Jest światełko w tunelu - relacja z meczu Anwil Włocławek - Siarka Tarnobrzeg

Anwil Włocławek był typowany na zwycięzcę rywalizacji z Siarką Tarnobrzeg i ostatecznie zagrał tak, jak przystało na faworyta - pewnie, skutecznie oraz miarkując siły. Podopieczni Igora Griszczuka pokonali swoich rywali 75:60 i tym samym przerwali serię dwóch porażek ligowych z rzędu. Bardzo dobry mecz rozegrał podkoszowy duet Nikola Jovanović - Paul Miller.

Przed rozpoczęciem spotkania trener Zbigniew Pyszniak zapowiadał, że jego podopieczni zrobią wszystko, by pokonać Anwil we Włocławku, chcąc wykorzystać przy tym fakt, że aktualny wicemistrz Polski nie wygrał dwóch ostatnich meczów lidze. Początek meczu nie zwiastował jednak łatwej przeprawy dla gości, wszak gospodarze zaczęli pierwsze minuty z impetem. Najpierw idealnie podanie Chrisa Thomasa wykorzystał Paul Miller, a chwilę później swoim firmowym rzutem z dystansu popisał się Andrzej Pluta.

Przyjezdni wyglądali jak, gdyby nie mieli pomysłu na rozpędzonych włocławian, tym bardziej, że swoją klepkę w ataku odnalazł Nikola Jovanović. Serb jak zwykle był szalenie efektywny i już po dziesięciu minutach miał na swoim koncie 11 punktów, a Anwil prowadził 25:14. - Momentami wydawało się, że wszystko jest jak trzeba, ale tylko momentami. W większości przypadków to było tak, że pewne rzeczy ustalamy, a na parkiecie i tak dzieją się inne. Już na początku meczu, gdy mieliśmy uważać na zasłonach i przekazywać sobie przeciwników, nic z tych założeń nie wyszło i straciliśmy z marszu kilkanaście oczek - mówił Pyszniak.

Szkoleniowiec tarnobrzeżan miał również wiele pretensji do swoich rozgrywających - Bartosz Krupa szybko popełnił trzy straty, a Stanley Pringle był skupiony raczej na zdobywaniu punktów, niż kreowaniu akcji partnerom. Zatem już od drugiej kwarty piłkę w swoich rękach najczęściej dzierżył Michael Deloach i jak się okazało, była to słuszna decyzja. Filigranowy Amerykanin raz za razem zdobywał punkty po dynamicznych wjazdach na kosz, i choć Anwil prowadził w pewnym momencie już 31:18, po dwóch kwartach na tablicy wyników widniał rezultat 41:35. Duża w tym również zasługa Marka Miszczuka, którzy do przerwy rzucił 11 oczek.

Druga połowa rozpoczęła się nietypowo. Już po gwizdku oznajmującym koniec pierwszej połowy wspomniany Miszczuk faulował niesportowo Stipe Modricia, więc na początku trzeciej kwarty Chorwat rzucał wolne. Choć trafił tylko raz, w dwóch kolejnych akcjach najszybciej pobiegł do kontry i Anwil momentalnie wyszedł na jedenastopunktowe prowadzenie, 46:35. - To, że wyszedłem na parkiet w trzeciej kwarcie zaraz od samego początku, dało mi jakąś pozytywną energię. Od razu poczułem się pewniej, choć oczywiście do ideału jeszcze daleka droga. Z drugiej strony grało mi się jednak o wiele lepiej, niż jeszcze kilka tygodni temu - przyznawał skrzydłowy.

Ogółem to jednak cały zespół włocławian prezentował się skutecznie w tej części meczu i zdecydowanie lepiej, niż jeszcze kilka tygodni temu. Dobrze tempo gry kontrolował Chris Thomas, notując przy tym asystę za asystą, a z jego podań korzystał głównie Miller, który zdobył osiem oczek, pięć dodał Jovanović i Anwil prowadził po trzydziestu minutach 60:49. Przewaga włocławian byłaby zdecydowanie wyższa, gdyby nie Miszczuk, który w końcówce przymierzył z dystansu i spod kosza.

W pierwszej akcji decydującej kwarty indywidualną akcją w ataku popisał się Louis Truscott. Osamotniony w podkoszowej walce, Amerykanin nie był jednak w stanie na dłuższą metę rywalizować skutecznie z czwórką wysokich Anwilu i choć dwoił się i troił, w defensywie był bezradny. Jovanović ogrywał go sprytem i boiskowym cwaniactwem i z parkietu zszedł już w 35. minucie meczu mając na swoim koncie 23 punkty, zaś Miller dzięki swojej szybkości i motoryce otarł się o double-double - 14 oczek i dziewięć zbiórek.

Dobre zawody rozegrał również Dardan Berisha, który po serii bezproduktywnych meczów w swoim wykonaniu, wreszcie przełamał strzelecką niemocy i zakończył starcie z dorobkiem 12 oczek. To właśnie młody Kosowianin z polskim paszportem napędzał grę Anwilu pod koniec spotkania. Po każdej udanej zbiórce w obronie, brał piłkę w swoje ręce i pędząc na kosz, zdobywał punkty lub podawał do lepiej ustawionych partnerom. Niestety w większości przypadków próby te kończyły się niecelnymi rzutami i stąd tylko jedna asysta.

- Chłopaki zagrali dzisiaj zespołowo, bardzo dobrze w ataku, może jedynie poza skutecznością za trzy, bo oddaliśmy aż 24 rzuty a trafiliśmy tylko pięć, ale ogólnie szukali się na boisku i chcieli grać kolektywnie. To jest to, czego je chcę w tym zespole - wyznał po ostatniej syrenie trener Griszczuk. Jego vis-a-vis na ławce Siarki stwierdził z kolei - Wierzyłem, że jeśli zagramy mądry basket, nie pójdziemy z rywalem na wymianę ciosów, nie będziemy popełniać głupich strat, to wówczas będziemy w stanie podjąć równorzędną walkę. Mam wrażenie, że przegraliśmy to spotkanie na własne życzenie.

Anwil Włocławek - Siarka Tarnobrzeg 75:60 (25:14, 16:21, 19:14, 15:11)

Anwil: Jovanović 23, Miller 14, Berisha 12, Pluta 8, Hicks 6, Modrić 5, Thompson 3, Majewski 2, Thomas 2, Celej 0

Siarka: Miszczuk 18, Deloach 12, Pringle 11, Truscott 9, Krupa 5, Wall 5, Baran 0

Komentarze (0)