Nieco ponad tydzień temu wiślaczki podzieliły się triumfami z bydgoszczankami. Na ich terenie pierwsze starcie przegrały, ale dzień później wzięły rewanż, wobec czego ogólny rozrachunek jest remisowy. Być może już w niedzielę dowiemy się komu przyjdzie powalczyć o złoto.
Oczywiście biorąc pod uwagę atut parkietu, oraz wciąż większy potencjał kadrowy, w roli faworyta należy obsadzić Białą Gwiazdę, jednak zwłaszcza pojedynek numer jeden przeciwko Artego pokazał, że lepiej wystrzegać się pewników.
Wówczas podopieczne trenera Artura Golańskiego mocno zawiodły. Oddały inicjatywę rywalkom i de facto nie potrafiły im zagrozić w szerszym wymiarze czasowym. Dodatkowo odznaczały się mniejszą walecznością, co tylko dopełniło nieszczęścia. Sam finisz natomiast mocno ucieszył rewelację obecnego sezonu. Nie brakowało bowiem głosów o chęci kontynuowania dzieła zniszczenia.
Niemniej kilkanaście godzin potem obserwatorzy oglądali zupełnie inne oblicze mistrza. Czując, że sytuacja wymyka się spod kontroli, wreszcie zaprezentował równy, konsekwentny basket i dał do zrozumienia jaki cel mu przyświeca.
Tamta potyczka winna być prawdziwym drogowskazem dla krakowianek. Analizując boiskowe wydarzenia, niemal perfekcyjnie wypełniły one założenia taktyczne, a w szczególności zneutralizowały Julie McBride, najgroźniejszą koszykarkę oponenta. Jeśli więc przy Reymonta faworytki małopolskiej publiczności odpowiednio powielą wyuczone schematy to osiągną zamierzone cele.
Przypuszczalnie bardzo istotna rola przypadnie Erin Phillips. Australijka znana ze swej waleczności doskonale utrudniła życie wspominanej McBride, dlatego też sztab szkoleniowy raczej nie ma wątpliwości odnośnie przydzielenia jej następnego "zadania specjalnego".
Ponadto duża odpowiedzialność spoczywa na barkach Tiny Charles, która niezmiennie uchodzi za cenne ogniwo. Oczywiście przez wiele tygodni dywagowano o zbyt indywidualnym podejściu Amerykanki i zarazem mocno ograniczonej pod względem stosowanych wariantów grze ofensywnej teamu, lecz poprzednia wygrana dobitnie rozwiała wszelkie mity. MVP sezonu zasadniczego WNBA owszem, uzyskała 22 "oczka", ale dwucyfrową zdobyczą mogły się pochwalić jeszcze cztery inne zawodniczki. Mniej więcej takiego zbilansowania sił oczekiwano.
Ekipie prowadzonej przez doświadczonego Tomasza Herkta natomiast towarzyszy mniejsza presja. Jego podopieczne absolutnie nic nie muszą, w związku z czym raczej nie odczuwają zbędnego stresu, a takie okoliczności często okazują się pomocne.
Kibice i działacze wszelkie nadzieje pokładają w swojej niekwestionowanej liderce, McBride. Rozgrywająca z euroligowym stażem nie bez powodu uchodzi za mózg kolektywu w znacznej mierze stanowiąc o jego obliczu. Gdy trafi z formą, zagraża nawet najsilniejszym.
Zapominać nie można o Agnieszce Szott-Hejmej. Reprezentantka Polski wykorzystuje każdą wolną przestrzeń, by powiększyć ogólny dorobek zespołu wykańczając akcje zarówno rzutami z dystansu, jak i szybkimi wejściami pod kosz. Notabene w poprzedniej konfrontacji była najlepszą strzelczynią i w Krakowie podjęcia rękawic raczej sobie nie odmówi.
Mecze w sobotę o godzinie 16 oraz niedzielę o 19 15.