Bez żadnych kompleksów rozpoczęli to spotkanie koszykarze Kotwicy Kołobrzeg, którzy od razu postanowili wykorzystać swojego podkoszowego lidera, Darrella Harrisa. To głównie dzięki jego skutecznym akcjom gospodarze wyszli na prowadzenie 8:2. Goście długo szukali swoich pierwszych punktów. Po niespełna 4 minutach gry niemoc strzelecką zespołu ze Słupska przełamał Stanley Burrell, a kiedy podopieczni trenera Dainiusa Adomaitisa uszczelnili jeszcze szeregi obronne, szybko dogonili rywala. W końcówce po indywidualnych zagraniach Mantasa Cesnauskisa wyszli nawet na 4-punktowe prowadzenie.
Druga odsłona od początku do końca miały wyrównany charakter. Wśród miejscowych nadal skuteczny pod obręczami był Harris. Rozkręcił się również Łukasz Wichniarz. Świetnie poczynaniami swoich kolegów kierował natomiast Michał Kwiatkowski. Rywale z kolei jak zwykle mogli liczyć na Darnella Hinsona. Jedynym mankamentem gości ze Słupska były rzuty z dystansu. Warto zauważyć, że przez 20 minut gry Czarni nie trafili żadnej "trójki". Gospodarze jednak również nie byli w tym elemencie zbyt skuteczni. Finalnie po pierwszej połowie do szatni z minimalną przewagą schodzili koszykarze Kotwicy.
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Walka nadal toczyła się niemalże cios za cios. Goście za sprawą Hinsona wreszcie przełamali niemoc strzelecką z dystansu. Podopieczni trenera Adomaitisa robili wszystko, by odskoczyć nieco swoim rywalom. Kiedy tylko osiągali jednak kilka punktów przewagi, Kotwica niemal natychmiast skutecznie odpowiadała. Ponownie głównym dostarczycielem punktów w zespole gospodarzy w tym fragmencie gry był Harris, który ponadto wymuszał na rywalach sporą liczbę fauli. W drużynie przyjezdnych natomiast totalnie zawodził Paweł Kikowski. Na nieco ponad 5 minut do zakończenia kwarty zmuszony był on opuścić parkiet za 5 przewinień. Należy dodać przy tym, że zgromadził on je w zaledwie 9 minut! Przed decydująca partią na tablicy widniał rezultat 50:50.
Początek czwartej kwarty to popis żelaznej defensywy koszykarzy ze Słupska. Gospodarze długo nie potrafili skonstruować skutecznej akcji, a przy tym popełniali również masę strat. Kolejne akcje w ich wykonaniu były coraz bardziej nerwowe. Kotwica rozpaczliwie szukała punktów, ale brak pomysłu w ataku, a zwłaszcza nieprzemyślane zagrania Jessiego Sappa, nie mogły już odwrócić losów tego pojedynku. Goście natomiast choć nie grali olśniewająco, to jednak konsekwentnie powiększali przewagę nad rywalem. Podopieczni trenera Mrożka nie po raz pierwszy pokazali, że końcówki nie są ich domeną. Czarni nie mieli żadnych problemów, by pewnie dowieźć zwycięstwo do ostatniej syreny. Finalnie pokonali rywala 70:59.
- Przed meczem zakładaliśmy sobie, że musimy przede wszystkim męczyć rywala agresywną obroną. Z agresywnej defensywy przychodzi agresywny atak i to właśnie w tym spotkaniu pokazaliśmy - cieszył się po tym pojedynku trener Adomaitis.
Nie da się ukryć, że koszykarze Kotwicy po raz kolejny w tym sezonie nie wytrzymali presji. W głównej mierze o ich porażce zadecydowały fatalne decyzje w ataku w najważniejszych momentach meczu, a także spora liczba strat. Oba zespoły pochwalić należy natomiast za postawę w obronie. Skuteczniejsza jednak okazała się defensywa trenera Adomaitisa, który już niejednokrotnie w tym sezonie udowadniał, że potrafi znaleźć receptę, by uprzykrzyć życie czołowym strzelcom drużyny przeciwnej. - W czwartej kwarcie pod naciskiem rywali zabrakło nam wiary i dokładności. Przy takiej obronie należy grać mądrze, a nie walić głową w mur - powiedział po meczu szkoleniowiec gospodarzy.
Czarni choć nie zaprezentowali w tym starciu koszykówki na miarę zespołu aspirującego do medalu, to jednak zostali nagrodzeni za cierpliwą i konsekwentną postawę zarówno w obronie jak i ataku.
59:70
(14:18, 20:17, 16:15, 9:20)
Kotwica: Wichniarz 16, Harris 14, Brandwein 10, Sapp 9, Kwiatkowski 3, Djurić 3, Rduch 2, Kęsicki 2, Holmes 0, Diduszko 0.
Energa Czarni: Burrell 17, Hinson 16, Leończyk 13, Roszyk 8, Cesnauskis 8, Kikowski 3, Morrison 3, Weaver 2.