Spójnia Stargard Szczeciński potrafi wygrywać na gorącym terenie

Stargardzianie na ważny wyjazdowy tryumf czekali od pierwszej serii spotkań, gdy wygrali we Wrocławiu. W sobotę pokonali PC SIDEn Toruń mimo kadrowych problemów.

Spójnia Stargard Szczeciński przez pierwszą kwartę sobotniego meczu goniła Polski Cukier SIDEn Toruń. W kolejnych odsłonach uzyskała nawet kilkanaście punktów przewagi, lecz o wygranej 84:75 zadecydowała dopiero dobra postawa w końcówce. Torunianie odrobili straty i mogli liczyć na zwycięstwo. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że w większości końcówek Spójnia zawodziła, a na dodatek w ostatniej minucie musiała sobie radzić bez nominalnego rozgrywającego i czołowego strzelca. Za pięć przewinień parkiet opuścili Kamil Michalski i Adam Parzych, a nogę skręcił zmiennik Michalskiego, Bartłomiej Wróblewski.

- Jeszcze nie widziałem statystyk, ale w ważnych momentach trafialiśmy trójki. Wcześniej tego nam brakowało. Graliśmy konsekwentnie. Trochę ubolewam, że nie utrzymywaliśmy przewagi na przykład siedmiu punktów. Będziemy nad tym pracować, ale wracaliśmy cały czas do grania. Końcówka była dobra w wykonaniu naszego zespołu - ocenił na pomeczowej konferencji prasowej trener przyjezdnych, Ireneusz Purwiniecki. - Jesteśmy szczęśliwi, bo udało się wygrać z faworytem na trudnym terenie w Toruniu. Myślę, że idziemy w dobrym kierunku. To mój trzeci mecz z tą drużyną, drugi wygrany. Minimalnie przegraliśmy w Kutnie, bo nie zagraliśmy właśnie takiej końcówki. Mogły być trzy zwycięstwa - dodał.

Ważnym elementem okazały się rzuty wolne. Zwycięska ekipa trafiła 22 z 29 prób, a jej przeciwnik tylko 12 z 24 rzutów. Koszykarze z Pomorza Zachodniego wytrzymali presję w końcówce, a pewnymi egzekutorami okazali się Tomasz Stępień i Hubert Pabian. - Rzucali akurat strzelcy. Na nich trzeba liczyć - krótko skomentował ten element koszykarskiego rzemiosła szkoleniowiec.

Na większą pewność siebie wśród koszykarzy zwrócił z kolei uwagę kapitan, Wiktor Grudziński. - Przede wszystkim zaczęliśmy na nowo wierzyć w siebie. Trener nas motywuje do tego, żebyśmy dali z siebie wszystko. Cały tydzień trenujemy po to, żeby wyjść na mecz i pokazać wszystko to, co potrafimy. Zaczyna nam to wychodzić. Coraz bardziej wierzymy w siebie i pniemy się w górę tabeli. Wiadomo, że początek mieliśmy fatalny i teraz potrzebujemy wiatru w żagle. Ten mecz pokazał, że potrafimy grać w koszykówkę i wygrywać na gorącym terenie, jakim jest Toruń. Bardzo się z tego cieszymy. To dobry prognostyk przed derbami w środę. Chcemy podtrzymać dobrą passę i przed nowym rokiem mieć jak najlepszy bilans - przyznał.

Komentarze (3)
barakuda
2.12.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kibice z Torunia spinają się tylko na mecze z Kutnem. W pozostałych meczach trudno nazwać Toruń gorącym terenem. Raczej letnia plaża z majowym wietrzykiem. 
avatar
MR Boss
2.12.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Gorący teren - dobre. Z całym szacunkiem, ale graliśmy jak u siebie. Z tych wyjazdów, na których byłem to kilka miast w II lidze miało większy lub podobny piknik no i jeszcze Start Gdynia z I l Czytaj całość