Bardzo ważne, wymęczone zwycięstwo radomian - relacja z meczu Rosa Radom - Polonia Przemyśl

W spotkaniu jedenastej kolejki pierwszej ligi koszykarze Rosy Radom pokonali przed własną publicznością MKS Budimpex Polonię Przemyśl 61:57. Tym zwycięstwem podopieczni Piotra Ignatowicza i Marka Łukomskiego przełamali impas i udowodnili, że nie zamierzają rezygnować z walki o najwyższe lokaty.

W tym artykule dowiesz się o:

Sobotni pojedynek nie stał na zbyt wysokim poziomie. Fajerwerków nie zobaczyliśmy ani z jednej, ani z drugiej strony. Mecz był bardzo nierówny, zwłaszcza w wykonaniu gospodarzy. Potwierdzenie tych słów można było znaleźć już w premierowej kwarcie, przez której pierwsze trzy i pół minuty radomianie nie potrafili zdobyć punktu. Tymczasem rywale mieli ich na koncie sześć. Później Rosa przebudziła się z chwilowego letargu, wygrywając tę część 14:11.

W kolejnej odsłonie radomianie zaprezentowali się z lepszej strony - powiększyli przewagę i po akcji za dwa "oczka" Tomasza Pisarczyka rezultat wynosił 23:16. Może niezbyt efektowna, ale spokojna i skuteczna gra podopiecznych Piotra Ignatowicza i Marka Łukomskiego pozwoliła utrzymać dość bezpieczną różnicę do końca tego fragmentu.

Niemoc w poczynaniach Rosy wróciła po powrocie na parkiet. Przez ponad połowę czasu gry w trzeciej kwarcie gospodarze zdołali zdobyć zaledwie cztery punkty. Tymczasem Polonia systematycznie odrabiała straty i po rzucie Michała Musijowskiego "zbliżyła się" na trzy punkty (34:31), więc o czas poprosił Piotr Ignatowicz. Jego podopieczni wygrywali przed ostatnią odsłoną 43:39.

Impas radomian trwał, natomiast Polonia grała konsekwentnie i po rzucie Pawła Pydycha prowadzenie gospodarzy "stopniało" do zaledwie dwóch "oczek" (49:47). Spotkanie przerwał szkoleniowiec Rosy, ale na niewiele to się zdało, gdyż notujące dobrą serię Przemyskie Niedźwiadki przegrywały tylko 50:51, dzięki celnemu trafieniu z dystansu Musijowskiego. Następnie był remis 52:52.

W szeregach gospodarzy żaden z zawodników nie chciał wziąć odpowiedzialności na swoje barki. Wszyscy bali się podjąć decyzję i zaryzykować. Ponadto nie do zatrzymania i przepchnięcia pod koszem był potężnie zbudowany Marek Miszczuk. W końcówce jednak ręka radomianom nie zadrżała. Często faulowani, wykorzystywali z "zimną krwią" rzuty osobiste. Paweł Wiekiera i Jakub Zalewski okazali się prawdziwymi "egzekutorami" w tym elemencie, choć w międzyczasie przyjezdni zanotowali bardzo kosztowną stratę, przy stanie 56:54. Piłkę dostał Hubert Mazur, który wcześniej trafił. Koledzy "szukali" go w tej sytuacji trochę niepotrzebnie, "na siłę". - Wcześniej rzucił celnie, więc chłopcy podali do niego. Niestety, tym razem nie wpadło. Taki jest sport - skomentował tę akcję Maciej Milan, opiekun gości.

- To zwycięstwo było nam bardzo potrzebne. Teraz trochę "zeszło" z nas ciśnienie - przyznał po zakończeniu zawodów Michał Nikiel, który zanotował największą liczbę zbiórek w tym spotkaniu. Z kolei Hubert Mazur nie mógł odżałować niewykorzystanej szansy na wygraną. - Musimy zdobywać punkty na wyjeździe i na to dzisiaj liczyliśmy. Niestety, nie udało się - powiedział.

Rosa Radom - MKS Budimpex Polonia Przemyśl 61:57 ( 14:11, 16:13, 13:15, 18:18 )

Rosa: Donigiewicz 16, Wiekiera 11 (1), Zalewski 8, Nikiel 7, Pisarczyk 6, Kosiński 6, Kardaś 5, Radke 2, Cetnar 0, Podkowiński 0.

Polonia:  Mikołajko 13, Miszczuk 11 (1), Mazur 11 (1), Musijowski 10 (2), Machowski 6 (2), Sołtysiak 4, Pydych 2, Bal 0 Przewrocki 0

Źródło artykułu: