Katarzyna Krężel: Udowodniłyśmy, że jesteśmy w stanie dokonać naprawdę wiele

Adam Popek
Adam Popek

Reprezentantka Polski po ponad miesiącu przerwy spowodowanej kontuzją kostki powróciła do gry i już w piątkowym starciu w stolicy Czech zaliczyła kilkuminutowy występ. - Bardzo się cieszę, że trener dał mi szansę gry w tym spotkaniu. Osiąganiu korzystnych rezultatów zawsze towarzyszy radość, ale jeśli człowiek mógł w jakiś sposób się do nich przyczynić, to jest ona na pewno większa. Ja bez wątpienia odczuwam satysfakcję z wyczynu całej drużyny, ale też z mojego ponownego debiutu, który uważam można zaliczyć do udanych - z zadowoleniem mówi Krężel.

Jej radości nie ma się co dziwić. Uczucie bezsilności jakie w sporcie często towarzyszy wszelkim wymuszonym pauzom jest jednym z najgorszych jakie można zaznać, w związku z czym jego zażegnanie stanowi prawdziwą ulgę. -Zawsze w takich sytuacjach jest trudno. Generalnie rzecz biorąc jeśli nie można robić tego co się najbardziej kocha, to ból jest spory. Niemniej on mobilizował mnie do jak najszybszego powrotu, dlatego w trakcie rehabilitacji robiłam wszystko, by przebiegła ona w całości bez żadnych kłopotów - twierdzi 26 letnia zawodniczka i po chwili dodaje. - Ważne jest, iż mogę już bez kłopotów trenować razem z dziewczynami i co za tym idzie brać udział w konfrontacjach o stawkę.

Dla całego małopolskiego teamu pokonanie prażanek w fazie play off to spory sukces. Dzięki temu, znalazł się on wśród absolutnej czołówki Starego Kontynentu i wraz z końcem marca powalczy o najwyższe cele w Eurolidze. Zanim jednak do tego dojdzie, Białą Gwiazdę czeka bój na krajowym podwórku o Puchar Polski. - Mam nadzieję, że zeszłotygodniowy dwumecz zapoczątkował nowy etap w naszym wykonaniu, w którym forma kolektywu wreszcie zbliżona będzie do tego poziomu, jakiego by sobie wszyscy życzyli. Wiadomo, że dotąd różnie z tym bywało, zdarzały się mniejsze lub większe wahania, co nie mogło dawać powodów do optymizmu. Liczę zatem, iż nie zawiedziemy w tych najważniejszych dla nas partiach sezonu. W pojedynkach z USK udowodniłyśmy, że jesteśmy w stanie naprawdę wiele dokonać, więc nie widzę powodu dlaczego taki stan rzeczy miałby się nie utrzymać - analizuje polska skrzydłowa.

Aby w niedzielne popołudnie zagrać w wielkim finale, krakowianki najpierw będą musiały rozprawić się z niezwykle groźnym CCC Polkowice, który również ma apetyt na zwycięstwo. O tym, że dokonać tej sztuki nie będzie łatwo podopieczne trenera Jose Ignacio Hernandeza wiedzą doskonale, ponieważ w grudniowej konfrontacji na Dolnym Śląsku okazały się gorsze o sześć "oczek". - Bardzo chciałabym, abyśmy wyszły z tej potyczki zwycięsko. Od niej zależy bowiem, czy faktycznie dane nam będzie zagrać o "złoto". Obecnie czynimy wszystko, by jak najlepiej przygotować się do tej rywalizacji i myślę, że nie zawiedziemy - kończy koszykarka Wisły.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×