Widzewianki wyszły na parkiet bardzo zmobilizowane. To była dla nich pierwsza okazja, aby zaprezentować się swoim kibicom, choć inauguracyjny mecz grały przecież w Łodzi. Fani Widzewa nie zostali jednak wpuszczeni na derbowy pojedynek i dopiero teraz głośno dziękowali swoim ulubienicom za wygrane spotkanie z ŁKS-em.
Choć faworytkami były torunianki, to lepiej w mecz weszły gospodynie. Po udanych akcjach Anny Tondel i Joanny Szymczak-Górzyńskiej, objęły one prowadzenie 9:4, co jeszcze bardziej "podkręcało" kibiców, którzy stworzyli bardzo dobrą atmosferę. Z biegiem czasu pojedynek się wyrównał, a w pierwszej kwarcie żadna z drużyn nie osiągnęła znaczącej przewagi. Stało się to dopiero na początku drugiej odsłony. Torunianki zagrały w obronie strefą, z którą zupełnie nie radziły sobie podopieczne Miodraga Gajicia. Przez 6 minut zdobyły one zaledwie 2 punkty, podczas gdy rywalki 15 i wydawało się, że mecz już się powoli rozstrzyga. Nic jednak bardziej mylnego. Jeszcze przed przerwą Widzewianki zwarły szyki i odrobiły większość strat, schodząc do szatni przy wyniku 34:38.
Wyrównana walka toczyła się aż do 35. minuty, kiedy to Widzew po raz ostatni prowadził. W decydujących momentach wzięło jednak górę doświadczenie podopiecznych Elmedina Omanicia. Czterokrotnie za 3 punkty trafiła Micaela Cocks, znakomicie piłki rozrzucała koleżankom Agata Gajda, dopingowana z trybun przez swoją mamę (pochodzi z podłódzkich Pabianic), na co nie znalazły recepty gospodynie i przegrały ten mecz 9 punktami 73:82.
Widzew Łódź - Energa Toruń 73:82 (19:18, 15:20, 25:20, 14:24)
Widzew: Kenig 17, Tondel 11, Żytomirska 10, Szymczak-Górzyńska 10, Trojanowska 9, Pawlak 9, Kotonowicz 7, Chomicka 0, Jaroszewicz 0, Gołumbiewska 0.
Energa: Gajda 19, Cocks 19, Perostiyska 16, Mazić 12, Małaszewska 6, Tłuma 4, Ratajczak 3, Radwan 3, Gulak-Lipka 0.
Sędziowali: Szczerba i Kamińska.