Oszukać przeznaczenie - przed meczem Anwil Włocławek - Zastal Zielona Góra

Zastal Zielona Góra ma wszystkie atuty w rękach w kontekście sobotniego starcia z Anwilem Włocławek. Podopieczni Mihajlo Uvalina wygrali w bardzo przekonywujący sposób dwa ostatnie spotkania, są obecnie na fali wznoszącej, a także mają dłuższą ławkę rezerwowych, bowiem włocławian trapią kontuzje. Na domiar złego fani włocławian zamierzają nie dopingować zespołu w trakcie meczu.

Z jednej strony w sobotę spotkają sąsiedzi z tabeli, bowiem zarówno Anwil Włocławek, jak i Zastal Zielona Góra mają identyczny bilans zwycięstw do porażek (17-9). Nie da się jednak nie zauważyć, że bardziej zadowoleni z tego stosunku są w Winnym Grodzie, niż na Kujawach: ekipa Mihailo Uvalina wygrała dwa ostatnie pojedynki, zaś Anwil dwukrotnie przegrał.

- Jesteśmy bardzo ambitni i chcemy wygrać każdy mecz. Nie ma dla nas jednak znaczenia to, że Anwil gra słabiej czy lepiej, bo w pierwszej kolejności patrzymy na siebie i na to, co sami prezentujemy - mówi jednak Kamil Chanas, rzucający Zastalu, który kilka lat temu przywdziewał barwy Anwilu, a jego słowa potwierdza minione zwycięstwo nad Asseco Prokomem Gdynia. Zielonogórzanie kompletnie nie przestraszyli się rywala, ani tego, że mierzą się z mistrzem Polski; wyszli na parkiet i po prostu pokonali przeciwnika różnicą 11 oczek, 79:68.

Zupełnie odmienne nastroje panują we Włocławku. Koszykarze sami przyznają, że ciężko im trenować po dwóch ostatnich porażkach, a sytuacji nie poprawiają głosy o braku odpowiedniej atmosfery, spotkaniach władz klubu z koszykarzami, a także kontuzje. W sobotę na pewno nie zagrają Nick Lewis oraz Łukasz Majewski. - To będzie wyjątkowo ważne spotkanie. Jedno z tych, które po prostu trzeba wygrać i koniec. I ja naprawdę wierzę, choć wiem, że po tych dwóch ostatnich porażkach nie zabrzmi to zbyt serio, ale jednak jesteśmy w stanie pokonać Zastal jeśli zagramy tak, jak prezentujemy się na treningach. Tym bardziej, że gramy u siebie - tłumaczy John Allen.

Ta ostatnia wypowiedź to zawoalowana wiadomość dla kibiców Anwilu, którzy kilka dni temu zapowiedzieli bojkot podczas pojedynku z Zastalem. Miejscowy klub kibica zamierza nie prowadzić dopingu, a także, choć to nieoficjalne doniesienia, wyjść z Hali Mistrzów jeszcze przed zakończeniem spotkania. - Z jednej strony to jest prawo kibica by wyrazić swój sprzeciw, ale z drugiej, mój tata zawsze powtarzał mi, że z drużyną trzeba być na dobre i na złe - mówi Allen.

Można sądzić, że zwycięstwo Anwilu w sobotnim spotkaniu mogłoby być takim impulsem, który ponownie wleje optymizm i wiarę w poczynania zespołu. Kolejna porażka sprawi jednak, że włocławianom bliżej będzie do ekip środka tabeli niż ścisłej czołówki. - My jesteśmy dla siebie największymi przeciwnikami. Kiedy jest trudny moment, kiedy potrzeba największej mobilizacji, coś w nas pęka, pojawiają się problemy w sferze mentalnej. Wierzę jednak, że karta w końcu odwróci się na naszą korzyść i mam nadzieję, że to będzie już w najbliższym meczu - twierdzi szkoleniowiec ekipy, Krzysztof Szablowski.

Nadzieja włocławian urosła w przededniu spotkania, gdy zielonogórskie media doniosły, iż lider zespołu, Walter Hodge, może opuścić te zawody z powodu... zęba. Portorykańczyk złamał zęba w trakcie posiłku, a wizyta u dentysty wykazała konieczność leczenia kanałowego. Koszykarz nie trenował przez dwa dni i czy będzie do dyspozycji trenera Uvalina okaże się dopiero tuż przed meczem. Jednakże nawet bez Hodge’a, na chwilę obecną to Zastal jest faworytem pojedynku, a zgubić go może tylko zbytnia pewność siebie i zlekceważenie przeciwnika.

- Osobiście, obawiam się tego meczu. Sytuacja, w której Anwilowi nie idzie może się zmienić radykalnie w ciągu jednego spotkania, bo to zawsze trudny rywal i nie da się z góry przewidzieć jak zagra. Mam oczywiście nadzieję, że wygra mój zespół, ale szanuję rywala, którego na pewno nie zlekceważymy - tłumaczy drugi lider ekipy, Piotr Stelmach.

Na koniec warto dodać, iż uwaga kibiców z pewnością będzie skierowana na pojedynek podkoszowych gigantów: w Anwilu prym wiedzie Corsley Edwards (16,5 punktu i 6,2 zbiórki w 27 minut), ale bardzo dobrze radzi sobie także Seid Hajrić (9,2 punktu i 5,4 zbiórki w 18 minut), będący jednym z nielicznych graczy, do których kibice nie mają pretensji. W sobotę duet ten zmierzy się z wracającym do formy po wojażach w Chinach Ganim Lawalem (osiem punktów, osiem zbiórek w 16 minut w pierwszym meczu po powrocie do Zielonej Góry) oraz bardzo uniwersalnym Kirkiem Archibeque’iem (9,1 plus 7,4 w 21 minut).

Mecz Anwil Włocławek - Zastal Zielona Góra zostanie rozegrany w sobotę o godzinie 18 w Hali Mistrzów we Włocławku.

Źródło artykułu: