Różnica klas między zespołami ŁKS-u i Astorii Bydgoszcz była widoczna na parkiecie od pierwszej do ostatniej minuty. Już po zaledwie 150 sekundach, gospodarze prowadzili 12:2, a goście w tym czasie dwukrotnie wyrzucili piłkę w trybuny i nie mogli przeprowadzić jej przez linię środkową. W połowie pierwszej kwarty, na tablicy widniał wynik 22:7 i był to właściwie koniec prawdziwego meczu w hali przy al.Unii.
Z każdą kolejną minutą, rywalizacja przypominała bardziej sparing, trening, lub spotkanie pokazowe niż mecz I ligi, bowiem łodzianie właściwie bawili się koszykówką. Mogliśmy oglądać seryjne wręcz rzuty z dziwnych, nieprzygotowanych pozycji, "pajacyki" pod koszem czekającego na podanie Krzysztofa Morawca, albo taniec siadającego na ławce rezerwowych kapitana zespołu Piotra Trepki.
Podstawowym pytaniem, jakie zadawali sobie w sobotę kibice ŁKS-u było: "jak w Bydgoszczy, w pojedynku tych samych drużyn, mogła wygrać Astoria?" - i było ono zasadne, bowiem tego dnia różnica poziomu obu ekip była ogromna.
Jedynie druga kwarta zakończyła się wynikiem remisowym, co było głównie efektem wspomnianych już nieprzygotowanych rzutów i odpuszczenia w obronie w wykonaniu gospodarzy. Skupiali się oni przede wszystkim na efektownym zdobywaniu punktów, a trzeba przyznać, że brylowali w rzutach z dystansu, mając po 9 próbach trafienia zza linii 6,75, aż 67% skuteczności, a z bliższej odległości, nawet 80%.
W końcówce spotkania trener Piotr Zych dał pograć dublerom - punkty zdobywali m.in. 18-latkowie - Marcin Kuczmera i Dominik Binkowski, a jedynie własnej nieporadności i braku koncentracji ŁKS może "zawdzięczać", że nie przekroczył tego dnia granicy 100 "oczek".
ŁKS Sphinx Łódź - Astoria Bydgoszcz 91:55 (32:14, 16:16, 25:12, 18:13)
ŁKS Sphinx: Dłuski 18, Szczepaniak 12, Kalinowski 11, Salamonik 10, Trepka 9, Morawiec 9, Krajewski 8, Kenig 7, Kuczmera 5, Binkowski 2, Sulima 0.
Astoria: Szyttenholm 15, Laydych 8, Gliszczyński 7, Plebanek 6, Szopiński 6, Bierwagen 4, Paul 4, Robak 3, Trela 2, Gierszewski 0, Grzesiński 0.
Sędziowali: Bieńkowski, Wierzman i Szwadowski.