Skandalista Dennis Rodman cz. II

Zapytany o swoją osobę przez reportera po jednym z meczów Detroit Pistons w sezonie 1986/87, Dennis Rodman odpowiedział: - Jestem nikim i przybywam wprost znikąd.

W tym artykule dowiesz się o:

To była jedna z pierwszych oznak tego, że w niepozornym chłopaku z prowincjonalnej uczelni drzemie prawdziwa bestia. Jako debiutant "Robak" przebywał na parkiecie średnio przez 15 minut, notując 6,5 punktu oraz 4,3 zbiórki na mecz. Nie były to powalające statystyki, więc świeżo upieczony zawodowiec musiał w inny sposób zaznaczyć swoją obecność w lidze.

Pistons z bilansem 53-30 zajęli trzecie miejsce w Konferencji Wschodniej i jak burza przeszli przez dwie pierwsze rundy play-off's, odprawiając z kwitkiem 3-0 Washington Bullets oraz 4-1 Atlantę Hawks. O finał NBA przyszło im się zmierzyć z obrońcą tytułu, Boston Celtics, którzy posiadali w składzie m. in. Larry'ego Birda, Danny'ego Ainge'a, Kevina McHale'a czy Roberta Parisha. Ekipa z Detroit także nie miała się czego wstydzić, gdyż Isah Thomas, Bill Lambieer, Adrian Dantley, Vinnie Johnson czy Joe Dumars nie byli anonimowymi postaciami. Ze względu na to, że nie przebierali w środkach (zwłaszcza w defensywie), ochrzczono ich mianem "Bad Boys", czyli "Złych Chłopców". Seria pomiędzy Tłokami a Celtami skończyła się dopiero po siedmiu meczach, w których oba zespoły maksymalnie wykorzystały atut własnego parkietu. W ostatnim spotkaniu Boston triumfował 117:114, a Dennis Rodman wściekły na szowinistyczną publiczność nie szczędził w pomeczowym wywiadzie gorzkich słów pod adresem największej gwiazdy Celtics - Larry'ego Birda. - On jest przereklamowany pod wieloma względami - szydził. - Nie sądzę, żeby był najlepszym zawodnikiem. Po prostu jest przereklamowany. Dlaczego zdobył taki rozgłos? Bo jest biały. O czarnym zawodniku nigdy się nie mówi, że jest najlepszy. Adrenalina w końcu opadła i "Robak" szybko zrozumiał, że jego słowa mogą mieć poważne konsekwencje. - Gdy się uspokoiłem, wiedziałem, że będzie z tego niezły dym - wspomina. Ostatecznie rookie zdobył się na publiczne przeprosiny i uciekł do domu w Bokchito, żeby podumać trochę nad swoim życiem.

fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com
fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com

Po incydencie w Boston Garden Rodman cudem uniknął poważnych oskarżeń o rasizm. Uratowało go to, że jego ówczesna dziewczyna, Annie Bakes, była biała. W swoim pierwszym sezonie na parkietach NBA Rodman pełnił głównie rolę zmiennika, a w kolejnych rozgrywkach sytuacja ta trwała nadal, choć pochodzący z Trenton koszykarz stał się znacznie ważniejszą postacią w zespole, poprawiając statystki do 11,6 punktu i 8,7 zbiórki na mecz. Trener Chuck Daly coraz bardziej ufał Dennisowi, wystawiając go w pierwszej piątce w aż trzydziestu dwóch spotkaniach. "Bad Boys" zaszli jeszcze dalej niż rok wcześniej, bo do ścisłego finału ligi, gdzie na drodze do tytułu stanęli im Los Angeles Lakers. Kareem Abdul-Jabbar, Magic Johnson, James Worthy, Bryon Scott i A.C. Green - team perfekcyjny. Seria trwała aż siedem spotkań, a Tłoki we frajerski sposób zaprzepaściły dwie szanse na tytuł, prowadząc w rywalizacji 3-2 i ostatecznie ulegając Jeziorowcom 4-3. Osiem sekund przed końcem szóstego meczu Pistons przegrywali zaledwie jednym punktem i byli przy piłce. Joe Dumars miał być autorem akcji przesądzającej o mistrzostwie. Gracz Detroit niestety chybił, a Dennis Rodman choć dzielnie walczył o zbiórkę, to nie zdołał uchronić swojego zespołu przed porażką. W meczu numer siedem Lakers prowadzili już różnicą piętnastu punktów, ale dzięki skutecznej defensywie i znacznym udziale "Robaka" Tłoki zdołały zmniejszyć straty, które na minutę przed końcową syreną wynosiły zaledwie dwa "oczka". Do zwycięstwa znów zabrakło im jednak zimnej krwi - Rodman najpierw sfaulował Magica Johnsona, który stanął na linii rzutów wolnych, a trzydzieści dziewięć sekund przed końcem czwartej kwarty oddał nierozważny rzut, który całkowicie przekreślił szanse jego drużyny na triumf.

Klęska na ostatniej prostej musiała przyprawiać o przeszywający całe ciało ból, ale Dennis Rodman w sezonie 1987/88 i tak był wygranym. Tłoki w finale Konferencji Wschodniej znów trafiły na Celtów i tym razem to one były górą (4-2). "Robak" brylował w defensywie, powstrzymując imperatorskie zapędy Larry'ego Birda, którego zaledwie rok wcześniej bezczelnie nazwał przereklamowanym. - Kiedy tu przyszedłem, podczas pierwszego sezonu w lidze, mówiłem do siebie: "Boże, jestem w NBA! Nie mogę w to uwierzyć!"- wspomina.

fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com
fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com

[nextpage]Za dwa pierwsze lata gry w lidze zawodowej "Robak" zarobił "zaledwie" siedemset dziesięć tysięcy dolarów. Postępy jakie poczynił pozwoliły mu na parafowanie z Detroit Pistons trzyletniej umowy, na mocy której jego kieszeń miały zasilić ponad cztery miliony "zielonych". To była znaczna podwyżka.

W 1988 roku Dennis Rodman w niczym nie przypominał człowieka, którym stał się zaledwie pięć lat później. Pozbawiony tatuaży, wciąż twardziel, lecz ceniący ponad wszystko ciepło rodzinne koszykarz w mediach zamiast o swoich preferencjach seksualnych opowiadał o tym, jak bardzo chciałby pewnego dnia zamieszkać wraz z narzeczoną oraz córeczką Alexis na farmie w Oklahomie, nieopodal gospodarstwa Richów. - Uwielbiam to miejsce za święty spokój. Nikt cię nie nachodzi, bo nikt nie może cię znaleźć - opisuje.

"Robak" poznał Annie w roku 1986 w Sacramento, gdzie po meczu pomiędzy Pistons a Kings udał się na posiłek do restauracji, w której jego przyszła narzeczona pracowała jako kelnerka. Dziewczyna od razu wpadła mu w oko, więc bez zbędnych ceregieli zapytał ją, czy chciałaby z nim pójść do pokoju hotelowego. Ona jednak odmówiła, co zamiast zniechęcić Dennisa, zmotywowało go do czynienia większych starań o zdobycie jej serca. Dwa lata później parze urodziła się córka Alexis, a Rodman wciąż nie mógł oderwać wzroku od ukochanej, namawiając ją do wznowienia kariery modelki, przerwanej po wypadku samochodowym (blizna na czole). - Annie, możesz być kim zechcesz. Popatrz na mnie! - próbował ją zachęcić. Wtedy nikt nie przypuszczał, iż sielanka w jego rodzinie nie będzie trwała wiecznie, lecz jak mawia Rodman: - Pięćdziesiąt procent życia w NBA to seks. Drugie pięćdziesiąt procent to pieniądze.

fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com
fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com

W sezonie 1988/89 "Robak" w dalszym ciągu wchodził na parkiet z ławki rezerwowych i był coraz lepszy w zbiórkach, notując ich aż 9,4 na mecz. Punktów zdobywał nieco mniej niż w poprzednich rozgrywkach (9,0), ale to nie było aż tak istotne w związku z rolą, jaką pełnił w ekipie Tłoków. Rodman wykonywał przede wszystkim zadania defensywne, za co został nagrodzony wyborem do pierwszej piątki najlepszych obrońców ligi, w której figurował obok samego Michaela Jordana.

"Bad Boys" zakończyli sezon z najlepszym bilansem w całej lidze (63-19) i przez play-off's przemknęli jak burza, gromiąc najpierw 3-0 Boston Celtics i 4-0 Milwaukee Bucks, a następnie ogrywając w sześciomeczowej serii "MJ-a" i jego Chicago Bulls 4-2. W finale ponownie trafili na Los Angeles Lakers, mistrzów z dwóch poprzednich sezonów, lecz tym razem nie pozostawili Jeziorowcom żadnych złudzeń i nie pozwolili im wygrać nawet jednego spotkania. Magic Johnson, Karem Abdul-Jabbar, James Worthy i reszta teamu z Miasta Aniołów zostali totalnie upokorzeni przez chłopców dowodzonych przez Chucka Daly'ego.

W meczu numer trzy, odbywającym się w starej hali Lakers - Great Western Forum, "Robak" błyszczał szczególnie w obronie oraz na tablicach, z których zebrał aż dziewiętnaście piłek. Dennisa w tych zawodach trapiły skurcze, ale jako jeden z "Bad Boys" musiał po prostu zacisnąć zęby i dać z siebie wszystko. I dał, pokazując jednocześnie, że wielkim graczem można być nie tylko poprzez zdobywanie wielu punktów czy efektowne dunki. - Chcę zrobić dla zbiórek tyle, ile Michael Jordan zrobił dla wsadów - powie później.

fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com
fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com

"Jego Powietrzność" po swój pierwszy tytuł mistrza NBA sięgnął w siódmym sezonie gry w lidze zawodowej. LeBron James na swój wymarzony pierścień czekał o dwie kampanie dłużej. Kobe Bryant był szybszy od swoich wielkich rywali - czempionem po raz pierwszy został już w swoich czwartych rozgrywkach na parkietach najlepszej ligi basketu. Dennis Rodman na koszykarskim szczycie był już po trzech sezonach i podobnie jak ci trzej najbardziej rozpoznawalni zawodnicy ostatniego trzydziestolecia nie zamierzał obrastać w piórka. - Jestem głodniejszy niż wszyscy inni faceci w tej lidze. Każda zbiórka to dla mnie osobiste wyzwanie - mówił.

Koniec części drugiej. Kolejna już w najbliższą niedzielę.

Specjalne podziękowania dla Steve'a Lipofsky'ego, oficjalnego fotografa Boston Celtics w latach 1981-2003 oraz twórcy serwisu Basketballphoto.com, za udostępnienie zdjęć wykorzystanych w artykule.

Bibliografia: Chicago Tribune, People, biography.com, espn.go.com.

Poprzednie części:
Skandalista Dennis Rodman cz. I

Komentarze (2)
avatar
Mose Jurinho
30.06.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Robak he he Chicago Bulls :) 
avatar
Gizbern
30.06.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Naprawdę więcej takich artykułów