkiewicz tak to wszystko poukłada, że będziemy grali dobrą i skuteczną koszykówkę.

W Starogardzie Gdańskim jest jeszcze ponadto zatrudniony wcześniej Marcin Dutkiewicz oraz dwóch juniorów. To razem siedmiu Polaków, którzy będą w protokole meczowym. Polpharma staje się prawdziwie polskim zespołem...

- Hej, w końcu gramy w Polskiej Lidze Koszykówki, więc nie ma, co się dziwić (śmiech). Ja uważam, że lepiej jest zatrudnić paru naprawdę dobrych obcokrajowców niż wielu przeciętnych. Jak grałem na Węgrzech to był tam limit czterech koszykarzy zagranicznych w drużynie, co zmuszało zespoły do większej selekcji graczy spoza kraju. Oczywiście, każdy przepis ma swoje plusy i minusy, ale to na pewno dobrze, że w lidze gra coraz więcej Polaków.

Siedmiu Polaków w drużynie to efekt jedynie polityki transferowej danego klubu czy naprawdę powoli wracamy do czasów, kiedy w latach 90-tych Polacy stanowili o sile zespołów?

- Myślę, że na razie jest to wynik przepisu o dwóch Polakach na parkiecie w każdej drużynie, ale wydaje mi się także, że jest to dobry przepis, który wcale nie obniżył poziomu ligi, a właśnie pozwolił zaistnieć w ekstraklasie paru wartościowy graczom. Być może za parę lat sytuacja w lidze będzie podobna do tej z lat 90-tych, ale na to potrzeba jeszcze trochę czasu i cierpliwości.

A jakby skomentował pan dość zgodną opinię obcokrajowców takich, jak Alex Dunn, Patrick Okafor, Mujo Tuljković, którzy w naszej lidze są od dawna, a którzy twierdzą, że poziom rozgrywek obniża się z roku na rok?

- Ja jedynie mogę porównywać sezon 2008/2009 z tym poprzednim, bowiem gram w ekstraklasie od dwóch lat, a wcześniej śledziłem te rozgrywki tylko jako kibic, a to zupełnie inna perspektywa. Wydaje mi się, że poziom tych dwóch sezonów był bardzo podobny. Być może parę lat wcześniej poziom był wyższy, a być może po prostu ci koszykarze dojrzali, zrobili postępy i dlatego gra się im łatwiej?

Trener Turkiewicz uznał, że będzie pan zmiennikiem podstawowego środkowego. Ale to chyba nie oznacza, że odpuści pan swoje walkę o jak najwięcej minut na parkiecie?

- Zawsze wszystko weryfikuje boisko. Dobrze wiem, że sezon jest długi i w jego trakcie gra się wiele meczów. W każdym spotkaniu trzeba udowadniać swoją wartość i po kilku dobrych występach można zdobyć większe zaufanie szkoleniowca, co przekłada się na większą ilość minut na parkiecie. Na pewno chcę grać jak najwięcej, ale jak wiadomo wszystko będzie zależało od trenera Turkiewicza.

Trener powiedział o panu: "Gra dobrze na desce, świetnie stawia zasłony, potrafi być agresywny na parkiecie w pozytywnym słowa tego znaczeniu". A jak siebie ocenia Adam Metelski?

- Myślę, że trener słusznie wymienił te elementy. Ale też chciałbym udowodnić, że potrafię być graczem bardziej ofensywnym. W zeszłym sezonie, gdy Vlado Tica był kontuzjowany otrzymywałem więcej minut. I jak grałem dłużej, wówczas dostawałem więcej piłek i udało mi się parę razy rzucić kilkanaście punktów. Myślę, że jestem w stanie znacznie częściej rozgrywać takie mecze.

No właśnie. Grając przed trzema sezonami w I lidze, udowodnił pan, że jest w stanie notować nawet double-double i zdobywane punktów nie sprawia panu większych problemów. Dlaczego na parkietach ekstraklasy nie pokazuje pan tych walorów? Dlaczego trenerzy ufają panu jako koszykarzowi zadaniowemu?

- W I lidze na pewno łatwiej zdobywa się punkty. Poza tym też łatwiej się gra jak wiadomo, że jest się podstawowym zawodnikiem i że wszyscy na ciebie liczą. Inaczej natomiast jest jak się wchodzi na parę minut z głównym założeniem, aby pomóc innym w zdobywaniu punktów. Na razie wyrobiłem sobie opinię zadaniowca, ale tak jak już mówiłem, będę się starał rozwijać w każdym elemencie gry. Mam nadzieje, że jeszcze nieraz pozytywnie zaskoczę parę osób swoją grą.

Komentarze (0)