Wedle pierwszych ustaleń Quinton Hosley, skrzydłowy Stelmetu Zielona Góra, miał wziąć udział w konkursie wsadów. Ostatecznie poprosił o zwolnienie z uczestnictwa w nim ze względu na kontuzję, przez którą nie grał w ostatnich tygodniach.
- Bardzo żałuję, bo gdyby nie ten uraz, pewnie bym wystartował. A tak, przyszło mi patrzeć na popisy kolegów. Myślę, że poziom stał na wysokim poziomie, nie brakowało ciekawych pomysłów, a Michael Deloach po prostu zdeklasował konkurencję - komentował na bieżąco zawodnik Stelmetu.
Również w samym spotkaniu Hosley zdecydowanie usunął się w cień, ustępując miejsca na pierwszym planie swojemu koledze z drużyny, Walterowi Hodge'owi. Portorykańczyk był najlepszym koszykarzem meczu i zasłużenie zgarnął statuetkę MVP Meczu Gwiazd. Hosley zadowolił się natomiast pięcioma punktami, zbiórkami, czterema asystami oraz pięknym blokiem na Janie Tomancu, który ostatecznie w statystykach został zapisany jako przechwyt.
- Walter wykonał świetną robotę i udowodnił, że jest niekwestionowanie największą gwiazdą tej ligi. Gdy mecz zaczął się na serio, w drugiej połowie, pokazał klasę i nie było innej opcji - musiał zgarnąć tytuł zawodnika meczu - dodawał Hosley, a zapytany o to, czy nie bał się o odnowienie urazu, odpowiedział - Zawsze jest ryzyko, ale cieszę się, że mogłem tutaj być i zagrać w tym spotkaniu. To wielki przywilej uczestniczyć w tym święcie koszykówki, będąc wybranym głosami kibiców - opowiadał Amerykanin, nie podejmując jednak wątku o sytuacji sprzed kilku dni, kiedy to razem z Hodgem bojkotowali udział w meczu we Wrocławiu.
Gwiazdy TBL prowadziły praktycznie przez cały mecz, nie licząc drobnego epizodu na początku starcia, i ostatecznie triumfowały 109:104. - Bardzo chcieliśmy wygrać to spotkanie. Zależało nam by pokazać, że jako grupa jesteśmy lepsi od przeciwników z innego kraju. Myślę, że to bardzo dobra formuła by organizować takie mecze w ten sposób. Wtedy jest i czas na zabawę, i czas na prawdziwą walkę - zakończył Hosley.