Mateusz Ponitka: Zimny prysznic

Koszykarze Asseco Prokomu zostali rozbici w Słupsku aż 90:53, a jedynym jasnym punktem gości był Mateusz Ponitka, którego czwartkowa porażka bardzo podłamała.

Michał Żurawski
Michał Żurawski

Gdynianie w Słupsku nie posiadali żadnych argumentów, żeby przeciwstawić się rywalom. Szczególnie widoczne były braki na pozycji rozgrywającego: - Dzisiaj bardzo widoczny był brak Łukasza Koszarka. Nasza gra nie była ustawiona w sposób, jaki powinna i nie funkcjonowała w takim stopniu, jak choćby we Włocławku. Wtedy nasza gra wyglądała całkiem przyzwoicie. Jednak po tej porażce w Słupsku ciężko jest cokolwiek składnego powiedzieć. Przegraliśmy prawie czterdziestoma punktami i jest to dla nas niewątpliwie zimny prysznic po ostatnich występach. Teraz przed nami kolejny wyjazd, tym razem do Zgorzelca i jedyne, co mogę zrobić, to obiecać, że na pewno będziemy walczyć i się nie poddamy - zauważył Mateusz Ponitka.

W drugiej połowie spotkania gracze Asseco Prokomu zaprezentowali się beznadziejnie, zdobywając jedynie 13 punktów: - Druga połowa była tragiczna w naszym wykonaniu zarówno w ataku, jak i obronie. Czarni z +11 zrobili nagle +30, a my już później walczyliśmy wyłącznie o jak najmniejszy wymiar kary. Skończyło się na 37 punktowej różnicy i jest to bardzo ciężkie do przyjęcia. Jednak teraz nie możemy z tym już nic zrobić, życie toczy się dalej, a my musimy w kolejnych spotkaniach zostawiać swoje serce na boisku - mówił wyraźnie rozżalony 20-latek.

Koszykarze z Gdyni rozegrali już trzeci z rzędu mecz wyjazdowy. Terminarz ich nie rozpieszcza, a teraz przed nimi kolejny trudny wyjazd do lidera ze Zgorzelca: - Po prostu tak się nam ułożył terminarz i jedyne, co możemy zrobić to pojechać i zagrać te wszystkie wyjazdowe spotkania. Nie patrzymy na to, ile spotkań z rzędu gramy na wyjeździe. Pamiętam jeszcze zeszły sezon w Warszawie, gdzie graliśmy siedem meczów pod rząd na wyjazdach, bo nie można było na miejscu wynająć hali. To gdzie odbywa się mecz, nie może mieć wpływu na podejście do niego - powiedział wicemistrz świata do lat 17 z Hamburga.

Play-offy zbliżają się pełną parą, jaki jest więc wymarzony rywal Mateusza Ponitki?
- Zawsze lubiłem grać z Anwilem i Stelmetem, zresztą podobnie jak moi koledzy, ale to jak się ułoży tabela na zakończenie szóstek to naprawdę nie ma większego znaczenia. Nie mamy wymarzonego rywala. Na kogo trafimy, temu postaramy się stawić czoła - zakończył Ponitka.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×