MŚ: Turcja miażdży Francję i awansuje do ćwierćfinału!

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Wielka Turcja zmiażdżyła Francję! Gospodarz Mistrzostw Świata nie pozostawił żadnych złudzeń, co do tego, która drużyna zasługuje na awans do ćwierćfinału i pokonał ekipę "Trójkolorowych" różnicą osiemnastu punktów, 95:77, choć w pewnym momencie przewaga faworyta wynosiła prawie trzydzieści oczek. Najskuteczniejszym koszykarzem spotkania został Hidayet Turkoglu, autor 20 punktów, choć kapitalne zawody rozegrał również Sinan Guler.

W tym artykule dowiesz się o:

Hidayet Turkoglu już w drugiej akcji meczu zdobył punkty rzutem za trzy punkty, dając tym samym do zrozumienia, że swoją dobrą postawą zamierza pomóc drużynie Turcji w wywalczeniu awansu do ćwierćfinału Mistrzostw Świata. I choć za chwilę podobnym trafieniem odpowiedział jeszcze Nando de Colo (8:7 dla Francji)... było to właściwie wszystko, co pokazali tego wieczora koszykarze Vincenta Colleta. A przecież zegar wskazywał dopiero piątą minutę spotkania...

Choć po kilku początkowych akcjach wydawało się, że Francja może być godnym przeciwnikiem dla gospodarzy turnieju, już w połowie pierwszej kwarty Turcja rozpoczęła koncert, który zakończyć miała dopiero syrena oznajmująca upłynięcie czterdziestej minuty gry. Trener Bogdan Tanjević przed meczem zarządził zmienną defensywę i to okazało się być kluczem do sukcesu. W jednej akcji zawodnicy w białych trykotach bronili na całym parkiecie, w kolejnej każdy swego, by następnie przechodzić do kombinowanej strefy 4-1 z jednym graczem pilnującym indywidualnie wspomnianego de Colo.

Rolę tę Tanjević powierzył Enderowi Arslanowi oraz Sinan Gulerowi, a ci na tyle skutecznie naciskali gracza Panathinaikosu Ateny, że "Trójkolorowi" zostali pozbawieni możliwości płynnego rozgrywania piłki. Akcje często wyprowadzali więc skrzydłowi, lecz popełniając liczne straty (tylko w pierwszej kwarcie siedem!), nie byli w stanie oszukać tureckiej defensywy. Za gdy chwilę punkty w kontrze dwukrotnie zdobył Guler, a gdy w następnej akcji za trzy przymierzył Arslan, na tablicy wyników pojawił się rezultat 26:16.

Mimo to, Francuzi próbowali wrócić jeszcze do gry - po punktach Nicolasa Batuma było nawet tylko 30:24, lecz co z tego, skoro w kolejnych akcjach proste błędy (strata w ataku, faul w ataku i faul w obronie zakończony trafieniem dwa plus jeden Oguna Savasa) spowodowały, że Turcja złapała oddech i ponownie wyszła na bezpieczne prowadzenie (37:26 po trafieniu Turkoglu). Do końca kwarty podopieczni Tanjevicia powiększyli jeszcze prowadzenie do piętnastu oczek (43:28), a klasą samą dla siebie był wspomniany Guler, który w kilka minut zdobył osiem punktów.

Po przerwie natomiast gospodarze zadali decydujący cios. Dwiema trójkami z rzędu popisał się Turkoglu i zwiększając swój dorobek do 14 oczek, powiększył prowadzenie drużyny do dwudziestu jeden punktów - 49:28. Faul niesportowy Borisa Diaw oraz zdobywane seriami punkty przez wysokich: Omera Asika i Semiha Erdena, a także przez szybkiego i wszędobylskiego Gulera, który po zejściu z parkietu otrzymał owację na stojąco, sprawiły z kolei, że po trzech kwartach faworyt prowadził już 71:45 i stało się jasne, że tego meczu przegrać nie może. W ostatniej odsłonie Francuzi, grając już na pełnym rozluźnieniu, trafili aż siedmiokrotnie (m.in. cztery rzuty Diawa) za trzy i ostatecznie spotkanie zakończyło się "tylko" osiemnastopunktowym zwycięstwem Turcji, 95:77.

Turcja - Francja

95:77

(19:14, 24:14, 28:17, 24:32)

Turcja: Turkoglu 20 (4x3), Guler 17 (1x3), Asik 10, Arslan 9 (2x3), Ilyasova 9 (1x3), Savas 9, Onan 7, Akyol 5 (1x3), Erden 5, Ermis 2, Tunceri 0

Francja: Diaw 21 (5x3), de Colo 15 (3x3), Batum 11 (2x3), Pietrus 6, Koffi 5, Bokolo 4, Traore 4, Albicy 3 (1x3), Causeur 3 (1x3), Gelabale 3, Mahinmi 2, Jackson 0

Źródło artykułu:
Komentarze (0)