Wszyscy w Gorzowie zdawali sobie sprawę z klasy rywala. Wisła to przecież mistrz Polski, a także niepokonany zespół w krajowej lidze. - Wiedziałyśmy z kim gramy. Faktycznie Wisła pokazała klasę - mówiła po meczu Katarzyna Dźwigalska, kapitan gorzowianek. Akademiczki jednak aż tak dużo punktów w rywalizacji z Białą Gwiazdą nie straciły. - Stracone sześćdziesiąt sześć punktów to nie jest tak naprawdę zły wynik, jak na tak klasowego rywala - dodała rozgrywająca AZS-u.
Podopieczne Dariusza Maciejewskiego już w pierwszych dwudziestu minutach do rywalek traciły osiemnaście punktów. Taka strata nie ułatwiała gorzowiankom gry, a na pewno przekrój gry gospodyń w pierwszej połowie nie wróżył lepszej postawy po przerwie. - Pierwszą połowę zdecydowanie przespałyśmy. W drugiej kwarcie zrobiło się już prawie dwadzieścia punktów różnicy i Wisła to kontrolowała - oceniła Dźwigalska. Gorzowianki po przerwie nieco poprawiły swoją grę, ale to było za mało na Wisłę Kraków. - Próbowałyśmy podjąć jeszcze walkę w drugiej połowie, skutecznie ale nie do końca, bo niestety przegrałyśmy - powiedziała kapitan KSSSE AZS.
Gorzowianki szczególnie w pierwszej połowie grały bardzo nieskutecznie. Traciły wiele piłek w ataku, a rzuty Akademiczek bardzo często mijały się z celem. Pierwszą połowę gospodynie zakończyły na około trzydziesto procentowej skuteczności. - Gra się na tyle, na ile przeciwnik pozwala. Wisła zagrała zdecydowanie i mocno w obronie w tym spotkaniu, a do tego agresywnie. Koszykarki przyjezdne nie dawały nam ani kawałka miejsca wolnego na parkiecie - tłumaczyła rozgrywająca gorzowskiego zespołu. Ta gra gorzowianki kosztowała wiele energii. - Wszystko bardzo ciężko musiałyśmy sobie same wypracować. Stąd też dużo sił straciłyśmy na same wypracowanie pozycji, a jeśli chodzi o oddanie rzutu to im człowiek bardziej zmęczony tym trudniej trafić i zmniejsza się skuteczność - wyjaśniła Katarzyna Dźwigalska.
Trener w przerwie podziałał motywująco na swoje koszykarki, ponieważ drugą połowę to właśnie gorzowianki wygrały. Sił i skuteczności wystarczyło jedynie na wyrównaną walkę w dwudziestu minutach, przewagi jednak nie udało się zmniejszyć. - Padło parę ostrych słów w szatni i myślę, że były one na miejscu. Naprawdę pierwsza połowa w naszym wykonaniu była bardzo słaba. W obronie i ataku brak koncentracji. Głupie straty, piłki prosto w ręce przeciwniczek, a to kończyło się łatwymi punktami Wisły - komentowała po meczu zawodniczka AZS-u. - Na pewno poskutkowały słowa trenera, ale przede wszystkim taktycznie się trochę poprawiłyśmy, niestety nie na tyle, żeby odnieść zwycięstwo - dodała z żalem Dźwigalska. - Myślę jednak, że nie było tak źle. Szkoda tej pierwszej połowy. Walczymy dalej - zakończyła kapitan KSSSE AZS PWSZ.