Hosley przypomina mi Woodsa - rozmowa z Mateuszem Ponitką, zawodnikiem Asseco Prokomu

Coraz lepsze recenzje za grę w tym sezonie zbiera Mateusz Ponitka. Zawodnik Asseco Prokomu nie uniknął błędów w starciu ze Stelmetem, ale jego grę docenił trener Kemzura.

Piotr Wiśniewski: Na początek proste pytanie - dlaczego to Asseco wygrało, a nie Stelmet?

Mateusz Ponitka: Przede wszystkim bardzo chcieliśmy wygrać. Byliśmy mocno skoncentrowani. Znaliśmy zagrywki Stelmetu. Trenerzy dobrze nas przygotowani do tej potyczki. Wykonaliśmy też dobrą pracę w obronie. Co prawda pozwoliliśmy Hosleyowi zdobyć 29 punktów, ale powstrzymanie go nie jest łatwą sztuką, bo jest zawodnikiem o wysokiej klasie. Praktycznie grał tylko on i Hodge. Resztę zawodników skutecznie powstrzymaliśmy, a w dwójkę meczu nie da się wygrać.

Hosley zagrał bardzo dobry mecz, ale na pomeczowej konferencji trener Kemzura pochwalił twoją postawę w obronie w końcówce spotkania.

- W momentach gdy kryłem Hosley’a, grając z nim twarzą w twarz, zdobył chyba tylko dwa punkty. Zrobiłem wtedy mały błąd. Skoczyłem do "pompki". Był faul, a on trafił z linii rzutów wolnych. Starałem się pomóc drużynie w obronie. W ataku wypadałem gorzej więc większą uwagę poświęciłem defensywie.

Hosley to trudny zawodnik do upilnowania. Jest ruchliwy, może rzucić z każdej pozycji. Jak go powstrzymać?

- Ciężko się gra przeciwko niemu, ale można go wyczuć. Wystarczy prześledzić jego grę na wideo, patrzeć jak porusza się na boisku podczas meczu. Sposobem grania i poruszania się Hosley przypomina mi Qyntela Woodsa. Na pewno trzeba wyczuć moment kiedy szykuje się do rzutu i wtedy zasłonić mu oczy. Dosięgnąć go ciężko. Gdy wystawi rękę z piłką w górę, to wówczas ma chyba z 2,30-2,40.

Quinton Hosley cały czas jest porównywany do Woodsa. Może być gwiazdą na miarę Qyntela?

- Czy ja wiem… Woods to Woods, a Hosley to Hosley. W wielu kwestiach mogą być podobni, ale Qyntela Woodsa nie da się skopiować. Był wyjątkowy. Doprowadził Prokom do mistrzostw Polski. Hosley takimi osiągnięciami w Polsce jeszcze nie może się pochwalić. A my postaramy się, żeby dalej nie mógł.

Duet Ho-Ho (Hodge i Hosley - przyp. aut.) zdobył dla Zastalu 46 punktów, czyli ponad 60 proc. całego dorobku punktowego drużyny. Wygląda na to, że grali tylko oni, brakowało punktów pozostałych kolegów.

- Na pewno dokładnie przeanalizujemy mecz i ocenimy czy mogliśmy w większym stopniu ograniczyć poczynania Hodge’a oraz Hosley’a. Trener Kemzura często mówi o dużym potencjale Asseco. Ze Stelmetem mieliśmy ponad 20 strat, a mimo to wygraliśmy trzema punktami z pretendentem do tytułu. Jeśli zminimalizowalibyśmy ilość strat do na przykład piętnastu, albo nawet dziesięciu, do tego ograniczylibyśmy zbiórki rywali w ataku, to z meczu wyrównanego zrobi się wyraźna przewaga kilkunastoma punktami.

Gdybyście mieli poniżej dziesięciu strat, to wygralibyście i w Eurolidze, a tam na razie przegraliście oba spotkania…

- Fakt, chociaż CSKA wygrało z Partizanem mając w meczu 26 strat…

CSKA to jednak CSKA, trochę wyższa półka.

- Tak, tak (śmiech). Ale liczby swoje mówią. Rzeczywiście musimy ograniczyć straty w meczu. Ze Stelmetem też mi się zdarzyło stracić piłkę, ważne jednak, że wygraliśmy.

Mateusz Ponitka czuje, że Asseco z meczu na mecz staje się mocniejsze
Mateusz Ponitka czuje, że Asseco z meczu na mecz staje się mocniejsze

Skoro zaczęliśmy temat Euroligi, to nie może brakować pytania o ostatnie mecze. Z Unicają widać było postęp w grze Asseco.

- Czas działa na naszą korzyść. Nie tylko z meczu na mecz, z tygodnia na tydzień, ale z godziny na godzinę stajemy się lepszym zespołem. Zgrywamy się. Efekty poprawy gry Asseco widać chociażby na przykładzie wygranej ze Stelmetem. Kto wie, może gdyby mecz Koszalinem został rozegrany teraz, uniknęlibyśmy porażki. Przed sezonem mieliśmy mało czasu na treningi. Długo zbieraliśmy kadrę. To, że będziemy lepsi to nie tylko życzenie, ale fakt. Tak się czujemy. Chcemy walczyć o play-offy i dalej wygrywać.

Źródło artykułu: