Torey Thomas: Już w weekend zaczniemy serię

Po trzech kolejkach PGE Turów Zgorzelec ma na swoim koncie tylko jeden wygrany mecz - u siebie z Anwilem Włocławek. To jednak zbyt mało by fani tego klubu mogli chodzić z podniesionym czołem. Zespół gra słabo i w niczym nie przypomina ekipy, która imponowała w trakcie okresu przygotowawczego. Torey Thomas, rozgrywający zespołu, część odpowiedzialności bierze na swoje barki i zapowiada, że w kolejnych spotkaniach zrobi wszystko by wyprowadzić ekipę z końca tabeli.

Przed rozpoczęciem sezonu PGE Turów Zgorzelec prezentował się znakomicie. Wydawało się, że trener Jacek Winnicki idealnie dobrał zawodników do swojego pomysłu na koszykówkę - wszak przygraniczna ekipa w kapitalnym stylu zwyciężyła w silnie obsadzonym turnieju Kasztelan Basketball Cup, dobrze radziła sobie w imprezie zorganizowanej we Wrocławiu, a także imponowała w meczach sparingowych z niżej notowanymi rywalami z Czech czy Słowacji.

Choć w zespole nie było żadnych gwiazd, takich jak chociażby Michael Wright, który barwy klubu przywdziewał w poprzednich rozgrywkach, drużyna radziła sobie bardzo dobrze, bo stanowiła dobrze rozumiejący się kolektyw napędzany przez kreatywnego rozgrywającego jakim okazał się być Torey Thomas. Amerykanin przybył do Polski z Holandii, gdzie notował średnio 16,5 punktu, 6,8 asysty i 5,9 zbiórki (pomimo tylko 180 cm wzrostu) i już w pierwszych meczach kontrolnych potwierdził wszystkie swoje walory.

Wraz z nadejściem sezonu 2010/2011 wszystko się jednak zmieniło. Turów najpierw przegrał z Energą Czarnymi Słupsk na wyjeździe, a dwa tygodnie później uległ u siebie Polonii Warszawa. W międzyczasie co prawda wygrał z Anwilem Włocławek, lecz zwycięstwo to nie przysłoniło faktu, że zgorzelczanie w niczym nie przypominają zespołu sprzed kilku tygodni. - W okresie przygotowawczym byliśmy w gazie. Graliśmy sporo spotkań i złapaliśmy dobry rytm. Jak rozpoczął się sezon, jeden mecz w tygodniu nieco przygasił nasz entuzjazm i to negatywnie wpłynęło na naszą formę - tłumaczy Thomas.

25-letni playmaker nie uważa jednak, by tylko kwestia mniejszej ilości meczów była przyczyną, dla której Turów zajmuje na chwilę obecną przedostatnie miejsce w tabeli. Gorsza jest tylko Polpharma Starogard Gdański, która nie wygrała ani razu. - Coś niedobrego stało się z naszą obroną. W meczach sparingowych było z nią wszystko w porządku, była tym, dzięki czemu wygrywaliśmy pojedynek za pojedynkiem. W lidze jednak nie potrafiliśmy zaprezentować się równie dobrze, choć na treningach sporo uwagi poświęcamy na ten element - analizuje koszykarz przyczyny aktualnej sytuacji i trafia w sedno - w trzech dotychczasowych spotkaniach ekipa ze Zgorzelca traciła średnio 81 punktów. Przed sezonem licznik ten nie przekroczył bariery 70...

Dla rozgrywającego Turowa każda porażka to również efekt zbyt małej koncentracji i determinacji. - Mam wrażenie, że w każdym z tych meczów ligowych walczyliśmy do samego końca. Jednakże równocześnie zastanawiam się czy naprawdę z maksymalną determinacją... I czy byliśmy skupieni przez 40 minut. Wydaje mi się, że nie - mówi Thomas, kontynuując po chwili swój wątek. - Gdybyś przed sezonem powiedział mi, że na trzy mecze wygramy tylko jeden, pewnie bym nie uwierzył. To wszystko da się jednak nadrobić. Jeśli w każdym kolejnym spotkaniu będziemy grać z wolą walki, agresywnością, determinacją, motywacją i koncentracją, wówczas szybko poprawimy obecny bilans na dużo korzystniejszy. Spróbujemy zacząć już w najbliższy weekend - zawodnik odzyskuje wiarę we własny klub.

W sobotę podopieczni trenera Winnickiego podejmą u siebie w hali AZS Koszalin. Drużyna z Pomorza przez długi czas znajdowała się w dołku, lecz po zmianie szkoleniowca wyraźnie odżyła i z pewnością będzie groźnym rywalem. Zresztą, jak podkreśla rozgrywający Turowa, w Tauron Basket Lidze nie ma łatwych przeciwników. - Każdy zespół ma swój potencjał, ma umiejętności i chce wygrywać. To czyni ligę bardzo wyrównaną, gdzie nie ma większych faworytów. My się jednak nikogo nie boimy i liczymy, że w sobotę rozpoczniemy dobrą serię - dodaje Amerykanin, a zapytany co będzie kluczowe dla losów rywalizacji, odpowiada bez wahania. - Musimy poprawić skuteczność, dobrze zastawiać tablicę i zatrzymać ich najlepszych strzelców. Wtedy wygramy.

Co ciekawe, po ostatnich porażkach koszykarz ma również wiele pretensji do samego siebie. - Jestem silnikiem i mózgiem tej drużyny, więc powinienem być również odpowiedzialny za wszystkie złe rzeczy, które nam się przytrafiają. Uważam, że w meczu z Polonią zagrałem dużo poniżej swoich możliwości - zaskakuje Thomas, wszak spotkanie to zakończył z dorobkiem 20 punktów, sześciu zbiórek i sześciu asyst, lecz po chwili spieszy z wyjaśnieniem - Chodzi mi o obronę. Nie zrobiłem nic pożytecznego w tym elemencie, a wręcz dopuściłem by rozgrywającym Polonii grało się łatwo. To się więcej nie powtórzy.

W sobotę Thomasa czeka konfrontacja z najlepszym podającym ligi, Igorem Miliciciem, który w poprzedni weekend rozdał 13 asyst przeciwko... Polonii Warszawa. Turów wówczas pauzował, gdyż o przełożenie meczu poprosili gracze Asseco Prokomu Gdynia. - To nie moja sprawa, że mecz się nie odbył. Odbędzie się kiedy indziej, taki jest terminarz i nie ma o czym dyskutować czy to fair play czy nie. Co zaś się tyczy Milicicia, powiedziałem już, że będziemy chcieli zastopować najlepszych graczy koszalińskiej drużyny. On z pewnością jest jednym z nich - kończy swoją wypowiedź 25-letni koszykarz.

Źródło artykułu: