Druga połowa niemocy - relacja z meczu Anwil Włocławek - Alba Berlin

Anwil Włocławek dwa lata czekał na mecz na arenie międzynarodowej, lecz akurat wtorkowego spotkania nie będzie wspominał miło. Do Hali Mistrzów przybyła bowiem Alba Berlin i po czterdziestu minutach to ona cieszyła się ze zdobycia dwóch punktów. Podopieczni Igora Griszczuka rozegrali świetną pierwsza połowę, lecz w drugiej górę wzięło doświadczenie niemieckiego zespołu. Alba pokonała Anwil 86:74.

W tym artykule dowiesz się o:

Trener Igor Griszczuk zaskoczył ustawieniem, gdyż do pierwszej piątki desygnował Chrisa Thomasa, choć do tej pory niepodważalną rolę podstawowego playmakera miał D.J. Thompson. Amerykanin szybko odwdzięczył się dobrą grą - faulowany, wykorzystał dwa wolne i aż czterokrotnie otworzył drogę do kosza swoim partnerom. Dzięki temu z dystansu trafili kolejno Andrzej Pluta oraz Nikola Jovanović, a Anwil prowadził w połowie pierwszej kwarty 16:11.

O ile jednak włocławianie nie mieli żadnych problemów w ataku, gdyż pod koniec kwarty drugą trojkę dorzucił Jovanović, o tyle mieli kłopoty w defensywie. Pod koszami rządził i dzielił Derrick Allen, a na obwodzie wiele krzywdy gospodarzom wyrządził Julius Jenkins i po dziesięciu minutach Anwil wygrywał tylko 26:22.

Szkoleniowiec gości, Luka Pavicević był wyraźnie poirytowany tym, że jego podopieczni stracili aż 26 oczek w pierwszej odsłonie i przed drugą kwartą wymienił większość ze swoich podopiecznych, w kolejnych minutach kontynuując rotację. W drugiej kwarcie nie było już zatem na ławce rezerwowych Alby żadnego zawodnika, który nie wszedłby na parkiet. Serbski trener tym samym chciał zwiększyć intensywność gry i wzmocnić defensywę swojego zespołu, lecz włocławianie nadal imponowali w ataku. Sześć oczek spod kosza zdobył Eric Hicks, a trzecią trojkę przymierzył Jovanović i było 37:28 dla Anwilu.

- Wyszliśmy na to spotkanie z dobrym nastawieniem, graliśmy na początku z wielką energią oraz intensywnością i dzięki temu wygrywaliśmy - powiedział Paul Miller. W połowie kwarty na parkiecie pojawił się jednak Bryce Taylor, który od razu wniósł sporo ożywienia w poczynania gości. Amerykanin dwukrotnie skutecznie penetrował, a w kolejnej akcji trafił z dystansu i Alba zmniejszyła straty do straty do dwóch oczek 39:37. Ostatecznie po dwóch kwartach miejscowi wygrywali 44:39 dzięki skutecznej postawie Dardana Berishy. - W pierwszej i drugiej kwarcie zagraliśmy bardzo, bardzo słabo. Rywal wykorzystał naszą słabą obronę i wielokrotnie punktował z czystych pozycji. Krótko mówiąc - oni ustawili sobie ten mecz, tak jak chcieli. W drugiej połowie to jednak my graliśmy o wiele, wiele lepiej - opowiadał Tadija Dragicević.

Po zmianie stron ujawniły się jednak wszystkie zmory Anwilu z wcześniejszych spotkań. Gospodarze zupełnie stanęli w ataku, jakby nie wiedząc co mają zagrać i kosz dopiero po czterech minutach odczarował Jovanović. Większe problemy podopieczni trenera Griszczuka mieli jednak w defensywie. Goście z Niemiec nie utrudniali sobie życia skomplikowanymi akcjami i często grając proste zagrania typu pick and roll, stopniowo odrabiali straty, a gdy już to stało się faktem - budowali swoją przewagę.

Cztery oczka z rzędu zdobył bowiem Allen, dwiema trójkami popisał się Sven Schultze i w połowie trzeciej kwarty zrobiło się 57:49 dla Berlińczyków - "Albatrosy" wygrały więc początkowy fragment tej odsłony aż 18:5. Nadzieje Anwilu odżyły co prawda gdy za trzy przymierzył Tomasz Celej, lecz akcja dwa plus jeden Immanuela McElroya ponownie dała chwilę oddechu Albie (64:54). Dwa rzuty dystansowe (Marko Marinovicia i Schultze) z kolei dobiły włocławian pod koniec trzeciej kwarty - Niemcy prowadzili bowiem aż 70:58! - W trzeciej kwarcie gdy na samym początku rywal szybko rzucił siedem oczek, chcieliśmy bardzo szybko odrobić tą przewagę, ale wówczas popełnialiśmy straty i rywal odskakiwał coraz bardziej - tłumaczył Griszczuk.

W czwartej odsłonie kilkukrotnie wydawało się jednak, że Anwil może wrócić do gry - trzy oczka rzucił znowu Celej, pod koszem aktywny był Miller, lecz to wszystko za mało. Alba bowiem w dalszym ciągu zdobywała punkty bardzo prostymi środkami jak akcje dwójkowe czy rozrzucenia piłki po rogach, skąd punktowali skrzydłowi - w ten sposób sześć punktów w przeciągu minuty uzyskał Hollis Price i na pięć minut przed końcem przyjezdni wygrywali 77:66. Po punktach Thomasa i Millera włocławianie zmniejszyli jeszcze straty do sześciu oczek (79:73), lecz potem trzy straty z rzędu popełnił ten pierwszy i marzenia o zwycięstwie gospodarzy prysły jak bańka mydlana.

- Myślę, że w tym roku Alba ma lepszy zespół od Anwilu i w oczywisty sposób byliśmy dzisiaj faworytem. Ogólnie jednak rzecz biorąc Włocławek to bardzo solidny teren i Anwil jako zespół, z trenerem Igorem Griszczukem na ławce, ma potencjał by wygrywać z lepszymi, dlatego uważam, że dzisiaj wygraliśmy bardzo ważny mecz. W pewnych momentach było ciężko, wielokrotnie musieliśmy udowadniać swoją wyższość nad rywalem, ale ostatecznie to nam się udało i za to muszę pochwalić swoich koszykarzy - wyznał na konferencji prasowej trener Pavicević.

Anwil Włocławek - Alba Berlin 74:86 (26:22, 18:17, 14:31, 16:16)

Anwil: Jovanović 20, Miller 16, Thomas 14, Pluta 12, Hicks 6, Celej 3, Berisha 2, Majewski 1, Modrić 0, Thompson 0

Alba: McElroy 20, Allen 13, Schultze 11, Taylor 11, Price 7, Jenkins 7, Dragicević 6, Marinović 5, Idbihi 4, Femerling 2, Staiger 0

Źródło artykułu: