Ależ emocje w Radomiu! Beniaminek po trzech kwartach miał tak wyraźne prowadzenie, że wydawało się, iż gospodarze sięgną po pewne zwycięstwo. Tyle że nigdy nie wiadomo, kiedy wystrzeli tarnobrzeskie Jezioro. W czwartej kwarcie przyjezdni zaczęli grać fantastycznie - trafili na zawołanie, zwłaszcza z dystansu, toteż ekspresowo niwelowali dystans do drużyny Mariusza Karola.
Zespół z Podkarpacia zdołał nawet doprowadzić do dogrywki, przed którą wyrósł na faworyta. Jezioro było bowiem na fali, ale... w doliczonym czasie zupełnie stanęło w miejscu. Rosa odżyła, wyraźnie poprawiła się w ataku, dzięki czemu radomianie ponownie zdołali odskoczyć. Ku zdumieniu wszystkich, tarnobrzeżanie nie dali za wygraną i ponownie ruszyli w pościg, ale ten był już nieskuteczny.
Wcześniej, w pierwszej połowie, beniaminek toczył zażartą walkę z nieprzewidywalnym teamem Dariusza Szczubiała. Jezioro ujawniło swoje słabsze oblicze po przerwie. Na początku drugiej połowy tarnobrzeżanie nie mieli pomysłu na przełamanie impasu w ofensywie, w efekcie tylko przyglądali się ucieczce beniaminka, któremu też spadła skuteczność, ale nie aż tak drastycznie.
Na drugą wygraną Rosy z rzędu złożyła się dobra postawa Polaków. W ekipie Karola dobrze zaprezentowali się Piotr Kardaś, Hubert Radke oraz Jakub Zalewski. Rodzimy tercet zdobył 51 punktów a 12 dołożył J. J. Montgomery. W Jeziorze najlepszymi strzelcami byli Christopher Long (24 punkty), Matt Addison (21) i Daniel Wall (18).
Rosa Radom - Jezioro Tarnobrzeg 91:85 (22:21, 21:17, 16:6, 19:34, d. 13:7)
Rosa: Kardaś 20, Radke 17, Zalewski 14, Montgomery 12, Vasojević 6, Bogavac 6, Cupković 5, Bogdanowicz 5, Adams 4, Nikiel 2, Schenk 0.
Jezioro: Long 24, Wall 21, Addison 18, Alexander 8, Turner 5, Dłoniak 3, Pandura 0, Pyszniak 0.