Koszykarze PGE Turowa staną w piątek (godz. 18) przed szansą dokonania wielkiej rzeczy. Mowa oczywiście o zdobyciu mistrzostwa kraju i jednocześnie przerwaniu siedmioletniej dominacji Asseco Prokomu Gdynia.
PGE Turów zaszokował całą koszykarską Polskę. Zgorzelczanie, którzy od swojego konkurenta dysponują blisko czterokrotnie niższym budżetem, są o krok od zdetronizowania siedmiokrotnego mistrza kraju i jednocześnie stałego uczestnika Euroligi! Zgorzelczanie w rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzą 3-2 i w piątek staną przed szansą odbioru złotych medali.
- Przed rozpoczęciem finałowej rywalizacji z Asseco Prokomem nikt nie dawał nam najmniejszych szans na zwycięstwo, tymczasem teraz brakuje nam tylko jednej wygranej do zdobycia mistrzostwa kraju - powiedział trener ekipy ze Zgorzelca Jacek Winnicki.
Dzięki ambicji, determinacji i ciężkiej pracy zarówno jemu, jak i asystentom w osobach Marcina Grygowicza i Edwarda Żaka udało się nawiązać do najpiękniejszych lat w historii PGE Turowa. W niej zespół ze Zgorzelca zdobył trzy srebrne medale, za każdym razem ulegając zespołowi trenera Tomasa Pacesasa: dwukrotnie 1-4 i raz 3-4.
W Zgorzelcu wszyscy zdają sobie jednak sprawę, że jeszcze nie są mistrzami. - To blisko, ale jednocześnie wciąż daleko, tym bardziej że gdynianie są bardzo dobrym zespołem. Od początku finałów byliśmy gotowi na twardą walkę. Nie inaczej będzie w piątek. Zrobimy wszystko, aby w piątek w Zgorzelcu zapewnić sobie mistrzostwo Polski - dodał Jacek Winnicki.
Przed meczem trener PGE Turowa będzie miał jednak spory problem. Nie dość, że urazu kostki nie wyleczył Marko Brkić, to ze składu wypadł Ivan Zigeranović.
Przypomnijmy, że w 18. minucie piątego meczu Serb został znokautowany przez Qyntela Woodsa, który uderzył zawodnika PGE Turowa łokciem w twarz. Arbitrzy nie dopatrzyli się w tej sytuacji przewinienia Amerykanina, a na dodatek pozwolili gospodarzom kontynuować grę, mimo że środkowy zespołu ze Zgorzelca dobre kilka sekund leżał na parkiecie. Po akcji gdynian Zigeranović został opatrzony przez masażystę Macieja Żmijewskiego, a następnie odwieziony do miejscowego szpitala. Pozostał w nim do środy, gdzie przed południem przeszedł zabieg.
- Ivan doznał wstrząśnienia siatkówki oka, ma złamany nos i rozciętą powiekę - powiedział prezes PGE Turowa Jan Michalski, który wraz z dyrektorem sportowym klubu Waldemarem Łuczakiem pozostał przy koszykarzu w Gdyni. Ciężkie zadanie czeka zatem Daniela Kickerta, Michała Gabińskiego i Roberta Tomaszka. Ten ostatni narzeka na uraz łokcia, a czterech spośród pięciu dotychczasowych finałowych potyczek nie dokończył z powodu pięciu przewinień.
Kto nie kupił biletu na mecz w poniedziałek, nie ma praktycznie szans, by dostać się do hali. Wejściówki, podobnie jak na poprzednie finałowe mecze, rozeszły się jak świeże bułeczki. Mimo wszystko warto jednak pojawić się przed halą, przed nią będzie bowiem ustawiony telebim. Oglądając mecz, będzie można zjeść kiełbaskę, wypić schłodzone napoje, a następnie świętować sukces wraz z zespołem. Jeśli oczywiście gospodarze wygrają. O to nie będzie jednak łatwo. - Zapewniam, że nie poddajemy się. Przegraliśmy co prawda bardzo ważne piąte spotkanie, ale wierzę, że zwyciężymy w piątek w Zgorzelcu i doprowadzimy do siódmego meczu w Gdyni - zapowiada rozgrywający Asseco Prokomu Krzysztof Szubarga.
Transmisja z szóstego meczu (początek o godz. 18) w TVP Sport, Radiu Wrocław i Muzycznym Radiu.