Wzięli sprawy we własne ręce - relacja z meczu Politechnika - Znicz Basket

W środowe popołudnie koszykarze Politechniki Warszawa zdecydowali o własnym losie. Dzięki wygranej nad Zniczem Basket nie tylko zapewnili sobie pierwsze miejsce na koniec sezonu zasadniczego, ale również poznali rywala, z którym przyjdzie im się zmierzyć w ćwierćfinale play-off pierwszej ligi.

Po 28 kolejkach Spójnia Stargard Szczeciński i Znicz Basket Pruszków miały tyle samo punktów. Przy takim rozstrzygnięciu na koniec sezonu zasadniczego stargardzka ekipa znalazłaby się wyżej w ligowej tabeli, gdyż ma lepszy bilans bezpośrednich spotkań. Spójnia przed konfrontacją Politechniki ze Zniczem Basket wygrała swój mecz, zmuszając pruszkowian do wywalczenia kompletu punktów. Mając możliwość wpłynięcia na ligową tabelę, koszykarze Politechniki zagrali jednak tak, jak przez cały sezon, czyli z myślą o wywalczeniu dwóch punktów. - My nie kalkulujemy, tylko idziemy obraną przez siebie drogą. Chcieliśmy wygrać sezon zasadniczy i tego dokonaliśmy, a z kim zagramy o półfinał, to niech już pokaże tabela - tłumaczył postawę zespołu kapitan Politechniki Leszek Karwowski. A trener Mladen Starcević dodał: - To nie jest cechą tego klubu. Skoro chcemy wygrać ligę i awansować do Tauron Basket Ligi, to musimy udowodnić, że na to zasługujemy. Skoro ósme miejsce wywalczyła sobie Spójnia, to z nią przyjdzie nam się zmierzyć - mówił opiekun stołecznego zespołu.

Bohaterem Politechniki został Jarosław Mokros, który nazywany jest człowiekiem od czarnej roboty. Mierzący 202 cm zawodnik w każdym spotkaniu mocno angażuje się w obronie, często na pograniczu faulu. Podobnie wygląda jego gra w ataku, gdzie skupia na sobie uwagę obrońców, ale najważniejszych rzutów nie wykonuje. Wobec braku Piotra Pamuły Mokros został jednak ważną opcją w ataku Politechniki. W starciu ze Zniczem Basket z tego zadania wywiązał się bardzo dobrze. Zdobył 8 z pierwszych 9 punktów dla swojego zespołu, prezentując dużą wszechstronność. Nie tylko rzucał z dystansu (4/7 za 3 w całym meczu), ale umiejętnie wbijał się pod kosz, wymuszając faule, oraz asekurował walkę podkoszowych na tablicach (w sumie 7 zbiórek). - Nie jest łatwo być Jarosławem Mokrosem. To ciężka robota - mówi Starcević. - Pięć lat temu, kiedy przyjechał do nas, był środkowym. Bardzo dużo z nim jednak pracowaliśmy, przestawiając go na pozycję skrzydłowego. Moim zdaniem jest to zawodnik z olbrzymimi możliwościami, który przy ciężkiej pracy może grać stać się ważnym zawodnikiem w PLK - dodaje trener Politechniki.

Mokros lubi prowokować. Jego wymowne spojrzenia, bądź gesty często wyprowadzają rywali z równowagi. - To nie jest zawodnik, który gra delikatnie. Zawsze walczył, często na granicy przepisów. To już w nim siedzi, taki jest jego charakter - wyjaśnia szkoleniowiec warszawian.

Derby Mazowsza wyraźnie ustawiła pierwsza kwarta, wygrana przez Politechnikę 18:12. Pruszkowianie kilkakrotnie próbowali odrabiać straty, ale po każdym ze zrywów tracili z reguły więcej punktów niż sami zdołali zdobyć. Widoczny był brak pierwszego rozgrywającego Znicza Basket Marka Szumełdy-Krzyckiego, który w powodu kontuzji stopy większość spotkania obejrzał leżąc obok ławki rezerwowych. Po przerwie na parkiecie nie pojawił się też skrzydłowy Przemysław Szymański (kontuzja kolana), a przez cały mecz z podkręconą nogą grał Michał Sokołowski. - Musiałem rotować mniejszą liczbą graczy, co w przypadku braku podstawowego rozgrywającego było sporym problemem. Oczywiście w składzie Politechniki też zabrakło dwóch istotnych graczy, ale oni mają dużo atutów, szczególnie pod koszem - wyjaśniał trener pruszkowian Michał Spychała. Dla niego mecz w Warszawie był podróżą sentymentalną. W Polonii 2011 pracował bowiem przez trzy lata, na co dzień współpracując z Mladenem Starceviciem. Obaj panowie dobrze wspominają ten okres, ale podczas spotkania sentymentów nie było. - Gdy zaczyna się mecz, przeszłość nie ma znaczenia. Każdy chce, aby wygrała jego drużyna, a wiedzę ze wspólnych rozmów i lat pracy wykorzystuje się przeciw drużynie rywali - tłumaczy trener Znicza Basket.

Bez względu na wynik ostatniego spotkania z Rosą Radom drużyna Politechniki zapewniła sobie pierwsze miejsce na koniec sezonu zasadniczego. Znicz Basket znalazł się na dziewiątym miejscu i według regulaminu rozgrywek powinien walczyć w play-outach. Nie wiadomo jednak, czy do nich przystąpi, gdyż ostatnia w lidze Victoria Górnik Wałbrzych obecnie jest zawieszona w rozgrywkach.

AZS Politechnika Warszawska - Znicz Basket Pruszków 80:69 (18:12, 22:16, 18:17, 22:24)

Punkty dla Politechniki: Mokros 21 (4), Ponitka 15 (1), Karwowski 14, Pietras 13, Wilczek 9 (1), Popiołek 5 (1), Pełka 3, Kolowca 0, Solanikow 0, Mata 0.

Punkty dla Znicza Basket: Misiewicz 17, Czubek 14 (4), Malewski 8, Weatherspoon 7, Sokołowski 7, Suliński 6 (1), Makander 6 (2), Fraś 4, Szymański 0.

Komentarze (0)