Asseco i Trefl ponownie razem? Dyskusja na nowo

Bolesne porażki trójmiejskich zespołów w europejskich pucharach ożywiły dawne wspomnienia, kiedy Prokom Trefl nie miał sobie równych w Polsce, a w Europie grał jak równy z równym z wieloma rywalami.

Trójmiejska metropolia może poszczycić się trzema drużynami w rozgrywkach Tauron Basket Ligi. O sile tego regionu świadczy fakt, że w ostatnim finale Asseco Prokom Gdynia zmierzył się z Treflem Sopot. W tym sezonie do tego grona dołączył Start Gdynia. Zarówno Asseco jak i Trefl zaliczają się do faworytów walki o mistrzostwo Polski. Problem jest jednak innej natury - postawa obu ekip w europejskich pucharach. Lanie jakiego doznały w starciach z Galatasarayem Stambuł oraz Montepaschi Siena każe jeszcze raz pochylić się nad pomysłem o połączeniu Asseco Prokomu i Trefla.

Kibice koszykówki w Trójmieście rzewnie wspominają czasy kiedy Prokom Trefl dzielnie reprezentował Polskę na arenie międzynarodowej. Wówczas koszykarze toczyli zacięte boje z czołowym ekipami Starego Kontynentu, niejednokrotnie je ogrywając, a w sezonie 2009/10 mistrzowie Polski dotarli do ćwierćfinału Euroligi. Mecze z udziałem Prokomu Trefla cieszyły się wielkim zainteresowaniem, hala Olivia w Gdańsku zapełniała się do ostatnich miejsc. Dziś mamy dwa zwaśnione kluby i fatalne występy w europejskich pucharach.

Bolesny dla Trefla Sopot i Asseco Prokomu Gdynia okazał się miniony tydzień. Najpierw sopocianie zostali rozbici przez Galatasaray Stambuł, a dwa dni później gdynianie skompromitowali się w starciu z Montepaschi. Ergo Arena okazała się nad wyraz gościnna - dość powiedzieć, że obu przypadkach trójmiejskie zespoły przegrywały różnicą średnio 32 punktów!

Pewnym usprawiedliwieniem Trefla może być siła rywala. "Galata" to najmożniejszy klub w Turcji, który dysponuje niesamowicie silną kadrą, zdolną walczyć nawet w Eurolidze. Na pewno Turcy zaliczają do głównych pretendentów triumfu w EuroCup. Nic jednak nie tłumaczy katastrofalnej postawy podopiecznych Żana Tabak w pierwszej kwarcie, przegranej 8:23! A na początku było nawet 0:13 i 3:19 dla gości!

Niewesołe miny mają także fani Asseco, które po raz drugi zostało zdemolowane przez rywali. Jak na razie mistrzowie Polski grają słabiutko. W grupie B z pięciu meczów wygrali jeden, a cztery przegrali. Są na półmetku rozgrywek i bliscy poprawienia niechlubnego bilansu z poprzedniego sezonu. Wtedy występy grupowe Asseco zamknęło bilansem jednego zwycięstwa i dziewięciu porażek.

Po środowo-piątkowy blamażu znów na nowo rozgorzały dyskusje o sensu istnienia dwóch klubów słabych, zamiast jednego silnego. Taką tezę stawia "Dziennik Bałtycki".

- Wszystkie zespoły w naszej grupie mają dużo wyższe aspiracje i budżety od nas. Galatasaray ograł nas prawie 30 punktami, ale taka jest po prostu różnica poziomów pomiędzy naszymi drużynami - przyznał Adam Waczyński cytowany przez "DB".

Złudzeń nie ma także Łukasz Koszarek. - Polska koszykówka klubowa nie jest jeszcze tak silna, żeby czuć się pewnie na europejskich salonach. Grając z takimi rywalami przewaga talentu nie jest po naszej stronie i musimy grać na 110 proc. i walczyć twardo - mówił reprezentacyjny rozgrywający.

Może więc warto powrócić do dawnej idei i stworzyć jeden bardzo stabilny finansowo i organizacyjnie klub? Część działaczy jest za takim pomysłem, ale mają spore grono oponentów w postaci nielubiących się sympatyków Trefla i Asseco. Jest jeszcze osoba pana Ryszarda Krauze. Dobrodziej polskiej koszykówki jest gdynianinem i wycofując się z Prokomu Trefla nie rozstawał się w zgodzie z Jackiem Karnowskim - prezydentem Sopotu.

Źródło artykułu: