Marcus Ginyard: Hodge myślami będzie w Mediolanie

W sobotę Anwil Włocławek zmierzy się ze Stelmetem Zielona Góra i chcąc odnieść zwycięstwo, musi powstrzymać duet Walter Hodge - Quinton Hosley. Marcus Ginyard zwraca uwagę głównie na Portorykańczyka.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Każdy rywal Stelmetu Zielona Góra zastanawia się w pierwszej kolejności jak powstrzymać duet Ho-Ho, czyli Waltera Hodge'a oraz Quintona Hosley'a. Jak dotąd niewielu zespołom ta sztuka udała się w stu procentach. Nie udała się m.in. Anwilowi Włocławek w pierwszej części rundy zasadniczej, gdy wspomniany duet uzbierał aż 35 punktów.

Choć z drugiej strony, w tamtym spotkaniu Hosley przez długie minuty był zupełnie niewidoczny, co było sporą zasługą defensywy Marcusa Ginyarda. Czy w sobotę Amerykanin zagra ponownie przeciwko swojemu rodakowi? - Prawdopodobnie od pierwszych minut będzie go krył "Soko" (Michał Sokołowski - przyp. M.F.), bo to on od pewnego czasu jest starterem. Niemniej jednak jestem pewien, że w pewnym momencie będę bronił przeciwko niemu - opowiada 25-letni skrzydłowy.

Zawodnik Anwilu nie upatruje jednak w Hosley’u najważniejszego ogniwa zielonogórskiej ekipy. - Ich atak polega w pierwszej kolejności nie na Hosley’u, ale na Hodge’u. Portorykańczyk kreuje akcje zarówno pod siebie, jak i pod zespół, a poza tym to w jego rękach jest piłka, gdy zbliża się koniec czasu 24 sekund - wyjaśnia Ginyard.

Jaką taktykę obierze zatem trener Milija Bogicević w sobotnim spotkaniu? Czy postara się udowodnić, że Hodge’a da się zatrzymać? A może odpuści Portorykańczyka celem postawienia defensywy przeciwko reszcie zespołu? - Wiem, że niektórzy trenerzy mają takie podejście, ale my zdecydowanie wolimy w pierwszej kolejności skupić się na rozgrywającym. Na pewno nie może pozwolić mu rzucić ponad dwadzieścia punktów, licząc, że inni będą mieli słabszy dzień, bo to może nie wypalić - dodaje Amerykanin.

Warto wspomnieć, że o mały włos Hodge nie zagrałby przeciwko Anwilowi, gdyż kilka dni temu o wykupienie kontraktu Portorykańczyka bardzo mocno starała się włoska Olimpia Mediolan. Ostatecznie negocjacje zerwano, a sam zainteresowany wspominał, że nie jest zadowolony z takiego obrotu sprawy.

- Być może będzie miało to znaczenie, a być może nie. Na pewno to nie jest łatwa sytuacja dla niego, ale też dla zespołu. Przecież on chciał odejść bardzo mocno, więc jak teraz mogą czuć się jego partnerzy? - tłumaczy Ginyard, dodając - Nie wiemy jednak czy jego frustracja nie przerodzi się np. w wielką motywację? A z drugiej strony być może go zdołuje? Ciężko teraz stwierdzić, ja tylko mam nadzieję, że w sobotę podczas meczu on myślami będzie w Mediolanie.

Walter Hodge: Jeśli klub pozwoliłby mi odejść, to zrobiłbym to  

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×