Gdy Akademicy odnieśli dość niespodziewane zwycięstwo z wyżej notowanym zespołem Polski Cukier SIDEn Toruń, wydawało się, że na poznańskim niebie przynajmniej na dłuższą chwilę zagości słońce. Wygrana z ekipą Eugeniusza Kijewskiego nie była bowiem dziełem przypadku. Raczej konsekwencją wcześniejszych pozytywnych recenzji jakie zbierała Polibuda, mimo przegrywanych spotkań.
Wszystko szybko wróciło do normy z początku sezonu. Podopieczni Waldemara Mendla odpadli z Intermarche Basket Cup, przegrali w Szczecinie z przeżywającym kryzys AZS Radex, a w sobotę zdecydowanie ulegli drużynie PBS Bank Efir Energy MOSiR Krosno. Ostatnia porażka została poniesiona w niespotykanym dotąd, wyjątkowo słabym stylu, co skłoniło poznańską ekipę do rachunku sumienia i kilku mocnych słów. Z kimkolwiek z szatni Polibudy byśmy nie rozmawiali, zawsze w wypowiedziach dominuje jeden zwrot: "Musimy walczyć".
- Mamy wiele do poprawienia w swojej grze. Przede wszystkim w obronie. Jeśli tracimy 85 punktów na własnym parkiecie to na pewno nie świadczy o nas dobrze. Na tym się skupimy i będziemy pracować. Brakuje nam wygranych, wiary w zwycięstwo. Musimy zacisnąć zęby i walczyć. Ciułać zwycięstwa, w każdym meczu wyjść i po prostu walczyć - podkreślał po sobotnim meczu rozgoryczony Paweł Stankiewicz, najlepszy i najskuteczniejszy w meczu z Krosnem gracz poznańskiej ekipy.
W sztukę dyplomacji nie bawił się też trener Waldemar Mendel, który stwierdził, że sobotni mecz nie mógł się podobać kibicom. Nie miał na myśli wyniku, ale raczej styl w jakim jego zespół przegrał. - Do tej pory przyzwyczailiśmy fanów, że nawet jeśli przegrywamy, to walczymy do końca na całym parkiecie. W meczu z Krosnem spasowaliśmy. Od pewnego momentu mecz toczył się według takiego scenariusza, że wszyscy wiedzieli jak on się skończy. Oglądanie filmu, który nie zaskoczy, nie jest ciekawe. Lepiej od razu pójść do kuchni i zrobić sobie herbatę - obrazowo skomentował poznański szkoleniowiec.
Przedstawił też, jaką ma receptę na zatarcie złego wrażenia z ostatniego spotkania i podkreślił, że chociaż jego zespół jest - jak sam to ujął - z innej parafii niż reszta pierwszoligowców, to liczy że niebawem bolesne doświadczenia zaprocentują. - Musimy wrócić do naszej koszykówki akademickiej, którą graliśmy do tej pory. Czyli bronić cały mecz na całym boisku, grać aktywnie z zębem, z werwą, bo to przynajmniej wygląda dobrze, a z tego może się urodzić sukces. Z biegania pasywnego raczej nie - uważa trener AZS.
- Liczę na to, że niebawem zaprocentuje walka, którą podejmujemy na parkiecie. Wszyscy zawodnicy I ligowi są od nas silniejsi fizycznie. Minięcie takiego zawodnika jest dla nas niezwykle trudne. Jesteśmy przyzwyczajeni do obrony delikatniejszej i słabszej, którą znamy z parkietów II ligowych i rozgrywek akademickich. Jeśli przebrniemy to i uświadomimy sobie, że to nie jest koniec świata, tylko rzecz normalna, którą my musimy pokonać zwiększając szybkość, to sprawimy jeszcze niejedną niespodziankę - dodaje.
Waldemar Mendel opowiedział nam też o tym, że dla jego zawodników ciągłe porażki i napięcie które się przez to rodzi to sytuacja nowa, z którą wszyscy w klubie muszą się zmierzyć. - Przyzwyczailiśmy się do wygrywania w II lidze, czy rozgrywkach akademickich. Teraz jesteśmy zespołem, który zamyka tabelę i jest nam nad tym trudno przejść do porządku dziennego. W II lidze, nasze umiejętności pozwalały na łatwe zwycięstwa, nasza gra wyglądała jak zabawa – bardzo fajna, przyjemna dla oka, nieszablonowa i skuteczna. Mogła się podobać - opowiada trener.
Podkreśla, że presja która się wytwarza w drużynie, rodzi się w sposób naturalny i wynika z charakteru zawodników. - Nikt nie wywiera na nas presji odgórnej – czy to kierownictwo klubu czy uczelni, żeby wygrywać za wszelką cenę. Presja przychodzi naturalnie. Każdy z zawodników, chociaż jest amatorem, to jest jednak sportowcem z krwi i kości i nie chce przegrywać, a raczej każdy mecz przesądzić na swoją korzyść - zapewnia Mendel, który zdaje sobie sprawę, że z nieprzyjemnym ciśnieniem poznaniacy będą musieli regularnie walczyć.
Przed akademikami bowiem bardzo ważne mecze: ze Spójnią Stargard Szczeciński na wyjeździe i z Franz Astorią Bydgoszcz na własnym parkiecie. - Presja prawdopodobnie już nas teraz nie będzie opuszczać. My jadąc do Stargardu musimy mieć świadomość, że zagramy z dobrym zespołem, który przed sezonem zapowiadał, że chce się liczyć w walce o awans. Na pewno nie będą chcieli przegrać z autsajderem tabeli. Spotkanie z Astorią też będzie bardzo ważne. W momencie, gdy dotrze do nas, że to mogą być mecze o nasze „być albo nie być” to też może pojawić się jeszcze inny, dodatkowy rodzaj presji. Taki, jakiego do tej pory jeszcze nie było - stawia sprawę jasno Mendel.
Ze szkoleniowcem zgadza się Marek Sobkowiak. - Dla nas każdy mecz w tym roku jest o wysoką stawkę i nie ma to znaczenia, czy gramy ze Śląskiem Wrocław, czy z Franz Astorią Bydgoszcz. Musimy walczyć i dawać z siebie wszystko. Na pewno jednak pojawi się jakaś presja. Będziemy próbować wyjść z tych meczów zwycięsko - zakończył kapitan AZS Politechniki Big-Plus Poznań.