Pierwsza kwarta czwartkowego meczu wlała nadzieje w serca kibiców Asseco Prokomu Gdynia. Mistrzowie Polski w pewnym momencie prowadzili różnicą 11 punktów i byli na dobrej drodze do przełamania ostatniej niemocy. Także w drugiej części spotkania gra gdynian nie wyglądała aż tak źle. Prokom wciąż utrzymywał przewagę, mając handicap przed czwartą kwartą. Wówczas gdyński zespół przestał grać, goście widząc niefrasobliwość podopiecznych Kestutisa Kemzury z łatwością bombardowali trójkami łapiąc wiatr w żagle. - Co z tego, że graliśmy w miarę przyzwoicie, jak były fragmenty, w których spisywaliśmy się po prostu katastrofalnie. Nie potrafiliśmy zebrać piłek w obronie, przez proste pomyłki w obronie daliśmy rywalom poczuć się pewnie. Wszystkie dobre momenty zatraciliśmy w kilka minut. Daliśmy im wyjść na prowadzenie… - mówił wyraźnie przybity Adam Hrycaniuk.
To już nie pierwsza taka sytuacja w tym sezonie, że gdyński zespół bardzo dobrze rozpoczyna, a potem gdzieś wkradają się niezrozumiałe przestoje, które niweczą cały wysiłek. - Za dużo popełniliśmy prostych błędów. Przed każdym meczem Euroligi sporo trenujemy, wydaje się, że jesteśmy do niego dobrze przygotowani, teoretycznie wiemy co mamy robić, ale brakuje odpowiedniej reakcji na boisku. Spadek pewności siebie rzutuje potem na kluczowe momenty. Wówczas zapominamy o zasłonie, nie zbieramy piłek. Tworzą się z tego otwarte punkty dla rywali, a rzadko który zawodnik nie tylko z Euroligi, ale też z ligi polskiej, myli się mając czystą pozycję - analizował środkowy polskiego uczestnika Euroligi.
Kolejne wpadki gdynian kumulują się, co tylko nawarstwia problemy. Mistrzom Polski potrzeba przełamania. - Staraliśmy się zapomnieć o poprzednich występach. Zawsze koncentrujemy się na najbliższym meczu, a to co nieudane za nami, staramy się wyciąć z pamięci. Chcemy się odbudować. Niestety nie udaje się. Proste błędy wychodzą podczas meczu. Czasami brakuje nam na boisku dyscypliny. Gramy nieprzemyślane akcje. Zamiast przytrzymać piłkę i grać do końca 24 sekund, atakujemy kosz jeden na dwóch, jeden na trzech. Przeciwnik nas kontruje. To jest frustrujące. Co jednak mogę więcej powiedzieć? Staramy się, ale nie idzie nam - martwił się center Asseco.
Porażka z Elan Chalon pogrzebała i tak już małe szanse gdynian na awans do fazy TOP 16. Czy sami koszykarze cieszą się, że ten bolesny etap jest już za nimi? - Nie do końca. Mamy straszny niedosyt. Czuliśmy, że z Chalon możemy wygrać. Żałujemy porażki z Malagą. Dość nieszczęśliwie przegraliśmy. Cóż, ostatnie mecze w Eurolidze pokazały co pokazały… Broni jednak nie składamy i będzie dalej walczyć. Nie jest tak, że etap Euroligi już wykasowaliśmy z głów. Chcemy grać w niej jak najdłużej. Na pewno nie chcemy tego kończyć - podsumował smutnym głosem, Hrycaniuk.