Nikola Vasojević: To będzie wyzwanie

Transfer Nikoli Vasojevicia do samego końca był utrzymywany przez Rosę Radom w sekrecie - nazwisko gracza nie wyciekło do mediów przed oficjalną konferencją. Serb ma być gwiazdą ekipy Mariusza Karola.

O tym, że do beniaminka Tauron Basket Ligi, Rosy Radom, dołączy były gracz Śląska Wrocław, Slavisa Bogavac, udało nam się poinformować przed oficjalną wiadomością. Podobnie, inne media koszykarskie w Polsce doniosły, że na Mazowszu zagra także Slaven Cupković, natomiast nazwisko Nikoli Vasojevicia włodarzom Rosy udało się utrzymać w sekrecie aż do oficjalnej konferencji prasowej.

- Nie wiem czy klub miał w tym jakiś interes, ale nie jestem typem człowieka, który pcha się na pierwszy plan, więc to dla mnie żaden problem. Zresztą, to powszechne, że kluby informują o transferach dopiero w momencie podpisania kontraktu, albo nawet kilka dni po. Tyle, że media zawsze mają jakieś swoje źródła - śmieje się nowy nabytek radomskiego beniaminka.

26-letni Vasojević ostatni sezon spędził w węgierskim PVSK Pannon, z którym sezon zakończył na etapie ćwierćfinału. Indywidualnie radził sobie jednak na tyle znakomicie - 11,8 punktu i 3,6 asysty oraz 3 zbiórki - że w pewnym momencie był bardzo blisko pozostania na Węgrzech, ale w znacznie silniejszym zespole. - Tak, miałem oferty ze wszystkich najsilniejszych drużyn węgierskiej ekstraklasy, ale żadna nie była na tyle konkretna, bym mógł się szybko zdecydować - tłumaczy koszykarz.

Czym zatem różniła się propozycja z Rosy? - Przede wszystkim była precyzyjna. Trener Karol przedstawił mi swoją wizję zespołu, według której mam odgrywać w nim bardzo istotną rolę. Kontrakt jest też dla mnie atrakcyjny pod względem finansowym, więc naprawdę nie miałem większych problemów z podjęciem decyzji - wyjaśnia Vasojević, dodając - Najważniejsza jednak była dla mnie rozmowa z trenerem. Wiem, że będę miał jego zaufanie.

Nie bez znaczenia przy podpisywaniu kontraktu przez 26-latka był fakt, iż w Radomiu w przyszłym sezonie spotka dwóch swoich znajomych, wspomnianych: Bogavaca i Cupkovicia. - To nie była oczywiście kluczowa sprawa, ale bardzo ułatwiła mi podjęcie decyzji. Ze Slavisą i Slavenem znamy się z przeszłości, nasze drogi kilka razy przecięły się w tych samych ligach i jestem pewien, że razem będziemy tworzyli świetnie trio z Serbii. To bardzo istotne, żeby zbudować w drużynie dobrą atmosferę i ja nie mam wątpliwości, że na pewno nam się to uda - mówi koszykarz Rosy.

Rosa będzie już ósmym klubem w karierze rozgrywającego. Wcześniej grał w słabszych zespołach w swojej ojczyźnie, następnie próbował sił w Rumunii, ale tak naprawdę jego talent doceniono dopiero na Węgrzech. Grając w Rosie, będzie miał okazję na sprawdzenie swoich umiejętności w zdecydowanie trudniejszych warunkach, niż dotychczas. - To jest bardzo duży krok w mojej karierze. Polska liga nie jest w czołówce w Europie, ale w dziesiątce najlepszych na pewno. Wiem, że to będzie dla mnie wyzwanie, ale niczego się nie boję. Gdybym nie był pewny swego, zostałbym na Węgrzech - wyjaśnia Vasojević.

To na barkach wysokiego (195 wzrostu) rozgrywającego będzie spoczywała odpowiedzialność za dowodzenie całym zespołem i wdrażanie taktyki trenera Mariusza Karola na parkiecie. - Już wspomniałem, że rozmawiałem ze szkoleniowcem, który powiedział, że będę miał jego pełne zaufanie i będę odgrywał istotną rolę w drużynie. Na konkrety przyjdzie jednak czas w momencie, gdy pojawię się w Polsce na pierwszym zgrupowaniu - opowiada Serb i uczciwie przyznaje, że póki co, nie ma zbyt wielu informacji o klubie, w którym przyjdzie mu grać, czy mieście, w którym będzie mieszkał. - Znam tylko podstawowe informacje. Wiem, że ostatnio grali w niższej lidze, ale gdy pojawiała się możliwość występów w ekstraklasie, to z niej skorzystali, bo finansowo są w stanie podołać temu zadaniu. Na inne konkrety przyjdzie jeszcze czas, choć przede wszystkim ja przyjadę tu grać w koszykówkę - kończy Vasojević.

Źródło artykułu: