Mecz ze Śląskiem to już historia - rozmowa z Kamilem Michalskim, rozgrywającym Spójni

Dla Kamila Michalskiego najbliższy mecz będzie szczególny, bo zmierzy się ze swoją byłą drużyną. O lubelskiej ekipie oraz początku sezonu w Spójni koszykarz opowiedział w rozmowie ze SportoweFakty.pl.

Patryk Neumann: Za wami dwa mecze. Kompletu zwycięstw jednak nie macie. Na wyjeździe sukces, a w Stargardzie Szczecińskim wysoka porażka.

Kamil Michalski: No niestety, taki jest sport. Raz się wygrywa, raz się przegrywa. Przy takiej grze mieliśmy bardzo małe szanse, żeby wygrać. Nie wypełniliśmy założeń taktycznych. Ogólnie, jako zespół zagraliśmy słabo i dlatego osiągnęliśmy taki, a nie inny wynik.

W pierwszej połowie rezultat wyglądał jeszcze nie najgorzej, ale właściwie przez cały mecz nie potrafiliście złapać swojego rytmu.

- Źle weszliśmy w ten pojedynek. Do samego końca szukaliśmy odpowiedniego rytmu, ale nie zagraliśmy tak, jak potrafimy. Nawet nie można powiedzieć, że zabrakło nam czasu.

Zadecydowała psychika, czy może okres na regenerację po meczu ze Śląskiem był zbyt krótki?

- Wydaje mi się, że to nie ma nic wspólnego z fizyką, bo jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu. Po prostu zagraliśmy słabszy mecz. Szkoda, że na inaugurację w naszej hali, ale czasami tak bywa, że po spektakularnym zwycięstwie przychodzi chwilowy dołek.

Wróćmy jeszcze na chwilę do pierwszej kolejki. W niej również zaskoczyliście, choć pozytywnie. Kibice oraz eksperci chwalili was za tamten występ.

- Mecz ze Śląskiem to już historia. Wykonaliśmy dobrą robotę. Zaskoczyliśmy wszystkich, ale to już było i minęło. W środę był kolejny mecz, ważniejszy niż ten ze Śląskiem, bo trzeba wygrywać wszystko u siebie, żeby liczyć się w tej lidze. Niestety nie spełniliśmy tego założenia.

Teraz jedziecie do Lublina. Szybko trafiła się okazja, żeby zagrał pan przed publicznością, dla której występował pan w ubiegłym sezonie.

- Cieszy mnie to, że będę grał w Lublinie. Spędziłem tam dobry rok. Szkoda tylko, że spadliśmy z ligi, bo sezon dla drużyny był nieudany. Będzie mi bardzo miło, że jeszcze raz tam zagram.

Przechodząc do Spójni spodziewał się pan, że w tym sezonie zmierzycie się ze Startem Lublin?

- Tak, oczywiście. Wiedziałem, że Start będzie starał się o dziką kartę. Rozmawiałem z trenerem Derwiszem. Mówił mi, że są wielkie plany odbudowy lubelskiej koszykówki. Bardzo się cieszę z tego powodu, że jest tam nadal basket na wysokim poziomie.

Przenosiny do Stargardu Szczecińskiego to dla pana sportowy awans? W Lublinie walczył pan o utrzymanie, a przynajmniej w poprzednim sezonie, Spójnia była czołowym zespołem w lidze.

- Myślę, że na chwilę obecną Start to nie ten sam zespół, co w ubiegłym sezonie. Spójnia to w I lidze marka, która zawsze walczy o wysokie cele. Miejmy nadzieję, że przynajmniej powtórzymy wynik z poprzedniego sezonu.

Wasz najbliższy przeciwnik w pierwszym meczu pewnie wygrał w Szczecinie. Sporo kłopotów gospodarzom sprawił Łukasz Wilczek. Będziecie musieli na niego zwrócić chyba szczególną uwagę?

- Myślę, że nie tylko Łukasz jest groźny. To doświadczony zespół. Można wyróżnić każdego zawodnika. Musimy po prostu być skoncentrowani i przede wszystkim zagrać bardzo dobrze w obronie.

Na razie jest pan zmiennikiem Karola Szpyrki. Nie ma to chyba większego znaczenia, bo przebywacie na parkiecie przez podobną liczbę minut.

- Tak, myślę, że to na razie nie ma większego wpływu na naszą grę. Moja dyspozycja jest bardzo słaba w porównaniu z tym, co grałem w meczach przedsezonowych. Jakoś nie mogę wstrzelić się w ligę. Miejmy nadzieję, że w kolejnych meczach poprawię swoją formę.

Większość wyjazdowych spotkań, dzięki transmisjom przeprowadzanym przez TV Podkarpacką oraz portal SportoweFakty.pl, zobaczą kibice. Będą, więc chyba mieli szansę zobaczyć lepsze występy w kolejnych meczach.

- Myślę, że taki mecz nie będzie już miał miejsca. Powalczymy i postaramy się wygrać każdy pojedynek, a zwłaszcza u siebie.

Komentarze (0)