W pruszkowskim Liderze Rashanda McCants miała zastąpić ubiegłoroczną gwiazdę i liderkę zespołu Ashley Shields. W dotychczasowych meczach aktualna koszykarka pruszkowskiego zespołu nie może nawet stanąć obok Shields, a jej przyszłość w klubie stanęła pod znakiem zapytania.
W sobotnie popołudnie Lider zmierzył się z mistrzem Polski Lotosem Gdynia. Wynik 102:66 na korzyść ekipy z Trójmiasta odzwierciedla to, co działo się na parkiecie, a sama McCants nie błyszczała. W swoich statystykach zapisała 2 punkty pudłując wszystkie 7 rzutów oddanych z gry, a na linii rzutów osobistych wykorzystała 2 z 4 rzutów. Na plus z pewnością może natomiast zapisać inne wskaźniki, czyli 8 zbiórek i 6 asyst.
- Wydaje mi się, że McCants gra na takim poziomie, jak w meczu z Lotosem, cały czas. Dzisiaj zdobyła dwa punkty z rzutów osobistych. Nie jest to dla mnie zaskoczeniem - mówi Arkadiusz Koniecki, szkoleniowiec PTS Lider Pruszków.
W podwarszawskim klubie McCants pojawiła się jednak, by być solidnym wzmocnieniem, dającym drużynie bardzo wydatną pomoc w osiąganiu dobrych wyników. Według Konieckiego nie będzie to jednak typowa liderka zespołu, taką, jak była chociażby Shields.
- McCants jest koszykarką typowo zadaniową - komentuje swoją podopieczną szkoleniowiec Lidera. - Ona sprawdza się w sytuacjach, gdy trzeba pojawić się na parkiecie i zrobić coś konkretnego. Żeby wyjść na krótką "wstawkę" w defensywie. Nie jest zawodniczką taką typową, która coś wnosi do drużyny. To są dla nas i dla niej testmecze, które mają nam pomóc w podjęciu dobrej decyzji związanej z jej przyszłością. Do tej pory niczym pozytywnym nas niestety nie zaskoczyła.
Dotychczasowe wskaźniki McCants w Liderze to 5 punktów, 5 zbiórek, 3 asysty i 1,5 przechwytu na mecz. Amerykanka miała co prawda trudny początek, bo jej team rywalizował z Energą Toruń i Lotosem Gdynia, czyli dwoma drużynami z podium poprzedniego sezonu, ale na to, żeby pozostać w drużynie na dłużej, będzie musiała mocno popracować w kolejnych meczach.