Agnieszka Makowska: Musiałybyśmy zagrać na 300 procent
Wisła Can Pack Kraków w sobotę odniosła planową wygraną nad INEĄ AZS Poznań, ale nie było to dla Białej Gwiazdy zadanie tak łatwe, na jakie wydawałoby się jeszcze przed rozpoczęciem tego pojedynku. Akademiczki zaprezentowały się bowiem bardzo pozytywnie. Największa w tym zasługa Elżbiety Mowlik oraz Agnieszki Makowskiej, które podeszły do tego pojedynku bez żadnego respektu dla utytułowanego rywala.
Krzysztof Kaczmarczyk
Skazywane na pożarcie poznanianki jeszcze w 29 minucie meczu remisowały w Krakowie z Wisłą Can Pack 56:56. Niestety dla nich, był to już ich ostatni kontakt z rywalem, który od tego momentu zaliczył serię 17 punktów z rzędu, czym zapewnił sobie wygraną w tym meczu, która była dziewiętnastą w całych rozgrywkach Ford Germaz Ekstraklasy.
- Dlaczego przegrałyśmy? Popełniłyśmy za dużo błędów w drugiej połowie co było chyba konsekwencją tego, że byłyśmy mocno zmęczone. Zabrakło po prostu sił - ocenia Agnieszka Makowska, autorka 14 punktów dla INEI AZS. - Wiadomo też, że my niestety nie mamy takich silnych podkoszowych, które nie mogły przeciwstawić się takim zawodniczkom Wisły, jak Leuczanka.
Białorusinka była jednym z katów poznańskiego zespołu, która w całym meczu uzbierała na swoim koncie 23 punkty i 6 zbiórek. Chinyere Ukoh czy Joanna Kędzia to zdecydowanie nie zawodniczki, które mogły przeciwstawić się Jelenie Leuczance w podkoszowej walce.