W trakcie przerwy międzysezonowej w Sopocie doszło do wielu zmian. Zakontraktowano nowego trenera i wielu koszykarzy, którzy poprzedni sezon spędzili w innych klubach. Jednak w zespole został chociażby Filip Dylewicz, który w trakcie sparingów wciąż wydaje się być liderem drużyny na parkiecie. - Marzeniem każdego zawodnika grającego w składzie jest bycie liderem zespołu. Jednak o wszystkim będzie decydowała moja postawa na parkiecie. Dla mnie najważniejsze jest dobro zespołu i zrobię wszystko, aby ta drużyna osiągnęła sukces - mówi Filip Dylewicz.
Podczas gier sparingowych bardzo często widać jak doświadczony "Dylu" udziela rad swoim młodszym kolegom na parkiecie. Czy 32-letni silny skrzydłowy czuje się mentorem dla mniej doświadczonych graczy? - Nie, staram się im po prostu podpowiedzieć kilka rzeczy. To są młodzi, perspektywiczni koszykarze, którzy mają przed sobą ciekawą przyszłość. Jeżeli będą chcieli i będą słuchali rad, przede wszystkim tych trenera to będą mogli zafunkcjonować i w reprezentacji Polski oraz wyjechać z naszego kraju po to by grać w dobrych, zagranicznych klubach. Nowy trener, nowe założenia. Myślę, że gdy my wszyscy, nie tylko młodzi zawodnicy będziemy realizować polecenia trenera Żana Tabaka to przyniesie to pożądany sukces - wyjaśnia były, wieloletni reprezentant Polski.
W tym sezonie koszykarze Trefla Sopot przygotowują się do rozgrywek zupełnie inaczej niż rok temu. Filip Dylewicz wyjaśnia nam, czym różnią się metody treningowe nowego szkoleniowca od jego poprzednika Karlisa Muiznieksa. - Trenerzy reprezentują dwie różne szkoły. Karlis Muiznieks był nastawiony typowo ofensywnie, liczyło się dla niego głównie zdobywanie punktów. Teraz jest zupełnie inaczej i musimy przestawić się na to, że system grania jest inny. Jednak nie jest tak, że trener Tabak chce grać w obronie kosztem ataku. Najważniejsze jest zbilansowanie. Jeśli zespół funkcjonuje dobrze w obronie to może wyprowadzić ciekawe kontrataki i grać przez to skutecznie w ataku.
Do startu rozgrywek ligowych pozostały trzy tygodnie. Koszykarze Trefla Sopot trzy dni wcześniej rozegrają spotkanie o Superpuchar Polski z Asseco Prokomem Gdynia. Tymczasem zespół z Sopotu wciąż nie gra w sparingach kompletnym składem. Czy zawodnicy Trefla dadzą radę zgrać się przed rozpoczęciem rozgrywek TBL? - Nawet jakbyśmy przez cały okres przygotowawczy grali pełnym składem to zespół docierałby się przez kilka pierwszych ligowych meczów. W zasadzie wszystkie zespoły będą miały problem żeby od początku dobrze się prezentować. Z meczu na mecz nasza postawa będzie wyglądać coraz lepiej. Dlatego jestem spokojny o nasz styl gry. Zdaje sobie sprawę, że gracze, którzy do nas dołączą wniosą jeszcze kilka ważnych rzeczy do zespołu i wszystko będzie w porządku - dodaje mierzący 202 cm gracz.
W zeszłym roku Trefl Sopot przegrał z Asseco Prokomem Gdynia ligowy finał po siedmiu zaciętych spotkaniach. Czy w nadchodzącym sezonie sopocianie rzucą wyzwanie kolekcjonującym rok w rok tytuły mistrza Polski rywalom? - Zawsze rzucamy wyzwanie gdynianom i mam nadzieję, że w tym roku osiągniemy sukces. Nie możemy zapomnieć o zespołach z Zielonej Góry, Zgorzelca i Włocławka. Na pewno wszystkie te drużyny będą się liczyć. Dla mnie najważniejsze jest, żeby Trefl Sopot grał jak najlepiej i zwyciężał - kończy Filip Dylewicz.
Filip Dylewicz: Jestem spokojny
Filip Dylewicz wierzy, że wypełnianie poleceń Żana Tabaka przyniesie drużynie pożądany sukces. Trefl Sopot ma zamiar rzucić wyzwanie rywalom z Gdyni. Jednak "Dylu" nie zapomina o innych przeciwnikach.
Źródło artykułu:
bez urazy sam Dylewicz nie da rady