Bitwa o Trójmiasto, wojna o mistrzostwo - zapowiedź meczu Asseco Prokom - Trefl

Od momentu rozłamu obie drużyny czują wobec siebie przynajmniej niechęć. W tym małżeństwie, jak określił swego czasu relacje ówczesny trener mistrzów Polski Tomas Pacesas, często dochodziło do konfliktów. Zwłaszcza że wszystkie derby padły łupem zawodników Asseco Prokomu. Po raz pierwszy dojdzie jednak do nich w wielkim finale Tauron Basket Ligi.

Wcześniej pod egidą Tomasa Pacesasa, aktualnie pod dowództwem Andrzeja Adamka gdynianie wygrywają wszystkie mecze z lokalem zza miedzy. Niezależnie od formy, dyspozycji dnia, wreszcie przygotowania taktycznego Asseco Prokom i tak na końcu sięga po triumf. Przypomina to nieco rywalizację w Grecji - Olympiakos Pireus wielokrotnie próbował zdetronizować w ESAKE Panathinaikos Ateny, lecz w decydującym momencie zawsze się uginał.

Trefl nie wygrał do tej pory żadnego spotkania z mistrzem, choć mają za sobą wiele podejść. Sopocianom nie pomogła ani razu nawet przewaga parkietu, tak cenna dla tych zawodników w innych konfrontacjach. Bądź co bądź sprawdza się kontrowersyjne, wywołujące ogromne emocje, powiedzenie Pacesasa. Litewski szkoleniowiec na łamach "Gazety Wyborczej" powiedział, że ten seks jest przyjemny tylko dla jednej strony. Rzeczywiście, miał rację.

Tyle że przed nami finałowa seria. Żółto-czarni staną nie tylko przed doskonałą okazją na przełamanie kompleksu - wszakże rozegrane zostaną przynajmniej cztery mecze - ale o coś jeszcze bardziej cennego - złoto mistrzostw Polski. W siatkarskiej PlusLidze ku zaskoczeniu zdetronizowano PGE Skrę Bełchatów, co też nastąpiło po wielu latach. Czy podobny scenariusz sprawdzi się w koszykarskiej ekstraklasie? Na to z pewnością czekają kibice z Sopotu, którzy mogą być zadowoleni z postawy podopiecznych Karlisa Muiznieksa w półfinałowej serii z wymagającym PGE Turowem Zgorzelec.

- Na pewno kluczowe jest to, że mamy w drużynie dużo Polaków. Mamy też "fajnych" chłopaków zagranicznych. Ta atmosfera już od początku się układała, ale najważniejsze w tym wszystkim są zwycięstwa. Te zwycięstwa przyszły na samym początku sezonu, później kontynuowaliśmy tę dobrą passę - powiedział Marcin Stefański.

W poprzedniej rundzie żółto-niebiescy też wypadli przyzwoicie. Gdynianie w dobrym stylu rozprawili się z Zastalem Zielona Góra. Drużyna Mihailo Uvalina w tej serii była praktycznie bez szans, mimo że w ćwierćfinale i w pierwszym starciu pokazała charakter i znakomicie funkcjonowała jako monolit. Asseco Prokom udowodnił zarazem, iż w odpowiedniej dyspozycji wciąż znajduje się poza zasięgiem reszty stawki, nadal jest zespołem o potencjale wyrastającym ponad Tauron Basket Ligę.

Nie oznacza to w żadnym wypadku, że w derbowych finałach czeka go spacerek. Według ekspertów Trefl nie stoi na straconej pozycji, jeśli w pełni wykorzysta umiejętności Polaków - a jak pokazał cały sezon zasadniczy i play-off są naprawdę spore - to może się pokusić o ogromne niespodzianki. Póki co większe szanse daje się obrońcom tytułu. Asseco Prokom na własnym parkiecie w lidze w tym sezonie jeszcze nie przegrał, w większości przypadków gładko rozpracowując swoich przeciwników.

- Wielkie derby Trójmiasta będą z pewnością wielkim widowiskiem. O wyniku nie chciałbym teraz mówić. To jest finał, grają dwie najlepsze drużyny w Polsce i wszystko się może zdarzyć. Na pewno mamy przewagę nad Treflem. Wygraliśmy z nimi w tym sezonie już dwukrotnie. Drużyna z Sopotu była jednak w tych play-off w bardzo trudnych sytuacjach, z których wyszła obronną ręką. W tej sytuacji, do spotkań finałowych może podejść z nastawieniem, że nie ma nic do stracenia. Z takim rywalem zawsze trudno jest grać - przyznał w rozmowie z oficjalną stroną klubu Przemysław Frasunkiewicz.

Początek pierwszego finałowego starcia w poniedziałek o godz. 18.30. Transmisja w TVP Sport.

Źródło artykułu: