W drużynie jak w rodzinie - rozmowa z Michałem Baranem, rozgrywającym Sokoła Łańcut

Michał Baran w meczu ze Startem Lublin popisał się triple-double. Wyczyn doświadczonego gracza pomógł odnieść gospodarzom koleją wygraną w sezonie. - Taki mecz daje dodatkową radość - mówi dla SF.

Bartosz Półrolniczak: Obawialiście się meczu z WIKANA Start SA Lublin? Porażka postawiłaby was w ciężkiej sytuacji przed kolejnymi meczami.

Michał Baran: Tak, to był mecz który musieliśmy wygrać. Start jest na fali wznoszącej i gra naprawdę dobrze. Widać, że Marcel Wilczek to jest ten zawodnik, którego im brakowało. Również Tomek Celej jest w wyśmienitej formie. To sprawiło, że ten mecz był ciężki. Dlatego ta wygrana cieszy!

Mecz był wyrównany, co zatem sprawiło, że go wygraliście?
-

Wydaje mi się, że podejmowaliśmy dobre decyzje. Byliśmy skoncentrowani na tym co robimy, po raz pierwszy w sezonie byliśmy zdyscyplinowani taktycznie, a co za tym idzie była bardzo mała ilość strat.

No właśnie, kilka tygodni temu mówił pan, że zmniejszenie ilości strat to wasz cel. W tym meczu mieliście tylko cztery straty.
-

Tak, dokładnie o to chodziło. Bardzo jesteśmy z tego powodu zadowoleni. To był klucz do wygranej, musimy tak grać w przyszłości.

Triple-double to rzadkość na polskich parkietach, czuje się pan bohaterem?
-

Nie, każdy z nas dodał cegiełkę do wygrania meczu. Damian Pieloch dobrze bronił i walczył, cała drużyna zasługuje na uznanie. Pewnych rzeczy nie widać w statystykach, a wiele takich elementów jest bardzo ważnych dla drużyny.

Wrócił już do was Kacper Młynarski, widać jednak, że potrzebuje czasu by odzyskać formę.
-

Tak, Kacper jest po artroskopii kolana, i potrzebuje czasu. Powoli dochodzi do siebie.

Graliście już bez Karola Dębskiego, ktoś do was dołączy?
-

Naprawdę nie wiem, gramy takim składem, jaki mamy.

To triple-double daje dodatkową radość?
-

Na pewno daje to więcej radości, ale najważniejsze, że wygraliśmy ten mecz. To mnie cieszy najbardziej.

Udało się już kiedyś osiągnąć taki wyczyn?
-

Pamiętam, że jak grałem w Siarce Tarnobrzeg to się otarłem o ten wyczyn. Brakło mi wtedy jednej zbiórki i asysty a my wygraliśmy w Kaliszu.

W tym sezonie świetnie rzuca pan za trzy punkty, to efekt dobrej formy czy przypadek?
-

Nie wiem, może mi piłki pasują (śmiech).

Czyli można jeszcze coś poprawić?
-

Zdecydowanie, zawsze można. Trzeba do tego dążyć.

Kolejny mecz gracie z przechodzącym kryzys SKK Siedlce, co może być decydujące w tym spotkaniu?
-

To będzie bardzo ciężki mecz. Oni będą chcieli się przełamać. My zaś musimy zagrać mądrze i wywieźć z Siedlec zwycięstwo.

Co pan wie o tej drużynie?
-

Mają bardzo doświadczonych graczy. Musimy tak jak ze Startem ograniczyć straty. To jest klucz do naszej dobrej gry, wtedy jest szansa na wygraną.

Zaskoczyła pana czymś liga w tym sezonie?
-

Nie, takich rozgrywek się spodziewałem. Jest ciężko jak zawsze, a liga jest wyrównana. Poziom jest bardzo dobry.

Poza meczem w Bydgoszczy nie rzucaliście ostatnio dużo punktów, z czego to wynikało?

- Nie mam pojęcia, może po prostu te mecze tak się układały.

Mimo tego, dobra defensywa sprawiła, że wygrywaliście.
-

Obrona zawsze może być lepsza. Wszystko zależy od stopnia komunikacji na parkiecie. Jeśli będziemy się lepiej komunikować, to i obrona będzie jeszcze lepsza.

Wygrane u siebie będą kluczem do play off?

-  Myślę, że tak. U siebie musimy wygrywać co się da, najlepiej wszystkie mecze. Przy tak wyrównanej lidze to bardzo ważne.

W Pucharze Polski nie udało się wygrać, jak podchodziliście do tych rozgrywek?
-

Normalnie, jak do każdego innego meczu, chcieliśmy wygrać. Nie udało się wygrać meczu w Lublinie, i to wszystko.

Jak pan scharakteryzuje Sokoła Łańcut w trzech zdaniach.
-

Naszą siłą jest zespołowość i chemia w drużynie. Każdy wychodzi i walczy na całego. Jesteśmy jak rodzina!


Źródło artykułu: