Po spotkaniu w Radomiu doszło do niecodziennej sytuacji - na konferencji prasowej pojawił się Michał Przybylski, zawodnik, który... nie zagrał przeciwko Rosie ani minuty. Poczynania kolegów oglądał z ławki rezerwowych. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę fakt, iż w poprzednim sezonie reprezentował barwy radomskiego klubu, jego obecność na pomeczowym spotkaniu z dziennikarzami wydaje się zrozumiała. Tym bardziej, że miał dużo do powiedzenia.
Zapytany o to, czy nie żałuje tego, że nie mógł wystąpić przeciwko Rosie, odpowiedział: - Na pewno żałuję, bo czekałem na ten mecz dość długo i on decydował o tym, kto zajmie drugie miejsce w tabeli. Pomimo nieobecności na parkiecie, starał się podpowiadać swoim kolegom. - Żałuję też, że nie mogłem pomóc chłopakom. Starałem się to robić z ławki - podkreślał.
Przyczyną absencji Michała Przybylskiego był uraz. Zmaga się z nim już od trzech kolejek - oprócz starcia z Rosą, zabrakło go również przeciwko Polonii Przemyśl i MOSiR-owi Krosno. - Nie grałem z powodu kontuzji pleców. Mam nadzieję, że w przeciągu tygodnia-dwóch wszystko będzie już OK i na 14 kwietnia, czyli pierwszą rundę play-off, będę w pełni sił - zakończył.
Skrzydłowy występował w Radomiu w poprzednim sezonie. Był odpowiedzialny głównie za defensywę. W obecnych rozgrywkach notuje dobre statystyki - średnia 10,5 punktu na mecz, do tego 5 zbiórek.