Tylko z 15 minut piątkowego starcia Anwilu Włocławek ze Startem Gdynia mógł być zadowolony trener beniaminka Tauron Basket Ligi, David Dedek. Jego zawodnicy prowadzili bowiem w połowie drugiej kwarty 24:12 i w Hali Mistrzów zapachniało niespodzianką.
- W pierwszej połowie graliśmy naprawdę dobrze i w obronie, i w ataku i realizowaliśmy nasze założenia przedmeczowe. Natomiast później zrobiło się osiem-dziesięć punktów różnicy i zaczęły się problemy - komentował po ostatniej syrenie Dedek, a jego drużyna jeszcze przed przerwą roztrwoniła całą przewagę (39:35 dla Anwilu po dwóch kwartach).
W trzeciej kwarcie gospodarze wygrywali już różnicą 10 oczek, lecz najbardziej bolesne ciosy zadawali w ostatniej odsłonie - ostatecznie ich przewaga urosła do 32 punktów (87:55). Tym samym Anwil zagra w górnej szóstce mając tylko punkt straty do liderującego tercetu, zaś Start będzie musiał walczyć o to, by nie zakotwiczyć na stałe na samym dnie tabeli.
[i]
- W trakcie sezonu mieliśmy trochę problemów z kontuzjami, było kilka mniej lub bardziej kłopotliwych chorób. Dodatkowo, cała liga wzmocniła się, a my nie. Inni dodali do swoich składów jednego, dwóch, nawet trzech zawodników, podczas gdy my graliśmy praktycznie niezmiennym składem[/i] - opowiadał szkoleniowiec Startu Gdynia, dodając - No, właściwie to była jedna zmiana: odszedł od nas Tomek Śnieg.
Teraz, gdynianie przystąpią do rozgrywek w dolnej fazie szóstek z ostatniej pozycji, więc walka o uniknięcie ostatniej pozycji będzie wyjątkowo trudna - co prawda do Kotwicy i Rosy Start ma tylko punkt straty, ale do Jeziora już trzy. - Na pewno chcieliśmy żeby to wszystko było inaczej, ale niestety już nic nie zmienimy. Teraz oczywiście będziemy chcieli zrobić wszystko, by ostatnie miejsce zajął ktoś inny - tłumaczył Dedek.