Karol Wasiek: Patrząc na wasze okazałe zwycięstwo w meczu z Asseco Prokomem Gdynia można sądzić, że mistrz Polski nie jest już taki groźny. To prawda?
Piotr Stelmach: Nie, nie można tak powiedzieć, ponieważ pokonał nas w grudniu na naszym parkiecie w Zgorzelcu. Przyjechaliśmy na ten mecz bardzo zmobilizowani, chcieliśmy to spotkanie bardzo wygrać i udało się. Bardzo się z tego cieszymy.
Jakie w takim razie wnioski wyciągnęliście po tym ostatnim spotkaniu z Asseco Prokomem?
- Na pewno staraliśmy się powstrzymać ich szybki atak, bo to jest w tym momencie chyba najlepiej biegający zespół w lidze. Grają na dwie "jedynki" na Koszarka i Blassingame'a. To tworzy bardzo szybki atak, niesamowicie napędzają akcje. Ten kto złapie piłkę to "pędzi jak wiatr" i na pewno nam udało się po części zatrzymać ten szybki atak. Kontrowaliśmy także zbiórkę w obronie i to były te dwie przyczyny, dla których wygraliśmy ten mecz.
Jakie jest to prawdziwe oblicze Turowa Zgorzelec? To z meczu wygranego z Asseco Prokomem, czy to z przegranego spotkania z Kalevem w lidze VTB?
- Liga VTB rządzi się swoimi prawami. Tam nie ma słabych drużyn, zespół z Kaleva jest niezłą ekipą. Uważam, że każda drużyna z ligi VTB by sobie nieźle radziła w polskiej lidze i byłaby gdzieś tam wysoko w tabeli. Płacimy na pewno jakieś frycowe w tych rozgrywkach. Jednakże łapiemy przy okazji cenne doświadczenie, które później procentuje w naszej lidze.
Liga VTB już poszła na straty?
- Nie, na pewno nie. Nie można powiedzieć, że poszła straty, gdyż każdy mecz jest ważny. To są dla niektórych pierwsze doświadczenia na europejskich parkietach. To jest bezcenne, każda minuta na parkiecie jest bardzo ważna. Bardzo cieszę się, że możemy grać w tej lidze VTB. Jest ciężko, bo są dalekie podróże, ale nikt nie narzeka, wszyscy skupiają się na tym, żeby dać z siebie 100 proc. w każdym meczu.
Jest pan w drużynie jakiś czas. Co może pan powiedzieć o zespole Turowa Zgorzelec?
- Jest to na pewno drużyna, zespół. Można powiedzieć, że jesteśmy jak rodzina. Tworzymy kolektyw i to widać na parkiecie. Ta piłka "chodzi", dzielimy się nią. Gramy dobrze po obu stronach parkietu. Bardzo cieszę się, że tutaj jestem i najważniejsze jest to, że po tak krótkim okresie czasu mogę powiedzieć, że czuję się jak w rodzinie.
Tego kolektywu nie było w Zielonej Górze?
- Nie mi to oceniać, ale chyba widać to po statystykach i po zawodnikach, którzy odchodzą albo są wymieniani w gronie tych, którzy mogą opuścić zespół.
Trener Rajković to jest ten trener, z którym odnalazł pan nić porozumienia?
- (śmiech) Każdy trener jest inny, ja na pewno widzę, że w krótkim czasie robię spore postępy i to dla mnie jest najważniejsze. Myślę, że przy trenerze Rajkoviciu jestem w stanie zrobić postęp w swojej karierze. To widać po statystkach. Zagrałem siedem meczów w TBL w barwach Stelmetu i tam coś nie szło, przyszedłem do Turowa i od razu wszystko wygląda inaczej. To widać nawet po statystykach, które były mi tam gdzieś zarzucane w Zielonej Górze, że nie daję z siebie wszystkiego. W Turowie mam możliwość częstszego kontaktu z piłką i staram się to wykorzystywać.
Żal było opuszczać Winny Gród?
- Tak, bo tam miałem mieszkanie i byłem związany z tym klubem. Miałem kontrakt na kolejne dwa lata i chciałem związać się z tym zespołem na dłużej. Sportowe wyniki pokazały, że nie będzie mi to dane, ale była to po prostu czysta personalna decyzja z mojej strony. Nie jestem zawodnikiem, który ma 35 lat i chcę odcinać kupony, grając po 5-6 minut.
Jaka była pana reakcja na słowa Mihailo Uvalina, który bardzo krytycznie wypowiedział się o pana osobie.
- To były na pewno za mocne słowa z jego strony. Ja nie chcę tego komentować, bo ta sprawa nie jest do końca zakończona i myślę, że niedługo rozwinie się dalej.