Możliwość wejścia do szatni po meczu przez dziennikarzy jest ciekawym pomysłem. Z tym zgadzają się sami zawodnicy. - Nie spotkałem się jeszcze z tym. Myślę, że to naturalna rzecz, żeby dziennikarze zobaczyli, jak zawodnicy reagują, jakie mają emocje. Myślę, że jest to pozytywna sprawa - twierdzi Przemysław Zamojski z Trefla Sopot.
W rozgrywkach NBA te prawa dziennikarzy w stosunku do zawodników są znacznie szersze. Media mogą wchodzić do szatni zarówno po meczu, jak i przed rozpoczęciem spotkania. - W NBA dziennikarze mają dostęp do zawodników bezpośrednio po meczu. Myślę, że można iść tą drogą - dodaje Zamojski.
Z kolei reprezentant Polski nie wyobraża sobie tego, żeby dziennikarze wchodzili do szatni przed meczem. Argumentuje to tym, że nie wszyscy zawodnicy czuliby się komfortowo w tej sytuacji. - Nie wyobrażam sobie, żeby dziennikarze weszli przed meczem do szatni. Nie wiem, czy dla wszystkich zawodników byłoby to komfortowe wyjście. Każdy gracz to inaczej odbiera, byłyby plusy i minusy - podkreśla gracz Trefla Sopot.
Jednakże z tego przywileju wejścia do szatni nie korzysta wielu dziennikarzy. Niektórzy z nich, przyzwyczajeni do warunków w polskiej lidze, nie wyobrażają sobie rozmów w szatni. Jednak takowe wejście pozwala dostrzec wiele rzeczy, o których się nie mówi. Można zobaczyć chociażby to, który z zawodników ma najwięcej do powiedzenia, kto jest liderem zespołu.
Na początku sezonu każdy z zawodników wybrał sobie miejsce w szatni. - Każdy sobie obrał jakieś miejsce w tej szatni. Ja akurat na poboczu, dobrze się tutaj czuję. Mam nadzieję, że to miejsce przyniesie mi szczęście w tym sezonie - kończy Przemysław Zamojski.