Euroliga: Mistrz Polski na dnie!

Koszykarze mistrza Polski Asseco Prokom Gdynia doznali czwartej porażki w Eurolidze. Tym razem podopieczni Tomasa Pacesasa nie sprostali we własnej hali Partizanowi Belgrad, ubiegłorocznemu uczestnikowi Final Four tych elitarnych rozgrywek. W przeciągu całego spotkania wynik oscylował wokół remisu, ale w końcówce więcej opanowania było po stronie przyjezdnych.

- Zrobimy wszystko, aby odnieść pierwsze zwycięstwo i dalej liczyć się o awans do Top 16 - mówił przed meczem Tomas Pacesas, szkoleniowiec mistrzów Polski. Mistrzów, którzy w dotychczasowych trzech spotkaniach schodzili z parkietu jako przegrani. Żeby marzyć o przetrwaniu w walce o awans do kolejnego etapu.

Początek spotkania należał jednak do teamu z Bałkanów, którzy po skutecznych akcjach Dragana Milosavljevicia objęli prowadzenie 10:4. Szybki czas dla Pacesasa oraz wprowadzenie na parkiet Bobby Browna oraz Daniela Ewinga spowodowały, że Asseco Prokom wrócił do gry. Dodatkowo solidnie grał Ratko Varda, który jest wychowankiem klubu z Belgradu.

Po pierwszej kwarcie straty gdynian wynosiły punkt, ale to szybko zostało zniwelowane przez Ronni Burrella. Gdy wydawało się, że mistrzowie Polski załapali właściwy rytm gry, kilka indywidualnych akcji wprowadziło chaos do gry Asseco Prokomu. Fakt ten wykorzystali bezwzględnie rywale. Gdynianie przez 3 minuty nie potrafili zdobyć punktów, a podopieczni Vlade Jovanovicia prowadzili 37:31.

Przerwa nieźle wpłynęła na gdynian, którzy szybko po przerwie objęli prowadzenie 40:39. Wtedy kolejny raz jednak Asseco Prokom stanęło w miejscu. 8 punktów z rzędu ekipy z Partizanu wprowadziło wielki niepokój. Kolejna przerwa dla Pacesasa i kolejne przebudzenie jego podopiecznych, którzy po trójce Browna doprowadzili do remisu. Na ostatnią część spotkania jego podopieczni wychodzili jednak tracąc do rywala jedno oczko.

Decydująca kwarta dostarczyła kibicom niesamowitych emocji, gdyż po kolejnej skutecznej akcji Browna w 37 minucie było 58:58. Niestety dla fanów Asseco Prokom, ich pupile w tym sezonie stanęli. Wynik próbował ratować jeszcze Varda, który zmniejszył straty swojego zespołu do trzech oczek na nieco ponad minutę przed końcem. Niestety późniejsze straty kolejno Browna i Ewinga sprawiły, że ekipa z Trójmiasta doznała czwartej kolejnej porażki w tegorocznej edycji Euroligi.

- Musimy być przygotowani na ciężką walkę do ostatniej minuty meczu - twierdził przed meczem Pacesas i co do tego się nie pomylił. Niestety decydująca 40 minuta spotkania nie należała do jego zespołu. W Asseco Prokomie widać brak zgrania, brak gry zespołowej. Niestety w takiej grze wyraźnie widać brak Qyntela Woodsa, który był wykorzystywany w decydujących momentach na zasadzie"jak trwogo, to do Boga". Woods zazwyczaj wiedział jak wykończyć decydujące akcje, a w meczu z Partizanem zabrakło tego i Brownowi, i Ewingowi.

Wśród triumfatorów brylowali James Gist oraz Nathan Jawai. Co ważniejsze, nad grą Partizana, czwartej drużyny ostatniej edycji Euroligi, czuwał Oliver Lafayette, który rozdał w tym meczu 6 asyst.

Sytuacja mistrzów Polski w grupie A stała się wręcz dramatyczna, gdyż po czterech kolejkach spotkań gdynianie nie mają na swoim koncie żadnej wygranej i tracą do najbliższego rywala 2 punkty.

Asseco Prokom Gdynia - Partizan Belgrad

62:69

(18:20, 18:19, 15:13, 11:17)

Asseco Prokom: Bobby Brown 16, Ratko Varda 14, Daniel Ewing 10, Ronnie Burrell 6, J.R. Giddens 5, Jan Hendrik Jagla 4, Adam Hrycaniuk 4, Mike Wilks 2, Piotr Szczotka 1, Filip Widenow 0, Adam Łapeta 0

Partizan: James Gist 16, Nathan Jawai 15, Rasko Katic 10, Dusan Kecman 9, Dragan Milosavljevic 7, Jan Vesely 5, Branislav Djekic 3, Jaka Klobucar 3, Oliver Lafayette 1, Vladimir Lucic 0, Petar Bozic 0

Źródło artykułu: