Już przed meczem z obozu Zastalu dochodziły głosy, że w Zgorzelcu goście poważnie myślą o sprawieniu niespodzianki. Zielonogórzanie od czasu powrotu do Tauron Basket Ligi z PGE Turowem jeszcze nie wygrali. Gościom swoją złą passę w konfrontacji z zespołem znad Nysy Łużyckiej nie tylko udało się przełamać, ale także uczynić to w świetnym stylu.
Od samego początku rywalizacji koszykarze trenera Mihailo Uvalina grali agresywnie, uważnie, a także skutecznie. Zielonogórzanie po pierwszej z siedmiu trójek Piotra Stelmacha w drugiej minucie gry prowadzili 5:2. Gracze ze Zgorzelca szybko jednak odrobili straty i wydawało się, że nie będą mieli kłopotów z przejęciem inicjatywy. Nic takiego jednak się nie stało. Kolejne siedem punktów z rzędu zdobył Piotr Stelmach i Zastal wygrywał już 16:8.
Gracze trenera Jacka Winnickiego wyraźnie przegrywali walkę pod własnym koszem (przyjezdni już w pierwszej kwarcie mieli sześć zbiórek w ataku), ale mimo tego za sprawą ambitnego Davida Jacksona i skutecznego Michała Chylińskiego zdołali odrobić większość strat i pierwszą kwartę przegrali tylko 16:18.
Drugi z wymienionych koszykarzy na początku drugiej kwarty zdobył pięć punktów, spod kosza trafił Daniel Kickert i gospodarze wygrywali już 21:18. To był ostatni dobry fragment gry zespołu ze Zgorzelca. Jeszcze w 14. minucie gospodarze ulegali tylko 27:28, ale później nie mieli wiele do powiedzenia. Zielonogórzanie opanowali nerwy i dzięki twardej obronie, a także skutecznej grze w ataku z niemal każdą kolejną akcją powiększali dystans. Gra PGE Turowa załamała się tuż przed przerwą. Ostatnie 45 sekund drugiej kwarty zielonogórzanie wygrali 8:0 (m.in. pięć punktów zdobył Kamil Chanas) i na przerwę schodzili na prowadzeniu 45:29.
Poza pierwszymi fragmentami trzeciej kwarty kiedy dwa razy z dystansu trafił Konrad Wysocki na parkiecie wciąż dopingował Zastal. Kibice gości, którzy licznie przyjechali do Zgorzelca przecierali oczy ze zdumienia, bo ich pupile kontrolowali przebieg meczu nawet gdy na ławce rezerwowych przebywał Walter Hodge. Portorykańczyka świetnie zastępował bowiem Filip Matczak, który nie tylko zdobywał punkty, ale także popisywał się efektownymi asystami. Po trzech kwartach zielonogórzanie wygrywali 72:53.
W czwartej kwarcie nic się nie zmieniło. Zastal utrzymywał blisko dwudziestopunktową przewagę i ostatecznie zwyciężył 91:73. - Powiem szczerze, że w swojej karierze nie udało mi się w jednym meczu trafić siedem razy z dystansu. Bardzo się cieszę z dobrego meczu, ale jeszcze bardziej z wygranej - powiedział bohater gości Piotr Stelmach, który dwa dni temu obchodził 28. urodziny. Skrzydłowy Zastalu zdobył 27 punktów, mimo że borykał się z przeziębieniem. - Już przed wyjściem na parkiet byliśmy mocno zdeterminowali i zmotywowani. Świetnie broniliśmy i z tego brały się dobre akcje w ofensywie. Punkty zdobywało dla nas wielu zawodników co tylko potwierdzało nasze nastawienie. Każdy kto wchodził na parkiet dołożył cegiełkę do sukcesu - dodał rzucający Zastalu Kamil Chanas.
- Chciałem przeprosić kibiców za to czego byli świadkami. W tym meczu Zastal pokazał waleczność i determinację. Nam tego zabrakło. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli zagrać podobnie w następnych kolejkach - skomentował trener PGE Turowa Jacek Winnicki.
PGE Turów Zgorzelec - Zastal Zielona Góra 73:91 (16:18, 13:27, 24:27, 20:19)
Turów: David Jackson 19, Konrad Wysocki 14, Michał Chyliński 14, Daniel Kickert 8, Giedrius Gustas 6, John Edwards 4, Aaron Cel 2, Dallas Lauderdale 2, Artur Mielczarek 4, Michał Jankowski 2, Ronald Moore 0.
Zastal: Piotr Stelmach 27, Marcin Sroka 18, Filip Matczak 11, Kamil Chanas 10, Kirk Archibeque 10, Uros Mirkovic 8, Walter Hodge 7, Marcin Chodkiewicz 0, Jakub Dłoniak 0.
ps. Dlaczego w Zgorzelcu nie gra Michał Gabiński ?? jakaś kontuzja ??