Tytuł niepokonanych zostaje w Dąbrowie - relacja z meczu MKS Dąbrowa Górnicza - PC SIDEn Toruń

Mimo że torunianie przyjechali do Dąbrowy Górniczej w bojowych nastrojach, nie udało im się zwyciężyć. Niepokonani pozostali więc koszykarze MKS-u, których dopadła lekka kontuzja jednego z koszykarzy.

Olga Krzysztofik
Olga Krzysztofik

Mimo wcześniejszych informacji klubowej strony MKS-u Marcin Piechowicz został zgłoszony do meczowego składu, natomiast jego brat Marek Piechowicz nadal pauzował. Jednak Marcin nie pojawił się na parkiecie ani na sekundę.

Jak przystało na hit kolejki, obie drużyny rozpoczęły spotkanie grając na sto procent, ale lepszą skuteczność mieli goście. Przy jednej z akcji w 2 minucie przy wyskoku do rzutu Grzegorz Grochowski doznał kontuzji jednego z mięśni uda i upadł na parkiet, sędziowie długo nie przerywali kontry PC SIDEnu, ale w końcu zorientowali się w sytuacji. W dąbrowskich szeregach konieczna była zmiana, ale po udzielonej pomocy przez fizjoterapeutę Grochowski pokazał, że jest w stanie grać. Oba zespoły popisywały się efektownymi akcjami, ale brakowało im skuteczności, a niekiedy o powodzeniu akcji decydowały centymetry, gdyż piłka tocząc się po obręczy nie chciała wpaść. Po czterech minutach Grochowski wrócił na boisko w pełni sił. Rzutową niemoc gości po trzech minutach przełamał Jacek Jarecki, który trafił za trzy, natomiast niemoc gospodarzy, również po trzech minutach przerwał dwoma celnymi wolnymi Piotr Zieliński. Mimo nerwowości w niektórych zagraniach, gospodarze utrzymywali prowadzenie, gdyż głównym problemem torunian był fakt, że do ósmej minuty punkty zdobywało jedynie dwóch koszykarzy - Jarecki i Piotr Śmigielski.

Druga odsłona rozpoczęła się dla gości źle, ich nieskuteczność zmusiła trenera Eugeniusza Kijewskiego do wzięcia czasu po dwóch minutach gry (25:15). Pół minuty później zdobyli pierwsze punkty w tej odsłonie dzięki dwóm celnym wolnym Radosława Plebanka. W tym momencie torunianie odblokowali się i zdobyli jedenaście punktów, co przekonało Wojciecha Wieczorka do wzięcia czasu (30:26). Po sześciu minutach MKS złapał pięć fauli, co tylko działało na korzyść rywali, którzy na parkiecie czuli się coraz pewniej, czego najlepszym potwierdzeniem były punkty Plebanka z kontry i niemal natychmiastowe powiększenie przewagi przez Arkadiusza Kobusa (30:33). Drugi czas dla gospodarzy zaskutkował doprowadzeniem do remisu, ale w niektórych zagraniach nadal było za dużo nerwowości, a w konsekwencji strat. Jednocześnie ich rywale również stracili impet, z którym grali w ostatnich minutach. Zespoły schodziły do szatni przy minimalnym prowadzeniu MKS-u, dzięki szczęśliwemu trafieniu na dwie sekundy przed syreną Łukasza Grzegorzewskiego (36:34).

Po powrocie na boisko lepiej prezentowali się dąbrowianie, co najwidoczniej trochę przytłoczyło ich rywali, którzy nie mogli zdobyć żadnego punktu, z czym najmniejszego problemu nie mieli gospodarze. Po drugiej fenomenalnej indywidualnej akcji Pawła Zmarlaka trener PC SIDEnu zdecydował się wziąć czas (44:34). Torunianie co prawda zdołali przełamać swoja niemoc, ale po trzech minutach gry brak skuteczności dopadł obie drużyny, dopiero po dwóch minutach Mateusz Dziemba zdołał trafić (46:36). Oba zespoły grały trochę szarpaną koszykówkę, gdyż popełniały proste błędy, by chwilę później zachwycić kibiców swoją akcją. Z parkietu po ośmiu minutach zszedł Grochowski, który od razu wraz z fizjoterapeutą udał się na rozciąganie i masowanie kontuzjowanego mięśnia. Torunianie mieli ostatnią akcję kwarty, którą potem zaczynali z autu, piłka trafiła do Jareckiego i właśnie ten zawodnik na trzy sekundy przed syreną trafił trójkę (56:49).

Początek kwarty znów należał do gospodarzy, których uskrzydlała każda kolejna udana akcja, popisywali się bardzo dobrymi zagraniami, na przykład gdy piłka trafiła do niekrytego Jakuba Karolaka, który wykorzystał swoją szansę na zdobycie trzech punktów (64:51). Właśnie po tej akcji o czas poprosił trener przyjezdnych, którzy mieli coraz mniej czasu na zniwelowanie strat, a jeśli ich rywale cały czas graliby na tak dobrym poziomie, to ich szanse na doprowadzenie do remisu były nikłe. Ciężar zdobywania punktów w PC SIDEnie wziął na swoje barki Łukasz Żytko, który był autorem sześciu "oczek" z rzędu (70:60). Natomiast o dużym pechu mógł mówić Maciej Maj, którego dwie efektowne akcje z rzędu zostały przerwane przez sędziów, ale "odbił" to sobie celnym wolnym.

Na trzy minuty przed końcem odsłony, po pięciu faulach z boiska musiał zejść Jarecki, co było dużym osłabieniem dla PC SIDEnu. Goście dzielnie walczyli, w jednej akcji spod kosza aż trzykrotnie rzucał Plebanek, lecz ani razu nie trafił. Minutę później z parkietu również za pięć fauli zszedł Adam Lisewski, a chwilę później pierwszy dąbrowianin, Grzegorz Grochowski. Różnica punktowa cały czas oscylowała wokół dziesięciu "oczek", co w obliczu nieubłaganie upływającego czasu było zbyt dużą różnica do odrobienia dla gości, ale na 25 sekund przed końcową syreną trener Kijewski poprosił jeszcze o czas. Po dwóch celnych rzutach wolnych Zmarlaka, torunianie mieli ostatnią akcję, którą wykończył Sławomir Sikora.

MKS Dąbrowa Górnicza - Polski Cukier SIDEn Toruń 76:66 (18:15, 18:19, 20:15, 20:17)

MKS: Grzegorzewski 15, Zmarlak 15, Zieliński 11 (9 zb), Karolak 10 (7 zb, 2 x 3 pkt), Wołoszyn 12, Dziemba 5, Grochowski 5, Maj 3.

PC SIDEn: Jarecki 22 (4 x 3 pkt), Sikora 15 (11 zb), Żytko 6, Kobus 6, Kowalewski 5, Śmigielski 4, Plebanek 4, Lisewski 2, Perka 2, Szymański 0.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×