Na starcie karty rozdawali Polacy. Kamil Chanas i Tomasz Cielebąk rozpoczęli fantastycznie. Ten pierwszy po dłuższym czasie zawitał do wyjściowego składu SKS, decyzja była co najmniej słuszna. Bo kto by się spodziewał, że ten duet, wprawdzie mający spore możliwości, eksploduje i przez pewien czas będzie nadawać ton rywalizacji. Dzięki nim Polpharma nie miała najmniejszych trudności z zatrzymaniem gospodarzy, do świetnej gry w ofensywie dołożono bowiem przyzwoitą defensywę, co przyniosło efekty. Właściwie już w pierwszej kwarcie rozstrzygnęły się losy tego spotkania, w pewnym stopniu to pokłosie fatalnej gry gospodarzy, którzy nie mieli atutów, zawodził nawet Ted Scott.
Jeśli ktoś liczył, że Czarodzieje z Wydm szybko się otrząsną, wyjdą z opresji, co zdarzało im się już w tym sezonie, to mocno się rozczarował. Choć dominacja starogardzian nie była już tak gigantyczna, to w żadnym wypadku nie można mówić o dobrej postawie podopiecznych Dariusza Szczubiała. Kołobrzeżanie oddawali mnóstwo rzutów z dystansu, trafił po wielkich mękach Tomasz Zabłocki. Większość swoich punktów Kotwica zdobywała jednak z bliskiej odległości - przebudził się Darrell Harris, wreszcie celnie rzucał Scott, lecz nadal daleko mu było do ideału. Tymczasem serbski szkoleniowiec desygnował na parkiet całkiem nową piątkę, która zagrała całkiem przyzwoicie, zwłaszcza Deonta Vaughn pozostawił dobre wrażenie, wszak uzbierał siedem punktów. Po pierwszej połowie brązowi medaliści wygrywali 44:25.
Mimo iż Kotwica uwielbia ofensywny basket, a Farmaceuci mogli sobie pozwolić na rozluźnienie szyków obronnych, wciąż oglądaliśmy rażącą nieskuteczność, z jedną różnicą - dotknęła ona również przyjezdnych. Monotematyczny basket Czarodziei z Wydm na niewiele się zdał - Zabłocki i Scott byli praktycznie jedynymi coś wnoszącymi opcjami w ataku, lecz nie na tyle mocnymi, żeby zmniejszyć deficyt. Starogardzianie nie musieli się więc wysilać w ataku, znajdowali się bowiem w komfortowej sytuacji. W trzeciej kwarcie przypomniał o sobie Chanas, który dorzucił w tym fragmencie siedem oczek. Już po 30 minutach potyczki Polpharma praktycznie mogła świętować kolejne zwycięstwo, pozostało tylko sukces przypieczętować, kontrolując przebieg wydarzeń w partii czwartej.
I tak też się stało. Kociewskie Diabły otworzyły drogę do kosza rywalowi, co raz po raz wykorzystywał fantastyczny Scott, autor ostatecznie 28 punktów w tym spotkaniu. Tyle tylko, że w pojedynkę o triumfie można jedynie pomarzyć. Drużyna ze stolicy Kociewia nie była wiele gorsza, bo również na dobrym poziomie grała w ataku, pierwsze skrzypce odgrywali tym razem Amerykanie, czyli Michael Hicks i Kirk Archibeque. Nad wyraz dobrze spisał się szczególnie ten drugi, który dotąd często zawodził, a w tym meczu uzbierał 9 oczek i zebrał z tablic aż 9 piłek, był więc o krok od swojego pierwszego double-double w Tauron Basket Lidze. Ostatecznie starcie w Kołobrzegu zakończyło się pewnym, przekonującym zwycięstwem gości, którzy pod wodzą Sretenovicia mają bilans 6-1, uwzględniając w tym konfrontacje w Pucharze Polski.
Kluczowa okazała się dobra postawa liderów Polpharmy. Aż czterech graczy przekroczyło 10 punktów, Archibeque był blisko tego osiągnięcia. Zespołowy atak, mnogość opcji - to wszytko odegrało w tej konfrontacji ogromną rolę.
Była to czwarta wygrana gości w tym sezonie, którzy po fatalnym starcie powoli pną się w górę w tabeli, wszak był to ich drugi ligowy triumf z rzędu. Natomiast Kotwica przegrała piąte spotkanie w TBL, ale pierwsze od trzech spotkań. Farmaceuci przerwali bowiem passę dwóch zwycięstw kołobrzeżan. W tabeli doszło póki co jedynie do kosmetycznych zmian, ale należy pamiętać, że nie wszystkie mecze zostały rozegrane, a dodatkowo kilka potyczek z Asseco Prokomem Gdynia zostało przełożonych na inny termin.
67:81
(10:28, 15:16, 12:16, 30:21)
Kotwica: Ted Scott 28, Tomasz Zabłocki 15, Darrell Harris 9, Sławomir Sikora 8, Anthony Fisher 5, Kenneth Henderson 2, Dawid Bręk 0, Marko Djuric 0, Michał Moralewicz 0, Michał Wołoszyn 0, Łukasz Diduszko 0.
Polpharma: Michael Hicks 15, Kamil Chanas 14, Tomasz Cielebąk 13, Deonta Vaughn 11, Kirk Archibeque 9, Brian Gilmore 7, Robert Skibniewski 6, Uros Mirkovic 4, Adam Metelski 2, Karol Szpyrka 0.