Pusto i nudno - relacja z meczu ŁKS Łódź - PGE Turów Zgorzelec

W czwartkowy wieczór w łódzkiej Atlas Arenie zabrakło i kibiców i emocji. Kolejną porażkę koszykarzy Łódzkiego Klubu Sportowego oglądało zaledwie około 100 fanów. Na parkiecie nie było wątpliwości, kto jest lepszy

Kolejne porażki, słaba gra i odejścia kolejnych zawodników - to wszystko nie zachęca kibiców do odwiedzania łódzkiej Atlas Areny. Koszykarze ŁKS-u słusznie zauważają jednak, że właśnie w takich momentach pomoc fanów byłaby im najbardziej potrzebna. W czwartek na trybunach pojawiła się zaledwie garstka widzów.

Zgodnie z przewidywaniami, czwartkowy mecz nie był zbyt interesujący. Od pierwszej do ostatniej minuty pewne było, że 2 punkty pojadą do Zgorzelca, a jedynym znakiem zapytania były rozmiary wygranej Turowa. ŁKS do meczu przystąpił bez Michała Krajewskiego, który przed kilkoma dniami zerwał więzadła rzepki i w tym sezonie już na parkiet nie wybiegnie. Nowym zawodnikiem klubu z al. Unii został natomiast Jarosław Zyskowski jr - syn obecnego trenera koszykarek ŁKS-u, noszącego to samo imię i nazwisko.

20-letni zawodnik, występujący dotychczas w Śląsku, niczym jednak nie zachwycił, a wyróżniał się głównie tym, że kilkakrotnie popełnił błąd kroków i spudłował z dość łatwych pozycji, co można zrzucić na karb nerwów, związanych z debiutem w nowych barwach i w nowej hali.

Goście przeważali w czwartek w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła. Rzutami za 3 punkty razili rywali Konrad Wysocki i Daniel Kickert, zaś pod koszami łodzianie nie mieli recepty na mierzącego 215 cm Johna Edwardsa. Z upływem minut, trener Jacek Winnicki mocno rotował składem, dając pograć wszystkim swoim zawodnikom. Po raz kolejny nie zrobił tego natomiast Piotr Zych, który znów nie dał szansy juniorom, z wyjątkiem wspomnianego już Zyskowskiego.

Nielicznych fanów z pewnego rodzaju letargu, jaki panował w hali, obudzili w drugiej połowie kilkakrotnie goście efektownymi akcjami. Podanie z autu nad kosz zakończył efektownym wsadem Dallas Lauderdale, a im bliżej było końcowej syreny, to gracze ze Zgorzelca coraz częściej przedkładali efektowność nad efektywność. Przewaga jednak cały czas rosła i choć po raz kolejny, wynik przez większość meczu nie był dla ŁKS-u tragiczny, ostatnia kwarta spowodowała, że znów w Atlas Arenie zanotowaliśmy pogrom i niemal 30-punktową różnicę.

Prawdopodobnie po raz ostatni (przynajmniej w najbliższym czasie) łodzianie zagrali w czwartek w Atlas Arenie. Po końcowej syrenie pracownicy klubu zdzierali z parkietu reklamy, gdyż następne mecze z ŁKS-em w roli gospodarza prawdopodobnie odbędą się w Hali Parkowej, gdzie podopieczni Piotra Zycha trenują na co dzień, a mecze ligowe dotychczas rozgrywały tam koszykarki Widzewa.

ŁKS Łódź - PGE Turów Zgorzelec 51:80 (12:22, 14:16, 17:21, 8:21)

ŁKS
: Salamonik 13, Sulima 10, Dłuski 8, Szczepaniak 8, Trepka 4, Bartoszewicz 3, Kenig 3, Zyskowski 2, Malesa 0, Kalinowski 0.

PGE Turów
: Wysocki 16, Kickert 14, Edwards 12, Gustas 9, Cel 7, Jackson 7, Mielczarek 5, Moore 4, Lauderdale 4, Chyliński 2, Jankowski 0.

Sędziowali
: Maliszewski, Czajka i Puchałka.

Komentarze (2)
avatar
QSalek
12.01.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
kibiców było ok 200, po meczu wracałem pustym 52. Gdzie Ruda? Rokicie? wstyd mi za tych co nie byli 
avatar
derek
12.01.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
czyli to oznacza, że ŁKS ma tylko garstkę kibiców,a reszta to frajerzy którzy przychodzili na pokaz