Zapomnieć o tym, co było - rozmowa z Adamem Hrycaniukiem, zawodnikiem Asseco Prokomu Gdynia

Koszykarze Asseco Prokomu Gdynia bardzo chcieli zakończyć rywalizację finałową już w sobotę. Tymczasem muszą udać się do Ergo Areny, by zmierzyć z drużyną Trefla Sopot w szóstym meczu finałów TBL.

Karol Wasiek: Jakie były nastroje w waszych głowach przed tym meczem? Wszystkie znaki na niebie wskazywały, że wygracie i będziecie świętować mistrzostwo, a stało się inaczej. Postawa Trefla zaskoczyła was w jakikolwiek sposób?

Adam Hrycaniuk: Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że do zdobycia tytułu jest jeszcze daleka droga. Trefl udowodnił, że jest drużyną bardzo waleczną, co było widać na boisku. Było dużo walki, zaciętych sytuacji, a to wszystko wynikało z tego, że oba zespoły bardzo chciały wygrać to spotkanie.

Można powiedzieć, że Trefl dosyć dobrze odrobił lekcję z piątego spotkania i wyciągnął wnioski. Postawa Marcina Stefańskiego była dla was wielkim zaskoczeniem i nie umieliście znaleźć na niego skutecznej recepty.

- Tak. Marcin Stefański zagrał dobry zawody. W dodatku Łukasz Wiśniewski trafił ważne rzuty i też się nieco odrodził. Każdy z nas gra w koszykówkę i tych dwunastu graczy, którzy wchodzą na boisku wie, co doskonale ma robić na boisku.

To był chyba najbardziej wyrównany mecz w całej serii. Z perspektywy trybun to było naprawdę znakomite widowisko, a jak wyglądało to z perspektywy boiska?

- Nie wiem czy najbardziej, ale na pewno inny. Było dużo walki, energii włożonej w grę. Niestety przegraliśmy, ale nie poddajemy się i walczymy dalej.

Ale ten mecz mógł się zakończyć dla was pozytywnie, bo w końcówce wszystko było na styku i tak naprawdę jeden rzut decydował o losach całego spotkania.

- No tak. Po rzucie Jerela Blassingame'a na tablicy wyników pojawił się po 69 i zostawało ponad 90 sekund. Wiedzieliśmy, że jeszcze dużo się może zmienić. W kolejnej akcji nie udało się nam obronić i Koszarek trafił za trzy.

Adam Waczyński prezentuje całkiem niezłą formę w rywalizacji finałowej
Adam Waczyński prezentuje całkiem niezłą formę w rywalizacji finałowej

Nie chcieliście wracać do Ergo Areny, a już w poniedziałek kolejne starcie w hali na granicy Gdańska i Sopotu.

- Musimy zapomnieć o tym co było w sobotę, przeanalizować to wszystko jeszcze raz i po prostu pojechać do Ergo Areny wygrać kolejny mecz, bo rywalizacja się jeszcze nie skończyła i doskonale zdajemy sobie sprawę ile jeszcze pracy trzeba włożyć by cokolwiek ugrać.

Kto jest faworytem spotkania numer sześć, które zostanie rozegrane w poniedziałek?

- Musimy się szybko odbudować, mamy na to dwa dni. Mam nadzieję, że nikt z nas się nie załamie, bo to nie jest żadna tragiczna sytuacja. Po prostu musimy fizycznie się odbudować i przeanalizować błędy, które popełniliśmy. Musimy racjonalnie przemyśleć to, jak możemy wygrać ten mecz numer sześć.

Źródło artykułu: