Zabrakło kropki nad "i" - relacja z meczu PGE Turów Zgorzelec - Trefl Sopot

W trzecim starciu półfinału Tauron Basket Ligi koszykarze PGE Turowa Zgorzelec przegrali z Treflem Sopot 69:74. - Zabrakło przysłowiowej kropki nad "i", czyli dokładnego wykończenia akcji w naszym wykonaniu - mówił Mariusz Niedbalski, drugi trener PGE Turowa Zgorzelec. Chcąc pozostać w grze o finał, zgorzelczanie nie mogą pozwolić sobie na trzecią z rzędu porażkę w poniedziałek.

Bartosz Seń
Bartosz Seń

Koszykarze trenera Karlisa Muiznieksa  rozpoczęli mecz od mocnego uderzenia. Po raz kolejny wymierne korzyści przyniosła obrona strefowa, na którą PGE Turów nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Dzięki trafieniom Łukasza Koszarka, Adama Waczyńskiego i Łukasza Wiśniewskiego zza linii 6.75 m, sopocianie prowadzili 23:13, a po kontrze ostatniego z nich, 31:19.

- Wyszliśmy na parkiet zbyt bojaźliwie i ospale. Gramy u siebie i to zdecydowanie my powinniśmy zacząć mecz od mocnego i wyrazistego uderzenia - mówił Mariusz Niedbalski, drugi trener PGE Turowa Zgorzelec.

Gracze znad Nysy Łużyckiej szybko wyciągnęli wnioski i postanowili zaatakować rywali ich własną bronią, czyli strefą. PGE Turów wymuszał straty, a dobrze kontrolujący tempo gry Giedrus Gustas, wykorzystywał dogodne okazje do zdobycia punktów lub kreował pozycje rzutowe dla partnerów z zespołu (m.in. dla Daniela Kickerta i Michała Chylińskiego). Po pierwszych 20 minutach gry sopocianie prowadzili 39:32.

W dalszej części Trefl nie dawał sobie wyrwać prowadzenia i kontrolował sytuację na boisku. W trzeciej kwarcie obie drużyny grały punkt za punkt, a strzeleckie wymiany Chylińskiego (4/5 za trzy) i Dylewicza (3 trójki w trzeciej kwarcie) były istną ozdobą półfinałowego starcia.

- W bardzo ważnym momencie Dylewicz trafił kilka trójek. To był zdecydowanie przełomowy moment, bo Trefl odskoczył nam na 9 punktów - komentował trener Niedbalski.

Świadomi rangi pojedynku zgorzelczanie z impetem rozpoczęli czwartą kwartą, rzucając aż 11 punktów z rzędu. Dzięki cierpliwej i skutecznej grze systematycznie odrabiali straty, by na minutę do końca tracić do rywala zaledwie dwa punkty (70:68).

- Mecz był bardzo interesujący, a zarazem ciężki dla koszykarzy obu drużyn. Zarówno rywale, jak i my graliśmy bardzo agresywnie w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła - mówił Karlis Muiznieks, trener Trefla.

Po raz kolejny nie obyło się bez emocjonującej końcówki. Na 14 sekund przed końcem indywidualną akcją popisał się Łukasz Koszarek, wcześniej punkty spod kosza zdobył John Turek i Trefl prowadził różnicą pięciu punktów. W ostatniej akcji zgorzelczanie postawili na rzuty z dystansu, ale mylił się zarówno skuteczny wcześniej Daniel Kickert, jak i Michał Chyliński.

- To już siódmy mecz pomiędzy obiema drużyna, nie ma, więc mowy o jakimkolwiek elemencie zaskoczenia. Liczy się determinacja, która była zarówno z jednej, jak i drugiej strony. Zabrakło przysłowiowej kropki nad "i", czyli dokładnego wykończenia akcji w naszym wykonaniu - komentował trener Niedbalski.

Kolejny pojedynek zostanie rozegrany w poniedziałek. Chcąc pozostać w grze o finał, koszykarze PGE Turowa Zgorzelec nie mogą pozwolić sobie na trzecią z rzędu porażkę.

- Teraz to my musimy wykazać się walecznością i pokazać, na co nas stać. W finale zagra ten, kto odniesie trzy zwycięstwa - powiedział szkoleniowiec PGE Turowa Zgorzelec, Jacek Winnicki.

PGE Turów Zgorzelec - Trefl Sopot 69:74 (18:23, 14:16, 23:27, 14:8)

PGE Turów: Kickert 15, Gustas 14, Chyliński 14, Jackson 14, Kulig 5, Wysocki 5, Cel 2, Gabiński 0, Lee 0, Moore 0.

Trefl: Dylewicz 17, Koszarek 15, Wiśniewski 12, Waczyński 10, Turek 10, Kuzminskas 6, Cummings 4, Stefański 0, Mallet 0.

Stan rywalizacji: 2:1 dla Trefla

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×